Niestety nieżyt górnych dróg oddechowych nieco się przeciąga, więc dziś zmuszony jestem znów zaserwować Wam temat zastępczy… gospodarka wolnorynkowa przyzwyczaiła nas, że różne towary (i co ważne usługi) mamy prawo reklamować… jeśli coś ma wadę lub zepsuło się reklamujemy, a ostatnio reklamujemy na potęgę i z byle powodu – zwykle na osławioną „niezgodność towaru z umową„… to doprowadziło do swoistej batalii sklepy-konsumenci, bo w efekcie bezczelności grupy cwaniaków i naciągaczy, niemiłosiernie nadużywających tego przepisu – sklepy oddalają reklamacje jak leci, nawet te zasadne, tudzież imają się wszelkich forteli, by nam przyjęcia reklamacji odmówić…”chciałabym to zwrócić, bo odpadł mi frędzelek przy pantoflu„, że posłużę się przykładem bezczelnego babsztyla, oddającego ostatnio przy mnie do reklamacji rozpadające się ze starości czółenka, które zmasakrowała swym końskim platfusem przez niemal dwa lata eksploatacji, a do końca gwarancji został ledwie tydzień… szczerze powiedziawszy obuwie w lepszym stanie wykopuje się na stanowiskach archeologicznych, ale ja nie o tym…
Nie chcę się rozpisywać o prawach konsumenta, choć w naszym własnym interesie jest je znać, by móc skutecznie dochodzić swoich roszczeń – dlatego postanowiłem naświetlić temat reklamacji perfum – ponieważ dość często poruszacie ten wątek w wiadomościach… niestety perfumy to nie krem/balsam/maseczka i inne smarowidło do ryja, które choć również mogą uczulać (i tu słowo wyjaśnienia, bo znam taki przypadek osobiście – ale problemem okazał się alkoholowy nośnik, a nie jeden z toksycznych i śmiertelnie trujących składników, których profilaktycznie IFRA pospołu z UE chce dla dobra producentów syntetycznych zamienników, tfu naszego dobra, profilaktyczne zakazać)… nie słyszałem by przyjmowano zwroty perfum, gdzie jako powód podano „uczulenie” lub „alergię” na któryś ze składników, co może wydawać się dziwne – gdy zwroty na powodujące uczulenia kremy drogerie i perfumerie jak najbardziej przyjmują… może ktoś z czytelników zechce naświetlić temat?…
Załóżmy, że kupiliśmy perfumy i zrobiliśmy to zgodnie ze sztuką, czyli nie w oparciu o papierek, lecz gruntowne testy skórne (więcej na temat kupowania i testowania perfum TU), zakup jest świadomy, ale produkt nie spełnia naszych oczekiwań… no właśnie jakich oczekiwań? nie pachnie, pachnie za słabo, zbyt krótko?… paradoksalnie trwałości i nośności perfum nie da się zagwarantować, miarodajnie zmierzyć, ponieważ jest to cecha indywidualna dla każdej z osób które tych perfum użyją…. niestety chemia i specyficzne właściwości naszej skóry sprawiają, że na jednym ten sam produkt będzie pachniał dłużej i mocniej, a na innej osobie znacznie krócej i słabiej – stąd powszechne i krzywdzące opinie, że kupiło się produkt niepełnowartościowy, zepsuty, albo co gorsza podróbkę… „bo na koleżance pachnie cały dzień, a na mnie 2-3 godzinki i koniec„… – i słusznie, bo skóra koleżanki to nie nasza, więc na niej przykładowo zapach „trzyma się” niemal dobę, a indywidualne właściwości naszej własnej skóry sprawią, że zawartość nawet tego samego flakonika wyparuje ze skóry znacznie szybciej i zapewniam Was, że to nie jest wada produktu, tylko zwykły pech… stąd nikt nie przyjmie nam reklamacji, na podstawie argumentu trwałości określonego produktu na naszej skórze – tak jak, że kupione lody chcemy zwrócić bo nie odpowiada nam ich smak (są za słodkie, za cierpkie, za mało/za bardzo malinowe, etc)… niezadowolenie z osiąganej na naszej skórze trwałości perfum, nie jest podstawą do ich reklamowania, bo nie jest to parametr dający się zagwarantować przy tylu niezależnych od wytwórcy zmiennych (co człowiek to inna skóra)… dlatego odradzam spontaniczne zakupy w ciemno, lepiej odwiedzić perfumerię, zdobyć próbkę lub skorzystać z darmowego testera i przeprowadzić stosowny test na własnej skórze…
