Quantcast
Channel: perfumomania
Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

Xerjoff Join the Club (część trzecia), czyli Fatal Charme, Birdie i Ivory Route…

$
0
0

Oto trzecie i ostatnia transza zapachów z serii Join the Club Xerjoff’a – pora zatem na niewielkie podsumowanie całości… generalnie zapachy tej marki reprezentują bardzo wyrównany i dość mocno powiązany ze sobą stylistycznie poziom… nie odnalazłem tu dzieł wybitnych i szczególnie wyszukanych – chociaż obcowanie z paroma (40 Knots, Shunkoin, Comandante i Fatal Charme), sprawiło mi dużą przyjemność… niewątpliwie marka wypracowała sobie własny styl, opierając w dużej mierze swoje koncepty o nuty kwiatowe (irys, róża, geranium), przyprawowe (goździk, wanilia) i drzewne (sandałowiec, paczula) oraz tytoń, skórę i nuty pudrowo balsamiczne… kompozycje Xerjoffa charakteryzuje umiarkowana nośność i spokojny, wolny od gwałtowności przebieg… w przeważającej części sprawiają wrażenie ciepłych i stonowanych… to przykład umiarkowanej i wyważonej niszy – skierowana do użytkowników bardziej ceniących brzmienia kameralne, niż stricte niszową awangardę…

Join The Club

Fatal Charme, czyli klub mody…

modelki na wybiegu(tego się spodziewałem)

Moda kojarzy mi się z wygłodzonymi modelkami, które myją zęby raz w tygodniu (czyli po każdym posiłku), a klub modowy z miejscem – gdzie przedmiotem wybitnie egzystencjalnych rozważań, są zagadnienia typu: czy mankiet koszuli ma wyzierać, czy też wystawać z marynarki?… moda to coś czego nie rozumiem i nawet nie próbuję ogarnąć… patrząc na niektóre stylizacje zawieszone na anorektycznych wieszakach – zastanawiam się jak poroniony i sadystyczny umysł, mógł zrodzić i wmówić ludziom ten koszmar, jako wzorzec pięknaMarylin Monroe, kiedyś ideał kobiecości, o naturalnych kształtach – to dziś spasiona świnia w rozmiarze 6?…  musicie mi wybaczyć tę świadomą ignorancję, gdyż jestem mężczyzną o dość konserwatywnych zapatrywaniach na ubiór i hołduję zasadzie, że facet może ubierać się modnie, albo po męsku… perfumy wyrażające modę (cokolwiek to znaczy) powinny w moim odczuciu wyrażać szyk, elegancję i wyróżniać się nienagannym krojem bukietu… ponoć perfumowy mainstream to modowe pret a porte, a nisza to ekskluzywne haute couture - więc wypuśćmy tę modelkę na wybieg i oceńmy kunszt olfaktorycznego krawiectwa Xerjoffa

Opowieść o modzie zaczyna się akcentem mleczno pudrowowym, obficie podlanym otulającą, zmysłową słodyczą waniliiFatal Charme pachnie jak gotowany na mleku, zupełnie rozgotowany ryż, z dużą ilością stopniowo dojrzewającej wanilii i odrobiną kwiatów w tle… z czasem tej łagodnej, kuszącej słodyczy zaczyna towarzyszyć nieco ostrzejsza, wibrująca woń złożona z irysa oraz aromatycznych przypraw (kardamon i zielenina) i wytrawnie gorzkich skórek cytrusów… oto zderzenie dwóch żywiołów – otulającej słodyczy i wyrazistej, acz niedopowiedzianej wiązance kwiatów… to nie jest żaden wamp, odziany w wyszukane kreacje od najmodniejszych kreatorów, ale niewątpliwie od Fatal Charme zawiewa dyskretną, chwilami infantylnie dziewczęcą elegancją i przede wszystkim ujmującą delikatnością…

Legall Blonde(a to zastałem, choć zawiedziony nie jestem)

To przesłodkie, emanujące wdziękiem, rozkosznie uśmiechnięte dziewczę – nie ma w sobie nic z zepsutej, zgorzkniałej jędzy… młodzieńczy urok, pogoda ducha i flirtujące spojrzenia sprawia, że nie sposób odmówić tej kompozycji pochwały za urok, jaki sobą roztacza… ten zapach przypomina mi główną bohaterkę z Legal Blonde – pozornie niezbyt rozgarniętą, ale o gołębim sercu i niezwykle ujmującym sposobie bycia… i takie właśnie są te perfumy, miłe, niewinne i tak przyjemne, że nie sposób nie polubić ich lekkiego bukietu… i pomimo ujmującej prostoty bukietu, nie są też banalne – gdyż gdzieś w ich głębi zaszyto w nich kiełkującą zmysłowość, finezję i klasę… kompozycja niewątpliwie urocza i choć w dużej mierze ociera się stylistyką o Shunkoin tej samej marki – tym razem jest to propozycja zdecydowanie dla pań, rozmiłowanych w subtelnie pudrowych słodkościach – zaś w kontekście mody, tę kreację charakteryzuje lekki i niezobowiązujący krój pret a porte, z wyjątkowo przyjemnej w dotyku dzianiny…

