Lubicie Szarego Bossa? No pewnie, że lubicie… Kto nie lubi, a nawet uwielbia flagowe pachnidło od Hugo Bossa. Dior ma swojego Fahrenheita, Lalique ma Encre Noire, Burberry ma Londona, Paco Rabanne ma One Milion, JPG ma Le Male, Adidas ma Active Bodies, Hermes ma Terre, Chanel ma No 5, a Hugo Boss ma Bottled, aka No 6, aka Grey Boss. Co by nie było, co by nie miało aktualnie swej szumnej premiery, jakby nie zmieniła się moda i trendy – mający premierę w 1998 roku Boss Bottled, święci swój nieprzerwany triumf, od prawie 20 lat. Trudno się temu dziwić, bo wprawdzie „szarlotka” nie robi aż tak miażdżącego wrażenia i nie jest tak charyzmatyczna w oddziaływaniu na żywe organizmy jak Terre, One Milion, czy Fahrenheit – ale ma swój specyficzny, niepowtarzalny, „chwytliwy” i wprost zniewalający urok. Jej urok porywa już drugie pokolenie mężczyzn (i przede wszystkim ich kobiety), ceniących sobie jego ciepłe, apetyczne, niezobowiązujące i diabelnie przyjemne brzmienie. Doczekał się pierdyliona podróbek oraz zainspirował drugie tyle „autorskich” wariacji – inspirowanych swym kameralnym i doskonale skrojonym bukietem.
Nie znoszę podróbek i mam wysoce ambiwalentny stosunek do zapachów „inspirowanych” lub cechujących się mniej lub bardziej zawoalowanym naśladownictwem w kreacji. Uważam, że prawo do „odcinania kuponów” od sukcesu jakiegoś wybitnego pachnidła oraz przebłysku geniuszu perfumiarza – ma prawo jedynie twórca lub właściciel praw do kompozycji. Bo przełomowy i innowacyjny oryginał może być tylko jeden. Zresztą pisałem o tym przy okazji recenzji niedawno poznanego Bentleya Infinite. Niestety w alternatywnej rzeczywistości europejskiego prawodawstwa, nie da się zastrzec, zarejestrować i chronić praw autorskich do danej kompozycji zapachowej. Można zastrzec nazwę, wygląd flakonu – ale paradoksalnie, nie da się zastrzec brzmienia. A więc legalnie i w majestacie prawa, można dowolnie kopiować, powielać oraz wycierać sobie mordę i wypychać portfel czyimś dorobkiem – ponieważ nie ma w kodeksach paragrafu, który tego procederu zabrania.
A więc kwestią czasu i koniunkturalizmu (wszak rynek nie znosi próżni, a zwłaszcza gdy można na tym zarobić) jest pojawienie się mniejszej lub większej ilości naśladowców, którzy postanowili wypuścić własną, mniej lub bardziej oczywistą kopię oryginału. Darujmy sobie poprawność polityczną i konwenanse, nazywające ten proceder „sygnowaniem zapachów alternatywnych lub inspirowanych” – to po prostu kradzież. G.Bellini X Bolt to kolejna, perfidna, bezczelna i wyrachowana podróbka kultowego Bottled, tyle że nadspodziewanie solidnie wykonana. Kolejny i spłodzony z premedytacją skok na kasę i dorobek Hugo Bossa, nic więcej. Brzydzę się podróbkami i pomimo iż szczerze nie znoszę Hugo Bossa (zarówno za ich niechlubną historię, jak i sygnowanie banalnych, wtórnych i koniunkturalnych szmir), zawsze stanę w obronie prawowitego właściciela praw do danego konceptu. Stąd niechętnie opisuję podróbki i klony oraz świadomie zaniżam noty kompozycjom mniej lub bardziej świadomie inspirowanych czyimś brzmieniem/pomysłem. Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach, przy tym całym zalewie nowości i coraz skromniejszym portfolio ingrediencji – nie sposób uniknąć podobieństw i mniej lub bardziej oczywistych analogii. Tyle że G.Bellini X Bolt jest ewidentnym ponad wszelką wątpliwość przykładem podróbki.
Tyle że X Bolt nie jest jakąś tam tandetną podróbką – to podróbka niemalże doskonała. Zwykle podróbki są jedynie ordynarnym, tandetnym, żenującym i pobieżnym naśladownictwem jakiegoś wszystkim doskonale znanego i popularnego brzmienia – ale nie tym razem. X Bolt jest naprawdę przednie i solidnie wykonaną kopią, tak dobrą i z tak dopieszczonymi detalami, iż ciężko na pierwszego niucha odróżnić ją od oryginału. I właśnie dlatego zdecydowałem się na ten wpis, gdyż mamy tu do czynienia z analogicznym przypadkiem co z Lucca Cipriano – Red Chrome Men będącym doskonałą kopią równie przyjemnego co popularnego, Lacoste – Style in Play. Oczywiście wciąż mowa o podróbce, ale zdaję sobie sprawę że wszystko jest „legalne i w majestacie prawa„, a jedyne na co mogą ostrzyć sobie zębiska prawnicy Proctor & Gamble (tak, Hugo Boss nie produkuje perfum, a jedynie zgarnia od P&G sowitą tantiemę za użyczenie praw do swego wizerunku), to dość podobna buteleczka. Paranoja nieprawdaż? Nie można kogoś ścigać za namalowanie i sprzedaż stu kopii „Słoneczników” Van Gogha, ale można ścigać jeśli rama obrazu i nazwa za bardzo przypomina oryginalną… Ale wystarczy zamienić „słoneczniki” czy „Dama z Łasiczką” na „słoneczne kwiaty” i „babę z fretką” i wszystko jest w porządku. Skoro więc absurdalne prawo sankcjonuje to rażące nadużycie i produkt można legalnie nabyć, to po co bić pianę?
