Marka zupełnie dla mnie nowa, ale już za pierwszym podejściem mile mnie zaskoczyła… jeśli wspominacie z rozrzewnieniem lata 80 i 90, wychowaliście się na jeansowych ubraniach, Roxette, Jacksonie, DJ Bobo, Dr. Albanie i pamiętacie dźwięk wciąganej przez wieżę Hi-Fi kasety – Black Dianthus znów przeniesie Was w tamte lata, a przynajmniej olfaktorycznie… jeśli lubicie oldskulową klasykę w rodzaju Adidasa Original (Classic), (którego notabene Black Dianthus najbardziej mi przypomina), wodę Kanion, albo coś trącącego klasyczną wodą golibrody – to te perfumy są właśnie dla Was…
Pachną klasycznie i pomimo swojej, (a ostatnio bardzo modnej) konwencji uniseksowej – są na tyle męskie, że czując je przykładowo na widzianej od strony „niderlandów” personie, w wydekoltowanej koszulce i obcisłych rurkach – nie trzeba zaglądać jej w dowód, celem ustalenia płci… mam wrażenie, że gdzieś tam w tle bukietu drzemią charakterystyczne dla kroju kompozycji retro – aldehydy, które zręcznie i niezbyt przesadnie wpleciono w bukiet… a przynajmniej takie odnoszę wrażenie… to w sumie nowa kompozycja, ale wąchając ją – trudno oprzeć się wrażeniu, że zgłębiamy coś leciwego i w obecnych czasach w zasadzie nieobecnego na perfumeryjnych półkach… no ale od czego mamy niszę…
Black Dianthus to połączenie cytrusów z kwiatami i ziołami – a całość podbito aldehydami i uzupełniono kameralną słodyczą (stawiam na bób tonka i goździk, który wybrzmiewa podobną słodkością), które skorelowano ze sobą w całkiem zgrabny miks, o wielu smaczkach… zapach jest świeży i wytrawny, posiada bardzo męski, nieco koloński sznyt i zarazem ciepłą i otulającą głębię – podbitą słodyczą kwiatów, przypraw (jest tu też muszkat) i wspomnianych aldehydów… dla młodszych odbiorców te perfumy będą trącić starym dziadem – ale zapewniam, że osoby nie reagujące konsternacją na widok „pleców” telewizora kineskopowego, poczują się z tym zapachem jak w domu… i nie chodzi mi o bezsprzecznie męski i bardzo dojrzały charakter tych perfum – lecz o ich klasyczni oldskulowe zacięcie, specyficzne dla męskich brzmień z przed raptem 20-30 lat…
Te perfumy to połączenie klimatów Beene Grey Flanel, Adidasa Active Bodies (w otwarciu) i Tabac Original, CK Obsession Men (w sercu) oraz Adidas Original, Zielone Polo Ralpha Laurena, Azzaro Pour Homme, Drakkar Noir, YSL Rive Gauche (faza dojrzała), a więc całkiem imponujące kompedium, zwieńczone pokaźną porcją mchu dębowego i co najmniej 2 milionów innych składników uzupełniających, które ze względu na swój marginalny udział – nie dają się wyodrębnić, za to solidnie wzbogacają warstwę tła kompozycji… najbardziej urzekła mnie głęboka, rozgrzewająca i odrobinę rozedrgana kolońskością, otulająca słodycz, emanująca z serca bukietu… no wypisz wymaluj klimaty nieprodukowanego już Adidasa Original – po którego poznaniu, długo i z rozrzewnieniem, pławiłem się w ramionach nostalgii…
Paradoksalnie to nie jest drapieżny killer, od którego płaczą niemowlęta, a kury przestają się nieść – zapach ma bardzo umiarkowaną projekcję i trwałość, a tym co go wyróżnia, jest dość nietypowy przebieg akordów… wpierw jest koloński, świeży, cytrusowo aldehydowy, by z każdą chwilą coraz bardziej wysłodzić się przyprawami i upojnym kwiatem goździka i subtelną tonką w akordzie serca – i w finiszu, znów popaść w znajome klimaty oldskulowo kolońskie, wyraźnie podbite wytrawnością mchu i wetivery… dość specyficznego rabarbaru, wiśni i lukrecji nie zwietrzyłem i biorąc poprawkę na bardzo klasyczny krój kompozycji – niespecjalnie mnie to dziwi…
2013
Skład: goździk (roślina), pokrzyk wilcza jagoda, czerwone jagody, wiśnia, lukrecja, rabarbar, tymianek, wetyweria,
Tagged: blog o perfumach, czerwone jagody, goździk (roślina), Il Profvmo - Black Dianthus, klasyczne perfumy, klasyczne perfumy męskie, lukrecja, o perfumach, oldskulowe perfumy, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, perfumy pachnące jak Adidas Classic Original, perfumy podobne do Grey Flannel, pokrzyk wilcza jagoda, rabarbar, recenzja perfum, recenzje perfum..., retro perfumy, tymianek, wetyweria, wiśnia
