Ha!, uprzejmie donoszę, iż Hugo Boss również dał się ponieść obowiązującym w tym sezonie trendom i wypuścił własne Extreme i do tego w koncentracji EdP!. Tak, to nie jest żart, wszak na fali modowego populizmu doświadczyliśmy już nawet Oudowego Bossa – więc jedynie kwestią czasu było pojawienie się najmodniejszego w tym sezonie Extreme i EdP w jednym!. Swoją drogą, ciekawe czemu nie porwali się od razu na Parfum, ale niezbadane są wyroki ich działu marketingu… Nie by obśmiewanie kiepskich lub koniunkturalnych perfum sprawiało mi jakąś sadystyczno perwersyjną przyjemność – ale miło jest dla odmiany móc wyżyć się, popełniając wpis przesycony jadem, szyderą i złośliwościami… No bo ile można jeździć po Apple, albo pastwić się nad „regałem z nowościami” w DouglasieImage may be NSFW.
Clik here to view.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Ale jak na złość, Extreme okazuje się być naprawdę niezłym (w formie i treści) i bardzo nośnym zapachem, więc mój misterny plan przejechania się po nim – niczym Clarkson po poprawności politycznej BBC, diabli wzięli… Znów podkreślę „niezłym i solidnym” od strony technicznej (jakość składników, trwałość i projekcja) – bo już temat jaki ta kompozycja opiewa, na kilometr trąci wtórnością i banałem. Hugo Energize, Element, XE i Bottled Sport reprezentują bardzo zbliżoną stylistykę, więc Extreme nie wnosi sobą absolutnie nic nowego – choć nie ma co ukrywać, że jego klasyczne, orzeźwiające i po prostu przyjemne brzmienie, będzie się ludziom podobać. Tym razem Hugo nie kombinował i postawił na sprawdzone brzmienie (tematykę), którą wyrażono z iście extremalnym impetem. Gdybym miał opisać ten zapach jednym zdaniem, powiedziałbym: monstrualnie przerysowany świeżak.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
A więc czemu narzekam? Nie zrozumcie mnie źle, to są fajne i naprawdę solidnie sklecone perfumy. Mają wprost urocze i całkiem sugestywne jabłko w otwarciu i generalnie jest to zapach, który ma prawo i będzie się podobać. Do tego dochodzi jego fenomenalna projekcja i nieodparte wrażenie, że Hugo wreszcie podszedł poważnie do kwestii jakości. Z jednej strony Extreme jest całkiem przyjemnym, ale i przerysowanym świeżakiem (nadpobudliwym i zbyt ostrym jak na swą ligę) – będąc czymś na podobieństwo, równie nośnego i aromatycznego Bentleya Azure. Z drugiej strony tematycznie Extreme jest totalnie niczym nie wyróżniającym się zapachem, acz do którego przyłożono się nader solidnie od strony jakości i parametrów – i właśnie z tego (+ modna ideologia) producent stara się zrobić wielkie WOW!. Tylko od kiedy zrobienie czegoś jak należy (rzetelne przyłożenie się) zasługuje na gwiazdę szeryfa i powód do szczycenia się – skoro powinno być standardem?
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Zapach sprawia wrażenie, takiej wiosennej i świeżej (acz początkowo nieco zwalistej) wariacji na temat kulowego Bottled (znów jabłko na pierwszym planie), które podrasowano wianuszkiem lakonicznych ziół i piekielnie świdrującą jodłą. Extreme to bardzo uniwersalny świeżak, o owocowo ziołowym, wysoce energetyzującym i aromatycznym zacięciu – którego przedstawiono w nieco absurdalnej, monstrualnie przerysowanej dla tego gatunku i stylistyki, konwencji EdP. To trochę tak jakby wziąć brokuła, ugotować go na parze (i oczywiście bez soli, bo sól to biała śmierć!), a na koniec lekko skropić sokiem z cytryny (uwaga na kalorie!) i podać jako ekwiwalent golonki pieczonej w piwie (i/lub analogicznie w drugą stronę)… No sorry, coś co jest z definicji niskokalorycznym daniem Vege, nigdy nie będzie przysłowiową golonką w piwie, podobnie lekki świeżak, choćby nie wiem jak zwiększać mu koncentrację i podbijać notowania nazewnictwem – zawsze będzie tylko lekkim świeżakiem (najwyżej ludzie pomyślą, że wylaliście na siebie pół flakonu jakichś perfum). Owszem, w kontekście projekcji, nośności i mocy, Extreme pachnie zaskakująco dobrze – ale umówmy się, za te pieniądze i od tak ceniącej się marki, ich produkty zawsze powinny tak pachnieć…
Image may be NSFW.