I tu chciałem się podzielić z Wami pewną szaloną myślą. Ten zapach jest zbyt dobry na przypadkową podróbkę. A skoro omijając kulawe prawo, można sobie zamówić i legalnie wypuścić ewidentną i dosłowną podróbkę Terre d’Hermes (Montale Red Vetiver), czy Balmain Carbone (Olfactive Studio Autoportrait), to czemu nie zlecić (oczywiście nieoficjalnie) zrobienia kopii Bossa Bottled?. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby nie przy cichej zgodzie właściciela praw i przy okazji posiadacza rozlewni zdolnej wyprodukować tak udaną kopię. Wiecie, Apple też toczy oficjalnie wojnę z Samsungiem, ale tajemnicą poliszynela jest, że gdyby nie części i montownie Samsunga – Apple w ogóle nie byłoby zdolne zbudować i wyprodukować swoich zabawek. W końcu właściciela marki G.Bellini stać, by za to zapłacić. Oczywiście to tylko hipoteza i moje luźne dywagacje, ale nie byłbym specjalnie zdziwiony gdyby moje gdybania ocierały się o prawdę.
Ten zapach od strony bukietu i jakości, w niczym nie odstaje od minimum 10 x droższego Bossa Bottled. Oczywiście wyprodukowanie tych perfum nie kosztuje nawet dolara za flaszkę (podobnie zresztą jak oryginalnego Bottled), ale jak wiadomo Hugo dekadami pracował na swoja markę i prawo do cenienia się, jak za złoto. Co innego nic nikomu nie mówiące G.Bellini (prawdopodobnie marka kogucik, powstała wyłącznie by móc jakoś nazwać same perfumy), który oferuje te zrobione za kilka złotych perfumy, za około 20 zł (a więc wciąż z zyskiem co najmniej kilkuset procent i to odjąwszy dolę końcowego sprzedawcy). Ładny gorsz przyznacie, a sprzedaje się samo. Samo, bo skoro coś pachnie równie dobrze i chwytliwe co bardziej markowy oryginał (a przecież nie macie napisane na czole czym pachniecie), to po co przepłacać? W końcu dla większości (mniej lub bardziej świadomych) nabywców – liczy się tylko efekt końcowy, nieprawdaż?.
I na tym polega siła i fenomen X Bolta, którego właścicielem jest Schwarz Beteiligungs GmbH – niemiecki moloch, do którego należą między innymi Lidl i Kaufland. A więc stać ich, zarówno na zlecenie produkcji czegoś tak dosłownego oraz ewentualnie prawników :) Pachnie naprawdę wyśmienicie i nawet gdy w fazie dojrzałej zaczyna się odrobinę rozmijać z oryginalnym Bottled, wciąż pachnie naprawdę dobrze, podobnie i jest niesamowicie trwały. Pachnie tak podobnie, iż daruję sobie szczegółowy opis brzmienia, odsyłając wszystkich zainteresowanych (choć trudno mi uwierzyć, że ktoś mógłby nie znać lub nie kojarzyć kultowego Bottled) do lektury recenzji oryginału. Poziom skąpanej w umiarkowanie wylewnej wanilii i nieodmiennie apetycznej „szarlotki„, jest niemal dokładnie ten sam – ale to Bottled i tylko jemu, należy się cały splendor i uznanie za porywające brzmienie X Bolta. Choć jestem idealistą, jestem też pragmatykiem, więc nie będę Was przekonywał do ortodoksyjnego kupowania Bottled. Sami zdecydujcie w oparciu o zasobność swego portfela i być może zasady etyczne, co kupić – ale mam świadomość, że z 10-15 krotnie niższą ceną, X Bolt jest nader kuszącą alternatywą.
rok powstania: 2012
nos: do przekrętu nikt się nie przyznał
trwałość: doskonała
projekcja: bardzo dobra
Głowa: cytryna, limonka, anyż, estragon,
Serce: jabłko, nuty kwiatowe,
Baza: wanilia, nuty drzewne i balsamiczne,
Tagged: anyż, blog o perfumach, cytryna, estragon, G.Bellini - X Bolt, Hugo Boss Bottled, jabłko, limonka, niemal doskonała podróbka kultowego Boss Bottled, nuty drzewne i balsamiczne, nuty kwiatowe, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, perfumy z Lidla, podróbka szarego Bossa, recenzja perfum, recenzje perfum..., tania i naprawdę doskonale wykonana podróbka kultowego Bossa, wanilia, X Bolt, zapach łudząco podobny do szarego Bossa Bottled
