Quantcast
Channel: perfumomania
Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

Lalique – Encre Noire A L’Extreme EdP, czyli esencja korzenia vetivery w balsamicznej kąpieli…

$
0
0

Wybaczcie mi tę przydługą, pełną powtórek, niezbyt spójną i chwilami chaotyczną retorykę, ale… nie udało mi się lepiej uporządkować natłoku myśli i wrażeń, związanych z blisko tygodniowym oblatywaniem tego niesamowitego pachnidła… wciąż jestem poruszony jego brzmieniem, jego wadami i zaletami – a bardzo chciałem podzielić się z Wami mymi uwagami na gorąco…

Lalique - Encre Noire A L'Extreme EdP kolor

Gdy po blisko pół rocznym oczekiwaniu na próbkę, wreszcie zatopiłem zachłannie swe nozdrza w wersji L’Extremalnej, poczułem niedosyt i rozczarowanie… Na psa urok, tylko tyle? – pomyślałem? Ale powolutku, wszak to nie średniowiecze i wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie… Jeśli więc spodziewaliście się po tych perfumach mikstury, od której ludziom w Waszym otoczeniu zaczną krwawić oczodoły, a ciężarnym niewiastom odejdą wody – to muszę Was rozczarować, bo nic takiego po użyciu L’Extreme nie nastąpi. Owszem L’Extreme jest ekstremalnie gęste, zawiesiste i niemiłosiernie esencjonalne – ale jest też EdP (wodą perfumowaną), więc jego moc rażenia i trwałość jest dużo słabsza, niż teoretycznie mniej skoncentrowane EdT (woda toaletowa). U niektórych czytelników to co powiem wzbudzi uzasadnione niedowierzanie i zawód – ale L’Extremalne Encre Noire A L’Extreme, w praktyce wypada mniej okazale niż zwykłe Encre Noire EdT…  Zatem reakcja otoczenia z filmiku poniżej, zdecydowanie nie nastąpi… :)

 

Osobiście uważam klasyczne Encre Noire za jedno z najlepszych, najbardziej niepowtarzalnych, charyzmatycznych i zarazem obrazoburczych brzmień w historii perfumiarstwa. Tak tak moi drodzy, grzeczne, zachowawcze, modne i oklepane zapachy nie przechodzą do historii – zaś tercet Encre Noire, uważam za jedną z najbardziej wszechstronnych, rozpoznawalnych, a przy tym konsekwentnych i staranniej zaaranżowanych serii ever!. I tu warto podkreślić, że zawdzięczamy to przede wszystkim niedoścignionemu kunsztowi fenomenalnej Nathalie Lorson, która stoi za zniewalającymi formułami kałamarzy Lalique. Z popularniejszych, a równie solidnie zaserwowanych serii, wypada jeszcze napomknąć o X*Menach Muglera, Facetach Bvlgari, Deklaracjach Cartiera oraz Romach od Laury Biagiotti, które mogą się poszczycić równie starannie zestrojonymi trio i kwartetami – gdzie każde jedno pachnidło w kolekcji, jest samo w sobie arcydziełem i godnie ową serię reprezentuje. Chętnie wymieniłbym tu też rodzinę Homme od Diora, ale istnienie Diora Homme Cologne, położyło tę myśl na łopatki… ;) Zresztą wybitnych pachnideł w portfolio Lalique nie brakuje, że wymienię tylko Hommage (ze szczególnym naciskiem na Voyageur) oraz White, Equus, Lion i Eau de Lalique. Lalique słynie z bardzo wysokiego poziomu sygnowanych swym logo kompozycji oraz co najbardziej cieszy – z niezłomności i konsekwencji w dbałości o ich topowy poziom (jakość kompozycji i samych perfum). Nie zdradzili ideałów perfumiarstwa, rzucając się w pogoń za łatwym zyskiem i za to bardzo ich szanuję oraz cenię.

