Do poruszenia tego wątku sprowokowała mnie bardzo interesująca dyskusja, z jednym z czytelników bloga… poruszyliśmy temat „przepłacania” za perfumy w perfumeriach stacjonarnych (bo w internecie taniej) – co owszem ma miejsce, ale czy na pewno przepłacamy?… jakie są społeczne i gospodarcze skutki kupowania perfum w jednych i drugich rodzajach perfumerii?… im dłużej w tym siedzę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że klienci jak i same perfumerie internetowe, po prostu żerują na perfumeriach stacjonarnych… owszem w internecie jest taniej, nierzadko nawet dwukrotnie, ale czy ktoś się zastanawiał dlaczego?… to nie dlatego, że perfumerie stacjonarne są pazerne (choć czasem są, ale wytrawne oko zauważy, że w internetowych „przegięć też nie brakuje) lecz dlatego, że to one ponoszą wszelkie koszta (wdrożenie i promocja danych perfum), co w prostej linii przekłada się na niskie ceny w ich internetowych odpowiednikach, które zostały już w tym wyręczone… wiem, że formułując tą tezę, pewnie narażę się na krytykę ze strony klientów perfumerii internetowych – ale jeśli spojrzeć na to zagadnienie szerzej, mam rację i potrafię to racjonalnie udowodnić… zatem przeczytajcie spokojnie do końca i zapraszam do polemiki…
Na wstępie posłużmy się, przytoczonym przeze mnie we wcześniejszej dyskusji, przykładem posiłku w restauracji… idę, siadam, zamawiam, jem, płacę 30-50 zł i wychodzę… ale po co, skoro mogłem zjeść w zwykłym fast foodzie, albo kupić półprodukty w hipermarkecie, ugotować i zjeść za mniej niż połowę tej ceny?… oczywiście nie stołuję się w restauracjach codziennie, bo nie stać mnie na taką fanaberię – ale przynajmniej raz w tygodniu pozwalam sobie na tę odrobinę wygodnictwa i wcale nie uważam, że przepłacam… przychodzę na gotowe, zamawiam co chcę, nie muszę gotować, więc w oczekiwaniu na papu gawędzę sobie z przyjaciółmi – wreszcie dostaję danie, którego prawdopodobnie sam bym lepiej nie przyrządził, jem, płacę i wychodzę… a to wszystko bez robienia zakupów, ślęczenia przy garach i sprzątania, że o zmyciu naczyń i ogarnięciu kuchni nie wspomnę… czy przepłaciłem? i tak i nie, bo warto aby każdy z Was zadał sobie pytanie, na ile wycenia swoją własną pracę… ja przyjąłem widełki od 50-100 zł za godzinę (proste prace domowe), więc jeśli nie gotuję posiłku dla kilku osób, albo na kilka dni – to po prostu nie opłaca mi się iść na zakupy, ślęczeć przy garach i je później zmywać, bo stracę na to 2-3 godziny… samodzielne gotowanie ma sens, gdy mamy na to czas i ochotę, ma to uzasadnienie ekonomiczne (kilkuosobowa rodzina) i paradoksalnie, ma to całkiem analogiczne przełożenie na zakupy w perfumeriach stacjonarnych i internetowych…
Jeśli 95% klientów perfumerii kupuje w nich okazjonalnie, raz czy dwa razy do roku – to czy rzeczywiście przepłacają, robiąc zakupy w znanej sieciówce, albo małej perfumerii stacjonarnej?… wchodzę, korzystam z pomocy sprzedawcy, wącham kilka/kilkanaście bloterów psikniętych darmowymi testerami, ewentualnie proszę o zrobienie próbki – albo od razu wybieram zapach, który mi się spodobał, płacę i wychodzę… no ale po co przepłacać, przecież można przyjść do stacjonarki, skorzystać z ich testerów, pozawracać „okolice Niderlandów” personelowi – a potem wrócić do domciu, naklikać w sklepie internetowym i tadaaaaam, jestem stówę do przodu!… tylko ja się pytam, czy to perfumeria internetowa poświęciła Ci swój czas i zapewniła bezpłatny dostęp do testerów – czy też w swoim (i dość powszechnym) mniemaniu, ci zachłanni krwiopijcy chcieli Cię perfidnie skroić?… pełen triumf życiowego sprytu nad kapitalistycznym wyzyskiem mas – ale czy samemu, aby na pewno jest się w porządku?…
Perfumerię internetową można prowadzić jednoosobowo (bez konsultantek, ochrony, a nawet towaru od ręki) i w za przeproszeniem, w garażu u rodziców… a więc odpada czynsz, który w galeriach handlowych podchodzi pod kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, a do tego dochodzą pięknie wykończone wnętrza, oświetlenie, media, sprzątaczki, pensje pracowników, etc… a do tego nierzadko kilkaset tysięcy złotych zamrożonych w towarze dostępnym od ręki, w pełnej palecie asortymentu, pojemności oraz co najistotniejsze – w testerach, których nikt nam nie żałuje, a czasem zrobi próbkę gdy mamy wątpliwości i chcemy się z zapachem przespać… no więc kto ma niewspółmiernie niższe koszta utrzymania i może sobie pozwolić na sprzedawania na raptem kilku procentach narzutu?… to było pytanie retoryczne, więc nie odpowiadajcie na nie…