Clik here to view.No i spójrzcie na reklamującego ten zapach chłopca – gdzie jego wybitnie młodzieńcze oblicze, konweniuje z masywnością i ciężarem bukietu tych perfum?… Tu aż się prosi o zdjęcie zarośniętego (też modne) mężczyzny w wieku 30+, które uwiarygodniłoby brzmienie Extreme i jego kampanię…
Reasumując: Boss wziął zwykłego, niczym niewyróżniającego się świeżaka (notabene Hugo posiada w ofercie jeszcze trzy inne zapachy w zbliżonej konwencji), zaserwował go tak jak w ogóle powinno się serwować perfumy – a następnie osadził go w szumnej i populistycznej ideologii EdP. To trochę tak, jakby producent mleka UHT 3,2% szczycił się, że w jego kartonikach znajduje się organiczne mleko i dodatkowo podkreślał (z dumą), że te 3,2% tłuszczu pochodzi z tłuszczu mlecznego!… Rozumiecie? z zupełnie oczywistego produktu, o niczym niewyróżniających się cechach – Hugo próbuje wysmażyć bezprecedensowe arcydzieło perfumiarstwa, a przynajmniej tak stara się nam ukazać te perfumy… Stara się, ale nieścisłości, sprzeczności i niekonsekwencja tej kampanii aż się proszą o wytknięcie…
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Czepiam się? Powiedzmy, że sam zapach jest ok, ale nie lubię jak naturalne, swoiste i oczywiste cechy i właściwości produktu – przedstawia się jako coś niesamowitego, odkrywczego i innowacyjnego. Extreme to przyjemna, ale i bardzo zwyczajna kompozycja, którą dla odmiany zaserwowano w bardzo nośnej i solidnej jakościowo postaci. Owszem to ostatnie może cieszyć, ale czy w kontekście produktu luksusowego jakim niewątpliwie są perfumy – „przyłożenie się” do kwestii jakości, powinno stanowić jakiś powód do dumy i ekscytacji?. I wreszcie to co najbardziej zwraca uwagę, to właśnie te chwilami przytłaczające przerysowanie – do którego chciałem nawiązać dziwnym tytułem wpisu.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Nie bez powodu, standardowa (toaletowa) wersja tych perfum pachnie równie przyjaźnie, delikatnie i płochliwie, co postać Prosiaczka (z Przygód Kubusia Puchatka), który wracając do cywila po odbyciu zasadniczej służby wojskowej (tu pozdrawiam wszystkich rezerwistów😉 ) – powraca odmieniony nie do poznania!. Piję do tego, że nadmierną masywność i projekcję tych perfum, odbieram poniekąd jako wadę – gdyż mimo wszystko tego rodzaju zapach, nie powinien pachnieć w ten sposób. Extreme, podobnie jak sympatyczny, strachliwy i wrażliwy Prosiaczek, nie powinien wyglądać jak przerośnięty, zarośnięty szczeciną i posiadający kły guziec, czy w innej wersji dzik… A przecież wysoka trwałość nie jest tożsama z przerysowaniem – a trwałych, delikatnych, oryginalnych i dużo tańszych od Extreme świeżaków, na rynku nie brakuje…Image may be NSFW.
Clik here to view.
rok powstania: 2016
nos: nikt nie odważył się przyznać
projekcja: wpierw monstrualna, później dobra
trwałość: dobra
Głowa: zielone jabłko,
Serce: geranium, lawenda, szałwia,
Baza: cedr, jodła balsamiczna,
Tagged: blog o perfumach, cedr, geranium, Hugo Boss - Extreme Man EdP, jodła balsamiczna, lawenda, mocne wyraziste i niestety przerysowane perfumy w konwencji świeżaka, nowe perfumy Hugo Boss, nowy męski Extreme, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, recenzja perfum, recenzje perfum..., szałwia, zielone jabłko Image may be NSFW.
Clik here to view.