Lalique - Encre Noire A L'Extreme EdP

Pierwszy Encre Noire był szokiem, przełomem, rewolucją i objawieniem w jednym, podobnie jak YSL M7, Joop! Homme, JPG Le Male, czy Dior Fahrenheit. Jest niedoścignionym precedensem, zapachem instytucją, klasą i odrębnym gatunkiem sam w sobie (wiecie, są skutery i jest Vespa). Cechuje go tak przełomowe, specyficzne i oryginalne brzmienie, iż nic nie może się równać z tutejszym ujęciem jakże wdzięcznej i wszechstronnej vetivery. A tutejsza jest jednocześnie ciepła i zimna, mokra i sucha, ziemista i piwniczna, tajemnicza, otulająca, gorąca i przede wszystkim wyrazista oraz diabelnie niepokojąca. Hmmm, w sumie dla lepszego zrozumienia specyfiki tych perfum, wypadałoby pokrótce przybliżyć pozostałe trojaczki… Premierowy Encre Noire z 2006 roku, to trudny i wymagający zapach, ale zadziwiająco łatwo go pokochać i dosłownie zachłysnąć się wybitnie niszowym (choć mowa o mainstreamie) charakterem tych wyjątkowych perfum. W 2013 roku, zapach doczekał się odświeżonej kontynuacji, w postaci nie mniej ujmującego i równie pięknego Encre Noire Sport – przy czym w moim odczuciu to „Sport” w nazwie robi temu pachnidłu więcej szkody niż pożytku.

Lalique - Encre Noire Sporta wystarczyło nazwać Sport per Light, by klienci załapali, że to wersja na lato…

Niefortunna i poniekąd szufladkująca nazwa, szereguje zapach w roli czegoś banalnego – gdy EN Sport jest po prostu klasycznym Encre Noire, tyle że w wersji light!. Bukiet jedynie nieznacznie wydelikacono, rozcieńczono i odświeżono – czyniąc z tych perfum wyborną kontynuację brzmienia pierwowzoru, ale stworzonego z myślą o lecie i gorących porach roku – kiedy to EN staje się nieznośne i w zasadzie niezdatne do noszenia. Encre Noire jest zapachem ciężkim, wyrazistym i bardzo inwazyjnym, więc jego klasyczna odsłona latem męczyła, dusiła i przeszkadzała, swym bujnym, zwalistym i przytłaczającym brzmieniem. Remedium na te dolegliwości stał się właśnie Sport/Light, którego delikatniejsze, dyskretniejsze i bardziej orzeźwiające brzmienie, wprost wybornie koresponduje z upałem i duchotą. A dzięki temu rozwiązaniu, możemy cieszyć się niedoścignionym brzmieniem Encre Noire przez okrągły rok… Podobnym posunięciem wykazał się Ellena, odpowiadając na modły fanów i komponując Terre d’Hermes w wersji Eau Tres Fraiche.

vetivera suszona

Po rewolucjonizm klasyku i jego wersji odświeżonej, przyszła pora na najmocniejszy, najbardziej skoncentrowany, zintensyfikowany i najbardziej esencjonalny punkt programu, czyli L’Extreme, którego trwałością i projekcją, prawdopodobnie będziecie zawiedzeni… Ale nim zapalicie gromnicę i zaczniecie odczyniać uroki, sypiąc solą (bezglutenową) przez lewe ramię – znów przypominam iż jest to EdP, więc gorsza nośność i słabsza trwałość względem wersji toaletowej, jest tu jak najbardziej naturalna. Po prostu tak musi być i żadna w tym wina nosa ani producenta. Gdyby ciepłota naszej skóry oscylowała gdzieś pomiędzy 40-50 stopni Celsjusza, wówczas zapach projektowałby jak należy i zgodnie z intencją autora. Obawiam się, że nasze 36,6 to prawdopodobnie za mało, by podnieść ten zintensyfikowany ekstrakt ze skóry z pełną mocą i pozwolić mu w pełni rozwinąć skrzydła. Zresztą rozczarowujące osiągi L’Extreme nie są odosobnionym przypadkiem – wszak od lat spotykam się z zależnością, iż w warunkach użytkowych wersje EdP i Parfum pachną krócej, płycej i mniej okazale niż wersje toaletowe (Terre d’Hermes EdP, YSL Opium EdP, Boucheron Jaipur EdP, Dior Fahrenheit Le Parfum, D&G PH Intenso, etc.). Tym niemniej, Nathalie Lorson i tak wspięła się tym pachnidłem na wyżyny swego warsztatu – prezentując Extreme, godne swej wiele obiecującej nazwy i w pewnych kwestiach przebijające nawet oryginał (wyśrubowana esencjonalność vetivery i zaskakująco balsamiczny finisz). Nie przesadzam, ten zapach jest zaiste monstrualny i absolutnie majestatyczny, to wyciąg, esencja i zagęszczony sok z Encre Noire i nie wyobrażam sobie wspanialszego i bardziej wzniosłego ukoronowania tej serii – tyle, że nieubłagane prawa fizyki, podcięły ambitnemu konceptowi skrzydła i tyle…

