Na wstępie uprzedzam, że nim przejdę do meritum, będzie sporo offtopu i przykładów, ale zapewniam iż jest to niezbędne zarówno dla wyłuszczenia fenomenu tworzenia jakże modnych dziś Intense – jak i podkreślenia, dlaczego akurat ten jest wyjątkowy…
Sięgając po próbkę Chrome Intense, byłem niemal pewien, że robię to tylko dla formalności i przejadę się po nim niczym Gordon Ramsay, po uczestnikach Hell’s Kitchen… Wprawdzie dopisek Intense i wyrazisty kolor mikstury zwiastują coś solidnego – ale nie do takich sztuczek uciekają się producenci, by ich produkt przynajmniej wyglądał drogo i poważnie. Ale wyobraźcie sobie, że tym razem to nie ściema!. Wprawdzie nadal uważam, że próba intensyfikowania wszystkiego co się nawinie, a zwłaszcza z definicji lekkich świeżaków – jest równie trafiona, co chadzanie do McDonald’s na sałatkę (oczywiście bezglutenową i wegańską) – ale nie od dziś wiadomo, że moda i trendy rządzą się własną logiką… Wedle tejże pokrętnej logiki powstają zintensyfikowane (czyli ciężkie) wersje letnich i ultra lekkich ozonowo morskich świeżaków, które oferuje się klientom – próbując im wmówić, że to „rewolucja” i właśnie tego potrzebowali do pełni szczęścia.
Nadążacie? Ja wiem, że to wygląda jakbym szukał problemu tam gdzie go niema, ale pozwólcie, że dla lepszego zilustrowania tego zjawiska – podeprę się innym absurdem, czyli tabletami. Jak wiadomo rynek nie znosi próżni i jakiś czas temu, pewien geniusz marketingu – wziął zwykłego ultrabooka (to taki ultra mobilny laptop, skonstruowany z naciskiem nie na osiągi, a maksymalnie długi czas pracy na baterii), uwalił mu klawiaturę i większość gniazd rozszerzeń – aby zaoferować go tłuszczy, jako nowe, rewolucyjne i zupełnie suwerenne urządzenie. No zaraz zaraz, ale jak na tym wygodnie pisać, albo podłączyć więcej niż jedno urządzenie peryferyjne – wciąż przy tym zachowując ergonomię i mobilność? Spokojnie, wychodząc naprzeciw potrzebom klientów, przedsiębiorczy producent nieprzypadkowo oferuje w opcji zewnętrzną klawiaturę oraz całe wiadro ekstra przejściówek, kabli i peryferiów – protezując nimi bazową funkcjonalność, którą wcześniej temuż urządzeniu zabrano!. Przemilczmy, że komplet, czyli tablet plus wiadro niezbędnych dodatków zwykle wychodzi około dwa razy drożej niż tradycyjne urządzenie w jednym kawałku – że o estetyce, zwartości, ładzie, ergonomii i mobilności nie wspomnę…
Poważnie, w moim odczuciu tablet to przykład innowacji, która niewiele sobą wniosła (co innego tablet z wpinaną i wypinaną klawiaturą, zawierającą komplet tych brakujący gniazd), poza stworzeniem kolejnych, wcześniej nieznanych problemów i specjalnie wypracowanych dla tych problemów rozwiązań. Przykładem podobnego absurdu jest syrop na mokry i suchy kaszel – ale po co się nad tym zastanawiać?. Czy nie prościej jest zrobić jeden syrop, który zadziała w obu przypadkach? No pewnie, ale bez tej sztucznie wykreowanej szopki z dylematem, jaki się ma kaszel – jego magiczna formuła o uniwersalnym działaniu, wypada blado i zwyczajnie… Może się czepiam, ale analogiczną sytuację widzę w sytuacji, gdy ktoś bierze produkt perfumeryjny, który działa (tu lekkiego ozonowego świeżaka), a następnie psuje go lub modyfikuje – by wypuścić go ponownie, ale przybranego w nową ideologię, zupełnie przypadkiem zgodną z najnowszymi trendami oraz równie nową, mniej lub bardziej urojoną funkcjonalność. Tadaaaaam! zatem tym z Was, którzy jakimś cudem nie znaliście kultowego Azzaro Chrome – przedstawiam nowego i jeszcze lepszego Azzaro Chrome Intense! Taaaak wiem, stary dobry Chrome ma się świetnie i wciąż jest oferowany – ale metodologia i motywy którymi się posłużono przy wdrażaniu Intense jest bardzo podobna do genezy powstania naszego tabletu i syropu na kaszel. Czyli zróbmy coś nowego, a potem się wymyśli dlaczego…
Ok, a teraz na poważnie, bo choć geneza powstania Chrome Intense jest równie naciągana co wskaźniki, za pomocą których amerykanie obliczają poziom inflacji dolara – Azzaro Chrome Intense pachnie w swych nowych szatach naprawdę dobrze, ba wręcz wyśmienicie! Serio, serio! nawet otwarcie ma zupełnie odmienione (nieświeżakowe) – choć nawet ono nijak nie zdradza tego, co będzie się działo z zapachem później. A dla pełnego poparcia i uzasadnienia użycia dopisku Intense, najistotniejsze jest to co się dzieje z zapachem później, a konkretnie o sposób w jaki w tą świeżą, choć wcale nie lekką konstrukcję, wpleciono gęste i zawiesiste inkantacje balsamiczno ambrowe – które nieznacznie, ale jednak wyczuwalnie odmieniły krój kompozycji, przydając jej cech najprawdziwszego Intense!
