Zwykle nie opisuję newsów i zapowiedzi perfum, ale w tym przypadku nie wytrzymałem. Na stronie rodzimej Fragrantiki, można przeczytać porażającego, tfu przerażającego newsa, jakoby Coty planowało wypuścić w 2016 roku Joop! Homme Sport! Wprawdzie dotąd zabrakło mi odwagi, by pochylić się nad edycją Homme Extreme – bo nie wyobrażam sobie, jak można zintensyfikować coś, co już teraz jest niemiłosierną siekierą. No chyba, że w tzw. międzyczasie oryginał pochlastano reformulacją. Celowo, aby wyrównać poziom oferty i bardziej podkreślić segmentację. Wprawdzie pod zapachem podpisał się całkiem zdolny perfumiarz (Antoine Lie), ale coś mi mówi, że tym razem mowa o mocno naciąganej chałturce.
cyt: „Joop! Homme Sport otwierają się połączeniem świeżej bergamotki, mięty i imbiru. Serce obejmuje kwiat pomarańczy, skórę, nuty morskie i akord morskiej soli. Kompozycję ogrzewa zwieńczenie zbudowane wokół bobu tonka. Joop! Homme Sport zachowuje centralny charakter oryginału, który ubogaca akord świeżości.”
Najciekawszy i wytłuszczony fragment dossier, pozwoliłem sobie zacytować. A jak ja go interpretuję? Zapach nadal będzie łudząco podobny do klasyka, tyle że odwrotnie – wiodący akord bobu tonka i kwiatu pomarańczy, wzbogacono dla niepoznaki akcentami morskimi i upstrzono soczystością cytrusów. Stawiam hipotetyczny kaloryfer na moim brzuchu (obecnie mam tam bojler), że niewiele się zmieni – bo coś mi mówi, że Joop! Homme Sport jest najzwyklejszym w świecie, perfidnym, wręcz ordynarnym przykładem „odcinania kuponów” od sukcesu protoplasty. Jeśli czytamy, że oś kompozycji nadal opiera się na bobie tonka i kwiecie pomarańczy, to cóż istotnego mogło ulec zmianie względem oryginału? Pewnie podobnie co w przypadku Joop! Homme Wild, niewiele, ale zawsze to nowość w ofercie i coś czym można zwiększyć strumień kasy od frajerów, dojonych metodą na „nowość„. Zresztą komentarze internautów, zamieszczone pod tym wpisem nie pozostawiają złudzeń, co do „ambiwalentnych odczuć„, związanych z premierą tych perfum…
Co widzimy na plakacie promującym zapach? Zgrabną damską pupę z modną „szparą” (plus szpilki dla fetyszystów) oraz przystojniaka z gołą klatą, pewnie jakiś sportowiec lub lokalny celebryta. Czekajcie, sprawdzę. Miałem rację!, roznegliżowany kolo na fotce, to Justice Joslin, amerykański futbolista (chodzi o tę piłkę w kształcie jaja, dlatego nikt gościa nie kojarzy), który użyczył swego przypakowanego torsu, na potrzeby kampanii. Sorry, ale jeśli coś jest reklamowane golizną i seksem (albo połączeniem obu), to znaczy, że zapach będzie okrutną szmirą, którą zdesperowany producent próbuje zareklamować czymkolwiek innym, aby odwrócić uwagę od żenująco słabego i wtórnego produktu. A dotychczasowa autopsja jedynie potwierdza, że owe założenie jest całkiem logiczne i wysoce prawdopodobne…