2012

Skład: aldehydy, korzeń irysa, nuty pudrowe, szara ambra, nuty przyprawowe, tytoń, nuty kwiatowe,

Xerjoff Join the Club - Fatal Charme

Birdie, czyli klub golfowy…

klub golfowy(tego się spodziewałem)

Klub golfowy kojarzy mi się z podjazdem wypełnionym samymi Porsche 911 (do bagażnika nie wchodzi nic poza kompletem kijów golfowych – co ma swoje zalety, bo żony golfistów nigdy nie wyciągają mężów na zakupy) i stadem facetów w śmiesznych spodniach, ganiających po idealnie utrzymanym trawniku… to oczywiście stereotypowe szyderstwo, bo każda forma ruchu, nawet jeśli ociera się o snobizm – zasługuje na pochwałę… a golfiarze Xerjoffa zaczynają grę od ciężkiego kija, bo od paczuli… trochę ziemistą i nieco vetiverową, bo w końcu to opowieść o urokach trawy i trawników… wróć, to nie trawnik – no chyba, że panowie celowo grają na polu paczuli i do tego deczko się spocili, co momentami czuć…

pole paczuli(a to zastałem – ciekawe gdzie upadła piłeczka)

Nieco później totalitarnie dominująca bukiet paczula staje się nieco piwniczna (w sensie, że zapleśniała), co w odniesieniu do klubu golfowego i związanej z tą formą rekreacji przestrzenią – stanowi kompletną abstrakcję… prędzej skojarzyłbym woń klubu golfowego z zapachem świeżo skoszonej trawy, wiatrem i zapachem tweedu o poranku, niż paczuląpaczulowe pole golfowe ciągnie się aż po horyzont i próżno szukać w jego krajobrazie jakiegoś urozmaicenia… dopiero w fazie schyłkowej wątek przewodni nieco odpuszcza na zawziętości i przeistacza się w ciepłą, słodkawą i miękką otulinę, skropioną balsamiczną, jakby kaszmirową nutą… nie powiem, brzmi to całkiem przyjemnie i choć wyobrażałem sobie ten zapach zupełnie inaczej – zagorzali miłośnicy paczuli poczują się w jej przystępnie wylewnym, acz dość szeroko ukazanym spektrum, jak po zaliczeniu hole in one

2012

Skład: jabłko, lawenda, pieprz, trawa, nuty morskie, piasek, esencja ziemi, indyjska paczula, wetyweria,

Xerjoff Join the Club - Birdie

Ivory Route, czyli klub podróżników…

wybrzeże kości słoniowej(prawdopodobnie chodzi o afrykańską Ivory Route, na Wybrzeżu Kości Słoniowej, a którego się spodziewałem)

Klub podróżniczy daje w sumie nieograniczone pole do popisu, jeśli chodzi o perfumy… tu można się popisać niesamowitą inwencją, czerpiąc garściami z dowolnego kawałka globu – szokować mnogością wątków, inspirować i zaskakiwać najdziwniejszymi zestawieniami nut… w końcu Marokański Suk, Birmańska świątynia i Amazońska dżungla to niewyczerpana kopalnia pomysłów na olfaktoryczne wyobrażenie świata – choć jednocześnie jest to najtrudniejsze i najbardziej przewrotne wyzwanie, gdyż ten potencjał można łato roztrwonić lub zmarnować… z perfumami opowiadającymi o Afryce mam pewien problem… ujawnił się już w przypadku legendarnego Idole Lubina… chodzi o permanentny brak wilgoci i przytępioną przez to nośność bukietu, sprawiając wrażenie przesuszenia bukietu…

sawanna(a to zastałem)

Z jednej strony jest to wręcz zadziwiające wczucie w klimat tego miejsca, ale z drugiej strony mówimy o perfumach opiewających jeden z najbardziej malowniczych zakątków czarnego lądu – a ja wciąż odnoszę wrażenie, że za chwilę usłyszę beznamiętny głos Krystyny Czubównej, opowiadającej o głodującej w porze suchej sawannie… podróż po legendarnej Ivory Route rozpoczyna się suchym, pylistym i apatycznym akcentem przyprawowo drzewnym… po chwili zapach robi się odrobinę słodkawy, jakby żywiczny i całkiem przyjemny… ale jednocześnie perfumom brakuje życia, charyzmy i nośności… zdają się być osłabione niemiłosiernie palącym słońcem i dręczącym to miejsce niedoborem wody… zredukowana do minimum roślinność więdnie i zsycha, a w powietrzu unosi się niezwykle lotny, drobny goździkowo, paczulowo muszkatowy pył … szkoda, bo w początkowej, nieco żywicznej fazie otwarcia, zanosiło się na życiodajny deszcz – choć nie wątpię, że miłośnikom klimatów Idole, ta kompozycja przypadnie do gustu …

2012

Skład: nuty przyprawowe, bazylia, drzewo sandałowe, paczula, ziele angielskie,

Xerjoff Join the Club - Ivory Route


Tagged: Birdie, blog o perfumach, delikatne perfumy dla delikatnej kobiety, Fatal Charme, Ivory Route, Join the Club, nisza, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, recenzja perfum, recenzje perfum..., umiarkowanie paczulowe perfumy, Xerjoff, zapach podobny do Idole Lubin

Viewing all articles
Browse latest Browse all 427