W otwarciu witają nas gęste, mocno dojrzałe i zawiesiste cytrusy, jakby rzeczywiście zagęszczone i wyostrzone imbirem, jałowcem i ostrymi nutami ozonowymi. O dziwo pachnie to naprawdę interesująco, rześko i w pewnym stopniu niepowtarzalnie, choć głównie ze względu na wyrazistość i masywność akordu. W tej fazie zapach jest zielony, ozonowy, nieco morski, choć bardziej przypomina włoskiego ziołowo roślinnego casualowca, niż klasycznego morskiego świeżaka. Zresztą akcenty ozonowe stanowią tu jedynie tło dla chwilami ultra wyrazistego i wysoce wytrawnego motywu przewodniego, utkanego z arcy esencjonalnej zieleni. Ośmielę się stwierdzić, że zapachowi niewiele pod tym względem brakuje do dawnego Isseya, Bvlgari, czy Rive Gauche od YSL oraz kultowego Dolce & Gabbana Pour Homme (tego sprzed 135 reformulacji). Jest więc męsko, szorstko, wyraziście i aromatycznie, a wszystko za sprawą niesamowicie mocno ujętych nut ziołowo zielonych, doprawionych piżmem i purystycznymi akcentami ozonowymi. A po chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej pipety, gdzieś z głębi bukietu, zaczynają się przebijać nieśmiałe akcenty balsamiczne.
Zapach dojrzewa i wybrzmiewa swą wyrazistą, wytrawno zielono ozonową melodią całkiem długo, nim bukiet dojrzeje i uleży się na skórze na tyle, by przejść do meritum. I nie jest nim bynajmniej agresywna esencjonalność, pylistość, ani piżmowość, a najprawdziwsze, miękkie, powłóczyste i snujące się rytmy ambrowe!. Wpierw delikatnie i nieśmiało przebąkując, by z czasem dać o sobie znać znacznie obfitszymi tchnieniami. Naprawdę trudno uwierzyć, że to połączenie, w teorii niemożliwe do pogodzenia zadziała – ale okazuje się, że jest to możliwe i to z całkiem sensownym i spójnym w odbiorze skutkiem!. Ten wyrazisty killer, którego moc i projekcja rośnie z każdym kwadransem bytności na skórze, naprawdę zaczyna ewoluować w stronę czegoś, co można określić mianem drzewno piżmowo balsamicznego Intense!. Intense, a nie udawanej i rachitycznej popierdółki, o nośności i brzmieniu Pumy Sync…
Z tym że nie jest to powłóczysta balsamiczność jaką znamy choćby z perfumowanych Diorów – a jedynie obłe wykończenie ponadprzeciętnie nośnych konturów, całkiem nośnej i wartkiej kompozycji. Warto tu zaznaczyć, że już klasyczny Chrome mógł poszczycić się naprawdę solidną projekcją i trwałością, którą w przypadku Intense można śmiało określić jako zbliżoną. W praktyce wciąż jest to poziom głośności dawnych Isseyów, Bvlgari i Aqua di Gio Armaniego – ale przypominam, że mowa o nowożytnej kompozycji i skleconej ewidentnie pod schlebianie modzie i trendom, więc punkt dla Azzaro za jaja i solidne podejście do tematu!. Wprawdzie zapach niewiele wnosi sobą nowego, ale na plus zaliczyć mu należy zgodność nazwy i wizerunku z treścią, solidne brzmienie oraz równie solidne parametry jakościowe – co w przypadku „Intense” wcale nie jest takie oczywiste*… Powiecie że podobne parametry ma pierwszy z brzegu tablet, tfu zapach – z tym że ten zrobiono naprawdę solidnie, nie nakłamali mu w specyfikacji, odnośnie czasu pracy na bateriach – no i w cenie dostajemy przypinaną klawiaturę oraz komplet niezbędnych akcesoriów…
*no chyba, że tak jak w tym przypadku, jest to EdT – co wiele tłumaczy w kwestii nośności i trwałości…
rok powstania: 2015
nos: anonimowy geniusz i altruista z doliny krzemowej
projekcja: bardzo dobra
trwałość: dobra
Głowa: bergamotka, grejpfrut, imbir, hedione,
Serce: nuty ozonowe, porost, jaśmin wodny,
Baza: ambra, piżmo, mate, nuty drzewne,
Tagged: ambra, Azzaro - Chrome Intense, balsamiczny świeżak na lato, bergamotka, blog o perfumach, grejpfrut, hedione, imbir, jaśmin wodny, mate, naprawdę ładny świeżak, nowe perfumy od Azzaro, nuty drzewne, nuty ozonowe, o perfumach, opis perfum, ozonowo morski zapach z nutą balsamicznej ambry, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, piżmo, porost, recenzja perfum, recenzje perfum