reklama encre-noire-extreme

Pierwszy psik i poczułem przejmujący powiew grozy… poczułem vetiver tak głęboki, że aż gorzki, wręcz apteczny – gdy w klasyku jest on przełamany zieloną świeżością cyprysa i źdźbeł vetiverowej trawy. Tu nie zastosowano żadnych zmiękczaczy, a wręcz przeciwnie – da się tu wyczuć dodatek podkręcającego tę gorzką wytrawność kłącza irysa, stąd niektórym osobom całkiem słusznie (choć tylko przez chwilę i na samym początku) będzie się L’Extreme kojarzył z Diorem Homme Parfum. Wprawdzie już po paru minutach tę muśniętą irysem gorycz całkiem skutecznie rozświetla gęste kadzidło (słodkawo mleczny zapach grudek, a nie dym palonego), ale zapach i tak zapiera dech swym rozbuchanym, dzikim, wręcz barbarzyńskim ujęciem vetiveru. Im dłużej zapach gości na skórze, tym gorycz czystego olejku z korzenia vetivery ustępuje miejsca balsamicznej słodyczy, piękniejąc i cywilizując się z każdą minutą. Co więcej pomimo tytularnej intensyfikacji, nic tu nie jest gryzące, przerysowane, ani dokuczliwe – wręcz przeciwnie, odnosi się wrażenie idealnego wyważenia pomiędzy drapieżnością vetiveru, a jowialnością balsamicznych żywic.

Lalique - Encre Noire A L'Extreme EdP box

Jedyne co może mącić ten porażająco piękny spektakl, to wrażenie niedosytu, przygaszenia i przesadnego oddalenia wątku przewodniego. Człek (tu ortodoksyjny fan EN) chciałby się tym zaciągać i inhalować bez reszty, niestety z każdym kwadransem zapach łagodnieje – przechylając ciężar kompozycji w stronę jej balsamicznego serca. Balsamicznego do tego stopnia, iż odnoszę wrażenie że Nathalie umyślnie sięgnęła po jej cały dostępny arsenał (olibanum, elemi, galbanum, styraks, labdanum, benzoes) – i po prostu skąpała akord bazy w miękkich obłościach szlachetnych żywic. Daje to wrażenie większej dojrzałości, ogłady i szlachetności względem wcześniejszych, nieco dzikich i narowistych odsłon EN – co poniekąd jest prawdą, ale jednocześnie L’Extreme jest tym najcichszym, najdyskretniejszym i najbardziej powściągliwym z całej trójki. Premierowy Encre Noire miotał się od ziemistości po grozę, rozpalał i doprowadzał do gęsiej skórki, gdy wersja Extreme dokłada do powyższego schyłek w iście sensualnym klimacie…

