Niespecjalnie traktuję Armaniego jako markę wybitną (wszak to komercyjny mainstream, z nieco za wysoko ustawioną poprzeczką cenową), ale trzeba im przyznać, że perfumy oferują całkiem przyzwoite… nie inaczej jest w przypadku Eau d’Aromes, co więcej odnoszę wrażenie, że od kilku lat Armani stopniowo podwyższa poprzeczkę, odrabiając straty po katastrofach pokroju Lui, Remix, Mania i Code… a przecież marka może pochwalić się więcej niż dobrymi Acqua di Gio (wraz z edycją Essenza), Armani Attitude, Code Ultimate i Sport, Diamonds for Men i ostatnim hitem, Eau de Nuit (o serii Prive celowo się nie wypowiadam)…
Eau d’Aromes to prosty, świeży, nieco klasyczny, bezpieczny i bardzo przyjemny zapach, który nie ukręca nosa swą interpretacją brzmienia klasycznego – a przy tym pachnie dość elegancko i co najważniejsze, nie męczy… to miłe zaskoczenie, bo zapach zaczyna swój bieg tak infantylnie banalnym wianuszkiem cytrusów, iż w pierwszej chwili pomyślałem, że wącham następnego gniota pokroju L.12.12 od Lacoste - będącego kolejną niestrudzoną próbą podbicia rynku czymś równie absorbującym co oddychanie… szczęśliwie grzeczne i poprawne politycznie cytrusy znikają szybciej niż budy z kebabem po nalocie Sanepidu i kompozycja przechodzi do dużo bardziej treściwego, akordu serca…
A tu pojawia się mydlano purystyczna nuta irysowa, ta sama za którą pokochałem Pradę Infusion d’Homme, poprzedzona nader delikatnym miksem imbiru, szałwii i kardamonu… wprawdzie wykaz nut o tym nie wspomina, ale przysięgłym, że czuję tu kłącze irysa, unurzane w delikatnej, puszystej szałwii i zdrewniałej vetiverze… w obliczu tak pięknie i delikatnie zaserwowanej nuty „mydlanej„, doprawdy trudno uciec od skojarzeń ze wspomnianą Pradą, ale Eau d’Aromes bynajmniej jego kopią nie jest… trzon i istotę kompozycji stanowią dość wykwintnie i nienachalnie zaserwowane zioła i przyprawy, w subtelnej osnowie ze wspomnianego irysowo szałwiowego mydełka… wspomniane akcenty przeplatają się wzajemnie, acz jeden drugiemu nie wadzi – więc nozdrza pieści harmonijny, lekki i szykowny bukiet, niespecjalnie rozkrzyczanych ingrediencji…
Pomimo swej lekkości i delikatności, zapach emanuje klasyczną, męską aurą – wprost idealną na mniej oficjalne spotkania w trakcie cieplejszych pór roku… projekcję ma umiarkowaną, bukiet dyskretny i pomimo iż początkowo obstawiałem, że przeistoczy się w kolejnego oklepanego klona o prezencji Beckhama Classic, bo szczerze powiedziawszy jego akord schyłkowy nie powala – a mówiąc wprost, chwilami zawiewa od Eau d’Aromes nudą i monotonią… bardzo liczyłem na objawienie się paczuli, której miękkość lub dla surowość złagodziłaby lub wyostrzyła monotonię wybrzmiewającego do samego końca duetu szałwii i kardamonu – lecz pomimo jej zauważalnego braku, bukiet ratuje niewymuszona powściągliwość i elegancja, podkreślona wymuskaną grą irysa i vetivery… zatem wybornie sprawdzi się w roli zapachu na dzień lub klasycznego casualowca na spacer z rodziną lub przyjaciółmi…
rok powstania: 2014
projekcja: umiarkowana
trwałość: dobra
Głowa: bergamotka, mandarynka,
Serce: imbir, paczula,
Baza: wetyweria, kardamon, szałwia,
Tagged: bergamotka, bezpieczny i szykowny zapach do pracy, blog o perfumach, delikatne i klasyczne perfumy z subtelną nutą mydlaną, Giorgio Armani - Eau d’Aromes, imbir, kardamon, klasyczne perfumy, mandarynka, o perfumach, opis perfum, paczula, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, perfumy podobne do Prada Infusion, Prada Infusion d’Homme, recenzja perfum, recenzje perfum..., szałwia, wetyweria