Inna sprawa to zachowanie tych samych kryteriów porównania… „kupiłam ten sam perfum co koleżanka z biura, ale na niej pachnie inaczej i dłużej, a na mnie krótko i zupełnie nie tak„… ciekawe, ale czy aby na pewno kupiła pani ten sam produkt?… zbieżna nazwa perfum i to samo logo producenta nie wyklucza, że jedna z Was kupiła EDP/Parfum, a druga EdT, albo Eau Fraiche, bo nawet jeden zapach może występować w przynajmniej kilku odsłonach w kontekście stężenia (choćby Miss Dior, które można nabyć w czterech wersjach koncentracji, a każda pachnie mniej lub bardziej inaczej niż reszta)… tak więc nim zaczniemy ciskać gromami, sprawdźmy czy aby na pewno mówimy o porównaniu dokładnie tych samych perfum (koncentracja) i czy w celu porównania ich właściwości/parametrów użyliśmy tej samej metody porównawczej… kwestionowanymi perfumami (naszymi i koleżanki) trzeba psiknąć jedną osobę, w to samo miejsce, np. po jednej na każdy nadgarstek (wyłącznie skóra a nie ubranie, na którym perfumy pachną inaczej i znacznie dłużej) i w tej samej ilości – i dopiero wówczas, gdy porównanie obu flakonów (gdzie oba to np. EdP, a nie EdP i EdT) wypada zauważalnie inaczej, możemy mówić o kupieniu podróbki, albo produktu poreformulacyjnego (koleżanka mogła kupić swoje perfumy wcześniej, a my przed miesiącem)… reformulacja też nie jest powodem do reklamacji, bo żaden producent nie gwarantuje, że formuła perfum nie może ulec modyfikacji… całkiem też możliwe, że trafił nam się nieuczciwy sklep, sprzedający perfumy o niższym stężeniu, bo przeznaczone np. na rynek amerykański – ale takie w ogóle nie miały prawa trafić do sprzedaży na terenie Europy, właśnie przez drastycznie odmienne od europejskiego odpowiednika właściwości… można to sprawdzić śledząc kody EAN (13 cyfrowy kod produktu, wybity pod kodem kreskowym) na opakowaniu i jeśli wciśnięto nam produkt nie przeznaczony do dystrybucji na terenie UE, wówczas wydaje mi się, że mamy prawo do reklamacji – gdyż ten produkt przez wzgląd na odmienne parametry jakościowe, nie jest przeznaczony do dystrybucji w Europie…
„Bo na papierku pachniał mi tydzień, a na skórze nie wytrzymał nawet 8 godzin„… i słusznie, bo papierek (bloter) nie służy do podejmowania wiążącej decyzji o zakupie perfum – tylko wstępnej oceny, czy dana kompozycja zapachowa w ogóle nam odpowiada…. zamiast nanosić perfumy na zwykle deficytową w obliczu wizyty w perfumerii, wolną powierzchnię skóry – wpierw sprawdzamy wstępnie zapach na papierku i gdy jesteśmy nim zainteresowani, nanosimy go na skórę (koniecznie naszą a nie koleżanki/kolegi!) i przeprowadzamy właściwy test na sobie… na każdym ten sam zapach ułoży się i będzie pachniał nieco inaczej, dlatego nie wolno sugerować się wonią perfum z papierka (zawsze jest przekłamana, by nie powiedzieć oszukana – szczególnie w kontekście czasu trwania poszczególnych akordów), ani jak ktoś pachnie tymi perfumami, bo dla nas istotne jest wyłącznie jak dana kompozycja pachnie na nas… do tego możemy się nadziać na wersję poreformulacyjną (czyli partia o mniej lub bardziej różniącej się od wcześniejszej wersji formule) o czym żaden wytwórca ani perfumeria nie ma obowiązku nas informować (ani interesu, bo zwykle jest to zmiana na gorsze), więc mniej lub bardziej czytelne różnice w brzmieniu, trwałości i nośności nie są podstawą do reklamowania perfum…
Na jakiej podstawie możemy reklamować perfumy?
Podstawą do reklamacji jest na pewno rażące odbarwienie, wtrącenia i widoczny osad wewnątrz flakonu (czasem jest to spowodowane nieco innym doborem składników, głównie naturalnego pochodzenia), które z czasem mają prawo zacząć się wytrącać lub kolor może w pewnym stopniu odbiegać od wcześniej nam znanego – z tym, że dotyczy to bardzo wąskiego grona perfum niszowych, produkowanych w niewielkich seriach i z użyciem naturalnego pochodzenia składników, gdzie bardzo trudno o zachowanie niezmiennej powtarzalności cech poszczególnych składników… ale jeśli kupiliśmy produkt, który w sposób rażący odbiega kolorem od wzorca (np, kupiliśmy któryś z kolei flakon), albo na dnie pływają kłaczki, farfocle lub dziwne drobinki, które bynajmniej nie są przewidzianym przez producenta ozdobnikiem (opiłki złota, płatki, korale, kamienie, piasek, etc) – wówczas jak najbardziej mamy prawo taki flakon reklamować – zarówno ze względów estetycznych jak i przez podejrzenie, że z zawartością flakonu może dziać się coś niedobrego (psują się)… zwykle właściwości i zapach perfum odbarwionych lub z wtrąceniami nie odbiega od wzorca (coś mogło się dostać do flakonu przed napełnieniem w rozlewni), ale takie coś dyskwalifikuje taki zakup jako prezent – więc w takim wypadku mamy pełne prawo do złożenia reklamacji…
Źle i zbyt długo przechowywane perfumy mogą i będą się psuły i choć teoretycznie ich termin przydatności liczy się od chwili otarcia (ikonka przedstawiająca otwarte pudełeczko z wieczkiem i wyrażoną liczbowo ilością miesięcy tzw. minimalnej trwałości), więc jeśli podczas pierwszego użycia zleżałych/zepsutych perfum poczujemy specyficzną woń, zwykle zapach kojarzony z przyprawą maggi (lubczyk), pleśnią i stęchlizną, a zapach sprawia wrażenie zepsutego/niepełnego – wówczas prawdopodobnie mamy do czynienia z perfumami przeterminowanymi (pomimo iż nigdy nie były otwarte), a które w wyniku zbyt długiego, nieprawidłowego (narażenie na wysoką i szokująco zmienną temperaturę) po porostu się zepsuły i to również jest podstawą do reklamacji…
Jeśli kupiliśmy perfumy z myślą obdarowania nimi kogoś bliskiego, a dostaliśmy egzemplarz z uszkodzonym opakowaniem (naderwana folia, wgnieciony kartonik/puszka, uszkodzony flakon i korek) również mamy prawo żądać wymiany na egzemplarz wolny od wad – ale tu uczulam, że podstawą do uznania takiej reklamacji jest rozpakowanie przesyłki w obecności kuriera/urzędzie pocztowym i niezwłoczne złożenie reklamacji przez protokół szkodowy… nierzadko towar został uszkodzony/naruszony nie z winy perfumerii/sklepu, a w trakcie transportu – ale to już jest wewnętrzny problem perfumerii i spedytora… my tylko zgłaszamy uszkodzenie zawartości przesyłki, więc dobrze jest zrobić na tę okoliczność zdjęcia i załączyć jako dowód… czemu?, często kupujemy produkt z myślą o sobie, flakon po rozpakowaniu okaże się nienaruszony, a kartonik nie będzie nam więcej potrzebny – ale zgłaszając to sprzedawcy, zwykle możemy liczyć na drobny upominek w ramach rekompensaty, zniżkę lub kod rabatowy do zrealizowania przy następnych zakupach…
Niewątpliwie wadliwie pracujący, przeciekający atomizer jest jak najbardziej podstawą do reklamacji i co warto zaznaczyć, wada ta wcale nie musi wystąpić tuż po zakupie… dopóki we wnętrzu flakonu znajduje się ciecz, mamy prawo reklamować wadliwy atomizer (gdzie wadliwy oznacza przeciekający, zacinający się, sikający, nie pompujący), bo choć hałaśliwość i skrzypienie może drażnić, ale bynajmniej powodem do reklamacji już nie jest – ponieważ samo w sobie nie ogranicza podstawowej funkcjonalności flakonu… warto też zaznaczyć, że produkt możemy reklamować zarówno w perfumerii gdzie został zakupiony jak i u oficjalnego dystrybutora na terenie Polski (zakładając, że perfumy pochodzą z polskiej dystrybucji)… w przypadku perfum przywiezionych z urlopu, podróży, nabytych na lotnisku lub w innym kraju, można skontaktować się bezpośrednio z producentem (poprzez jego stronę) i spróbować reklamacji tą drogą… owszem wymaga to więcej zachodu, ale z własnego doświadczenia wiem, że kontakt z producentem nie jest obarczony spychologią i podejrzliwością, jak często ma to miejsce w relacjach z polskimi podmiotami – skrzywionymi cwaniactwem i nadużyciami ze strony nieuczciwych kupujących, próbujących nierzadko reklamować zupełnie puste flakony…
Warto zwrócić uwagę, że spora część (choć nie wszystkie) perfum jest fabrycznie foliowana i jeśli trafił nam się egzemplarz bez tego zabezpieczenia (tu przed złożeniem reklamacji warto się upewnić, czy producent fabrycznie zabezpiecza kartoniki folią), lub jest ono naruszone (ślady otwarcia) mamy prawo podejrzewać, że nie dostaliśmy produktu nowego, a flakon został nadpoczęty - o czym możemy się przekonać już przy pierwszym naciśnięciu atomizera… fabrycznie nowe perfumy zaczynają pryskać cieczą z atomizera, dopiero po jego kilkukrotnym naciśnięciu – więc jeśli tuż po rozpakowaniu, już po pierwszym naciśnięciu atomizera, zaczął on rozpylać, wówczas mamy do czynienia z produktem używanym, prawdopodobnie z wcześniejszego zwrotu… niestety udowodnienie tego nieuczciwemu sprzedawcy może być bardzo trudne, bo równie dobrze to my mogliśmy produkt użyć, rozmyślić się i zażądać zwrotu…
Na koniec warto zaznaczyć, że od wielu, wielu lat, do złożenia reklamacji nie jest potrzebny paragon (którego zwykle już nie mamy) – o czym wielu sprzedawców nie wie lub nie chce wiedzieć… a więc wymaganie paragonu jako podstawy do przyjęcia/uznania reklamacji jest po prostu nieetycznym i niezgodnym z prawem nadużyciem – ponieważ zakup możemy udowodnić sprzedawcy na wiele sposobów, np. pokazując wyciąg z konta (przelew za zakup), okazanie potwierdzenia płatności kartą, lub podając numer zarchiwizowanego zamówienia (dotyczy panelu klienta w wielu sklepach internetowych, który często pozwala przejrzeć historię zakupów, co dotyczy również portali aukcyjnych)… tak więc jeśli ktoś odmawia nam przyjęcia reklamacji na podstawie braku dowodu zakupu (paragonu), łamie prawo i warto uświadomić takiemu sprzedawcy iż jest w błędzie i co mu grozi w przypadku zgłoszenia tego faktu stosownym instytucjom…
Tagged: blog o perfumach, jak reklamować perfumy, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, podstawa do reklamowania perfum, recenzja perfum, recenzje perfum..., reklamacje perfum, wady perfum