ciemna droga

Nawet spoglądając na głęboką barwę cieczy we wnętrzu flakonu – nie wierzyłem, że coś już tak bardzo intensywnego i wyrazistego jak EN można bardziej zintensyfikować i przede wszystkim, po co… Opcje są dwie, pierwszą jest marketing (czyli upchnięcie w portfolio czegoś z jakże modnym Intense, Extreme lub Parfum), a drugą szczera chęć podarowania fanom ekstraktu, z ich ukochanego pachnidła. W moim odczuciu Lalique zgrabnie pogodziło obie funkcjonalności, bo zapach rzeczywiście jest tym czym jest (Extreme i EdP), a nie tylko czczą fasadą – wykreowaną naprędce w celu zwiększenia zysków, schlebienia modzie oraz co najistotniejsze, stanowi godne zwieńczenie całej serii. L’Extreme choć wyraźnie mniej nośny z całej trójki, jest jej niekwestionowanym ukoronowaniem, kwintesencją i absolutem z Encre Noire. I jak na ironię, pomimo iż L’Extreme jest najdelikatniejszą z wszystkich odsłon EN, jest też najbardziej zmienną i ewoluującą. To pierwsze Encre Noire, które sprawia wrażenie podziału na co najmniej dwa wyraźne akordy (nie jest niemal monotematycznym monolitem) i posiada najbardziej obfitującą, w wyczuwalne składniki i subtelne niuanse fabułę. I oto mam dylemat – bo z jednej strony dostajemy więcej, w bogatszej i intensywniejszej aranżacji, ale wyartykułowano to delikatniej i w mniej okazałej formie… Z delikatniejszej ekspozycji tych perfum ucieszą się chyba wyłącznie osoby na których klasyk dosłownie buchał płomieniami – choć latem ta przygaszona projekcja, będzie jak znalazł…

reklama Lalique - Encre Noire A L'Extreme EdP

Jeśli tak jak ja, kochacie Encre Noire pasjami, to wiecie, że trojaczki Lalique, jak żadne inne pachnidła na świecie są hołdem dla tahitańskiej trawy. Vetivery uświetnionej i ujętej w bodaj najbardziej wyjątkowy, okazały, wielowątkowy, charyzmatyczny, wyrafinowany i specyficzny sposób, z jakim, się zetknąłem w perfumiarstwie. Jakby to pompatycznie nie zabrzmiało, dając nam Encre Noire – Lalique podarowało nam absolutnie bezprecedensowe i porywające arcydzieło, poświęcone jednej z wdzięczniejszych i bardziej wszechstronnych nut, jakim jest vetiver. A z czasem i do kompletu dwa inne pachnidła, pozwalające cieszyć się cudownym brzmieniem vetiveru przez absolutnie cały rok i najpełniejszym spektrum doznań. Otrzymaliśmy trojaczki, które wiernie i w zgodzie z ideałami Lalique rozszerzyły potencjalny krąg oddziaływania temu arcy spektakularnemu brzmieniu… Mamy więc EN Sport na lato i upały, czyli okoliczności w którym zwaliste i przytłaczające ujęcie vetiveru klasyka peszyło, przeszkadzało i męczyło. Jest też klasyczne Encre Noire EdT, którego okazałe, na wskroś szlachetne brzmienie z łatwością daje znać wszystkim, że oto przybyliśmy, albowiem tak niebanalnego i intrygującego brzmienia nie sposób zignorować. I na koniec dostaliśmy unurzanego w balsamicznych żywicach L’Extreme, jakby komuś było mało tej jego vetiverowej wytrawności i wszechstronności…

