Quantcast
Channel: perfumomania
Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

James Heeley – Sel Marin, czyli nie marynarz, a szczur lądowy…

$
0
0

Cardinal Heeleya okazał się porażająco autentyczny w emanowaniu chłodem, wyniosłością i umartwianiem, jakże specyficznym dla gotyckiej katedry – ale obawiam się, że Sel Marin nie podziela poziomu autentyzmu tego pierwszego… co niekoniecznie oznacza wadę i koniec świata, ale po kolei…

James Heeley - Sel Marin

Widząc próbkę* opatrzoną jakże sugestywnym Sel Marin, mój żołądek z automatu i profilaktycznie, przełączył się w tryb „choroby morskiej„. Z jak zawsze otwartym pytaniem: czy i jak mocno będzie bujało?. Z kompozycjami w klimacie „wodnym„, „ozonowo morskim„, czy mówiąc bardziej eufemistycznie „morskiej bryzy” jest ten problem – iż ciężko jest tu wymyślić coś nowego i pozytywnie potencjalnego klienta zaskoczyć. Podkreślam POZYTYWNIE, bo wynalazków inspirowanych zabójczą świeżością germańskich detergentów piorących i siermiężnych kostek do czyszczenia toalet nie brakuje. Niby morski świeżak kojarzy się z prostotą i lekkością, by nie powiedzieć banałem – ale spłodzenie czegoś takiego i na dodatek oryginalnego, jest w dzisiejszych czasach dla perfumiarza nie lada wyzwaniem. Serio, serio, zwłaszcza że różnica pomiędzy niewymuszoną i wdzięczną świeżością, a ordynarnym i tandetnym banałem, jest dla tego rodzaju kompozycji nader płynna, wręcz rozmyta…

*Edytko, stokrotne dzięki za próbkę :*

James Heeley - Sel Marin w pudełku

Nie nadwyrężając Waszych równie podatnych na „bujanie” żołądków, śpieszę z dobrą nowiną, iż nie ma powodu do „torsji„… Heeleya upchnięto gdzieś pomiędzy genialnym Acqua di Sale od Pro Fumum Roma i jego podróbą czyli Il Profumo Aria di Mare, a dennym (dosłownie) Pioggia Salata, również w wykonaniu Il Profumo. Co więcej zapach ma w sobie coś z Eau de Lalique (ta ziołowa koperkowatość), czyli nie jest jakimś tam sobie trywialnym zapaszkiem o tematyce morskiej, choć jego pierwsze takty okazały się traumatyczne (stąd wzmianka o Pioggia Salata). Pierwsze sekundy są koszmarem w rodzaju sztachnięcia się środkiem do czyszczenia kabin prysznicowych, o zapachu morskiej bryzy, ale na szczęście ten dysonans trwa 10 do 20 sekund, po czym kompozycja stabilizuje się i zaczyna pachnieć tak jak rozkminił to sobie jej twórca.

James Heeley - Sel Marin foto

Ustabilizowane i stopniowo rozkwitające otwarcie jest może nie śliczne, ale urocze i niebanalne. Takie jakby lekko melonowe, burzowe, roślinne i jednocześnie subtropikalne jak ogródek nilowy/monsunowy Hermesa (ave Jean Claude Ellena!). Próżno tu szukać zapachu morza, tracącego wonią ryb, soli, glonów i wodorostów, Sel Marin to „pseudo morska” aranżacja – pseudo, bo utkana głównie z wszelkiej maści roślin, ale jakże przy tym wdzięczna i wymuskana. Zatem nobilitujące konotacje z Eau de Gentiane Blanche Hermesa i wspomnianym Eau de Lalique (notabene oba również autorstwa Jean Clauda Elleny), są tu jak najbardziej na miejscu. Jest wzniośle, niebanalnie, szykownie, lekko wytrawnie, wręcz sucho (jak w Gentiane Blanche), co przydaje kompozycji jeszcze więcej wykwintności, elegancji i polotu. Czuć tu przesuszone słońcem zioła i zblakłe na wietrze przyprawy, a gdzieś w tle czai się ostatnie tchnienie olejków w skórce jakiegoś odległego cytrusa.

James Heeley - Sel Marin kilka

Zaprawdę powiadam Wam, to nie jest jakiś tam banalny morski świeżak… W tym dojrzałym stadium akordu serca, zapach zaczyna mi odrobinę przypominać Bowling Green Geoffreya Beene oraz Balmain Pour Monsieur – właśnie w kontekście oryginalności i formy ujęcia akcentu cytrusowego. Ów cytrus, ciężki, wręcz tłusty i przytłaczający swą głębią, pięknie komponuje się z wytrawnością aromatycznych i suchych jak pieprz ziół i wysuszonego słońcem zielska – tworząc naprawdę oryginalną, intrygującą i całkiem przyjemną w noszeniu całość. O ile w przypadku Balmaina miałbym obiekcje, czy przywdziać jego ciężką zbroję w duszny, letni wieczór – to z dużo lżejszym w odbiorze Heleey’em, nie mam tych obaw. Zapach jest owszem, bardzo złożony jak na „swoją ligę” i w akordzie serca stosunkowo masywny – ale wyjąwszy aspekt tego masywnego cytrusa w akordzie środkowym, summa summarum pachnie oryginalnie i stosunkowo lekko. Co więcej, początkowo utyskiwałem na jego kiepską trwałość, ale po kilku dniach noszenia w bardzo różnych warunkach (spora rozpiętość temperatur i wilgotności powietrza), zauważyłem że towarzyszył mi od 4 do ponad 6 godzin. Powiecie że to niewiele, ale jak na tę grupę olfaktorczną i delikatność z jaką zapach zaaranżowano, to naprawdę dobry wynik.

James Heeley - Sel Marin i James HeeleyJames Heeley i jego dzieci:)

Im dalej w las (wraz z rozwojem akordów serca i bazy) tym jeszcze trudniej uwierzyć, że mamy do czynienia z zapachem morskim/wodnym. Osobiście powiedziałbym że to umiarkowanie ciepły, półwytrawny śródziemnomorski casualowiec, osnuty na przesuszonych i skąpanych w iberyjskim słońcu ziołach – niż coś co określiłbym mianem morskiego świeżaka lub w ogóle kompozycji „wodnej„. Żeby nie było, to nie jest tak że Sel Marin w ogóle nie ma nic wspólnego z morzem – ma, choć najbardziej w akordzie otwarcia i nawet wówczas nie jest to dosłowne. Ale chodzi tu o nie do końca zdefiniowany efekt/sznyt, który daje korelacja kilku specyficznych, a nakładających się na siebie nut, niż dosłowne emanowanie klimatami marynistycznymi.

Acqua di Sale Pro Fumum Romajeśli macie nadmiar gotówki i szukacie porywającej autentyzmem kompozycji morskiej, to polecam niuchnąć powyższe…

Moim zdaniem te dyskretne namiastki, smaczki i detale tła + nazwa kompozycji to za mało, by nieco na siłę – robić z Sel Marin rasową kompozycję „morską„, bo akurat takiej brakowało w portfolio Heeleya. Ale szczerze? wcale nie postrzegam tego jako wadę, że zapach uchyla się i całkiem zgrabnie umyka od swych natywnych „marynistycznych” konotacji – ba jestem z tego powodu całkiem zadowolony😉 Tym bardziej, że zapach jest naprawdę ciekawy, zaskakująco złożony oraz wielowątkowy – stąd uważam, że w roli niezobowiązującego, śródziemnomorskiego casualowca, sprawi się znacznie lepiej. Powiem tak, Sel Marin odarty ze swej „morskiej” segmentacji, robi dużo lepsze wrażenie, niż ścigając się o palmę pierwszeństwa z resztą świata i niedoścignionym Acqua di Sale – z którym nikt i nic nie ma szans, w kwestii sugestywności i autentyzmu morskiej scenerii jaką tworzy…James Heeley - Sel Marin EdP

rok powstania: 2008

nos: James Heeley

projekcja: umiarkowana, później dyskretna

trwałość: w zależności od aury, od dobrej po dostateczną

Głowa: bergamotka, cytryna, nuty zielone,
Serce: sól, woda morska, trawa morska, mech,
Baza: piżmo, cedr, skóra,


Tagged: bergamotka, blog o perfumach, cedr, cytryna, James Heeley, James Heeley - Sel Marin, mech, nuty zielone, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, piżmo, recenzja perfum, recenzje perfum, sól, skóra, trawa morska, udawane perfumy wodno morskie, woda morska, zapach pseudo morski

Viewing all articles
Browse latest Browse all 427