Wyobraźcie sobie taką sytuację, że perfumerie stacjonarne się buntują, uciekają z centrów handlowych do jakichś baraków na przedmieściach, kasują testery i każą Wam kupować w ciemno (czyli tak samo jak sklep internetowy – no chyba, że wcześniej kupiliście próbki, albo już wiecie co kupujecie)… w tej sytuacji, gdy perfumeria stacjonarna może zwolnić niemal wszystkich pracowników (ale nie zapominajmy, że żeby móc wydawać pieniądze w sklepach – trzeba też mieć gdzie je zarabiać) i ucina koszta niemal do zera – wreszcie może sobie pozwolić na ceny zbliżone do oferty sklepów internetowych… ha!, teraz mogą oferować perfumy nawet nieco drożej (całe 10-15 zł na flakonie), bo po pierwsze mają towar od ręki – a po drugie, perfumeria internetowa i tak obciąży nas kosztem wysyłki… i jak Wam się podoba kupowanie w ciemno?… już widzę te tłumy, które spontanicznie rzucają się na każdą premierową nowość, która pojawi się w ofercie… owszem można kupić próbki, ale jeśli podliczyć koszta transportu, stracony czas i utopione w nietrafionych zakupach w ciemno, które ewentualnie odsprzedamy komuś ze stratą – po prostu się nie kalkuluje… a perfumerie internetowe właśnie na tym bazują, że ktoś wcześniej pozna zapach w stacjonarce i zakupi interesujący go zapach, znacznie taniej (u nich) – tyle, że nie wolno zapominać, kto wcześniej nam te tańsze zakupy umożliwił…
Można więc utyskiwać na przepaść cenową pomiędzy handlem tradycyjnym i elektronicznym, ale bądźmy obiektywni… czy pójście do stacjonarki, skorzystanie z ich testerów, a potem kupienie w necie jest uczciwe i etyczne?… w końcu ktoś poniósł niebagatelne koszta, by umożliwić nam poznanie i zakup kilkuset zapachów od ręki, w pełnej palecie produktów (gdy perfumerie internetowe, zwykle nie związane z producentem lub dystrybutorem żadną umową lojalnościową, sprzedają tylko to co najlepiej im się sprzedaje) – od wody po goleniu, przez balsamy, dezodoranty, świece i mydełka , więc chyba wypada dać im zarobić, nie?… szczególnie jeśli jest to mała, rodzima perfumeria, która płaci podatki na miejscu i daje pracę innym ludziom – którzy być może pójdą wydać zarobione w tej perfumerii pieniądze do Waszej firmy, też dając Wam zarobić… gospodarka, by się rozwijać, potrzebuje obrotu pieniądza…
Pamiętam, że na początku mojej perfumeryjnej przygody, też utyskiwałem na ceny w sieciówkach i lokalnych perfumeriach stacjonarnych – ale patrząc na to z szerszej perspektywy, widzę ilu ludziom dają pracę, jak wysokie mają koszta prowadzenia działalności i przede wszystkim, co za tę wyższą cenę oferują w zamian… perfumeria internetowa tych kosztów nie ma, więc może sobie pozwolić na znacznie niższe ceny, ale w moim odczuciu jest to zwykłe spijanie śmietanki i odcinanie kuponów, od czyichś inwestycji i nakładów… jeśli nie kupujemy co miesiąc fury kosmetyków i perfum (własny użytek i działalność), to w moim odczuciu wąchanie w stacjonarce i kupowanie w internecie, jest po prostu nieetyczne… jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że skupianie się wyłącznie na różnicach cen pomiędzy jednymi i drugimi przybytkami, to krótkowzroczność – a w dodatku krzywdząca… i dlatego pierwszy flakon danego zapachu, zawsze kupuję w perfumerii, w której go poznałem – nawet jeśli wychodzi drożej, ale zwykła uczciwość nakazuje, aby dać zarobić temu, kto się postarał, bym mógł poznać, fajny, nowy zapach…
Tagged: blog o perfumach, ceny perfum, ceny perfum w perfumeriach, ceny perfum w perfumeriach stacjonarnych i sieciowych, czemu przepłacamy za perfumy, dlaczego perfumy są drogie, dlaczego perfumy w internecie są tańsze, dlaczego w perfumeriach jest drogo, drogie perfumy, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, recenzja perfum, recenzje perfum..., wysokie ceny perfum w sklepach i niskie w internecie