koreń vetivery

Piszę o balsamicznych żywicach, ale nim dotrwacie do tego stadium, Wasze nozdrza czeka pacyfikacja w połączeniu z egzekucją. Otwarcie, to prawdziwa orgia dla zmysłów złaknionych vetiverowego armageddonu, który znamy z klasyka, ale zgodnie z intencją nazwy i genialnej Nathalie Lorson, zintensyfikowanego do granic percepcji… Ten Vetiver jest tak gęsty i wytrawny, że chwilami aż gorzki i apteczny – ale przede wszystkim jest to najprzedniejszy ekstrakt z korzenia vetivery, wzbogacony kameralnym dodatkiem korzenia irysa. Obecność irysa jeszcze bardziej wzmacnia siłę oddziaływania i podkreśla wprost niebotyczną, arcy wyżyłowaną wytrawność tutejszej vetivery. Chwilami odnoszę wrażenie, że by wycisnąć z niej wszystko, tę vetiverę spalono, niemal ją zwęglając, co Nathalie – jako rezolutna kucharka, stara się ukryć, zatapiając całość w miękkiej toni balsamicznych żywic. Zapomnijcie o bergamotce i cyprysie w otwarciu, tu niepodzielnie rządzi vetivera – zaś żywice same o sobie przypomną, pojawiając się około 2 godzin od aplikacji. Te perfumy przypominają wybujałą i wyżyłowaną wariację na temat ekstraktu z vetivery, ale ileż piękna w tym szaleństwie… Oczywiście piękna dla fanatyków i ortodoksów tej nuty lub kogoś kto przynajmniej oswoił się z magią klasycznego Encre Noire, który sam w sobie jest zapachem wymagającym i nie dla każdego. L’Extreme wybrzmiewa wprawdzie ciszej i dyskretniej niż klasyk, ale nie można zapominać, że wciąż emanuje przymiotami swego protoplasty, które do łatwych w odbiorze nie należą, a zwłaszcza w wersji zintensyfikowanej.

Lalique - Encre Noire EdTkoniec końców wychodzi na to, że pod względem trwałości i siły rażenia, klasyk wciąż nie ma sobie równych…

O Ile wersja Sport jest tą kipiącą świeżością, najlżejszą i najłatwiejszą w odbiorze (dosłownie Encre Noire w wersji light) odsłowną klasyka – L’Extreme pod względem ciepłoty kompozycji, zgodnie z oczekiwaniami jest jej przeciwieństwem. Sport jest rześki, spontaniczny, wesoły i raczej chłodny – gdy L’Extreme jest stateczny, poważny, niemrawy, majestatyczny i zdecydowanie ciepły, choć dopiero w swej dojrzałej, najmniej narowistej fazie. Najbardziej rozchwiany jest pod tym względem klasyk, który ma tę przypadłość, że bucha zarówno gorącem jak i zimnem na raz. Zwróćcie uwagę, że Nathalie zadbała nawet o autentyzm i odwzorowanie okoliczności dla tego detalu. Usytuowany pośrodku Encre Noire raz bywa chłodny i zimny, a raz ciepły i przytulny, raz wiele od niego chłodem, a raz bucha żarem – zresztą o tej specyficznej zmienności, swoistym termicznym rozchwianiu Encre Noire, wspominałem już lata temu, zachwycając się mnogością odsłon vetiveru, w tym zacnym pachnidle… W L’Extreme tego rozchwiania nie uświadczycie, a zapach utrzymuje dość równą ciepłotę kompozycji – od jej ultra arcy wytrawnego początku, po ujmujący i upojnie balsamiczny schyłek. Schyłek jakże piękny, czarujący i kojący, zupełnie odmienny od wybrzmiewającego vetiverą schyłku, którego zakosztowaliśmy u protoplasty, ale jakże cudnie i zmysłowo ścielący się na skórze… Coś za coś, ale dlaczego, to nie pachnie intensywniej!?Lalique Encre Noire A L'Extreme EdP

rok powstania: 2015

nos: Nathalie Lorson

projekcja: dobra z czasem umiarkowana

trwałość: dobra, 6-7 uczciwej bytności na skórze

Głowa: bergamotka, żywica elemi, cyprys,
Serce: haitańska wetyweria, wetyweria, irys, kadzidło,
Baza: paczula, drzewo sandałowe, benzoes,


Tagged: benzoes, bergamotka, blog o perfumach, cyprys, drzewo sandałowe, Encre Noire, Encre Noire Sport, haitańska wetyweria, irys, kadzidło, Lalique, Lalique - Encre Noire A L'Extreme EdP, najnowsze perfumy Lalique, Nathalie Lorson, o perfumach, opis perfum, paczula, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, przecudnej urody perfumy pachnące drapieżną vetiverą i jowialnym kadzidłem, przepięknie zintensyfikowane Encre Noire, recenzja perfum, recenzje perfum..., wetyweria, zapach pełen sprzeczności, żywica elemi

Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra