Nie zdzierżyłem moi drodzy, więc przepraszam za ten wybuch frustracji i emocjonalne zacięcie wpisu, ale nie mogę stać obojętnie – gdy na moich oczach filary górnolotnego perfumiarstwa są podcinane i prostytuowane w imię zysków… To już nie te czasy, gdy min, Dior i Guerlain były firmą rodzinną, albo zarządzaną przez radę nadzorczą i kontynuowały wizję i politykę założyciela marki. Czyli nadrzędnym celem była nie tylko kasa, ale i sygnowanie wysokiej jakości produktu i dbałość o ideały i wizerunek marki. Niestety finalnie obie marki zostały sprzedane, a zakupiła je grupa /koncern LVMH (są też właścicielem min. sieci drogerii Sephora oraz Louis Vuitton, Céline, Loewe, Fendi, Donna Karan, Berluti, Givenchy, Marc Jacobs, Kenzo, Emilio Pucci, StefanoBi, Thomas Pink, Nowness, Dior, Hubolt Bvlgari, Christian Dior Perfums, Givenchy Perfums, Guerlain, Kenzo Perfums, Acqua di Parma, Fresh, Benefit Cosmetics, Make Up For Ever, Perfumes Loewe, Maison Francis Kurkdjian i inne), więc komu ma zależeć na dbałości o jakość i reputację?
Prezesikom z odgórnego nadania, którym zależy wyłącznie na zgarnięciu swojej niebotycznej premii rocznej, za wygenerowanie lipnych wzrostów? Ja mam świadomość, że to jest biznes i ktoś zapłacił ogromną kasę za te dwie marki – więc chce by ta kasa szybko mu się zwróciła, stąd goni i doi oba brandy (odnoszę wrażenie, że dosłownie je prostytuując), by wycisnąć z nich jak najwięcej kasy, ale za jaką cenę!. A no sygnując coraz bardziej tandetną (acz nie tanią) i populistyczną masówkę, której jakość i przede wszystkim poziom, można porównać do wytworów innych tuzów komercyjnego mainstreamu, jak Hugo Boss, Paco Rabanne, Calvin Klein, czy Lacoste. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, bo każdy ma swoje. No właśnie, każda potwora znajdzie swego amatora, bo na ambitną, nietuzinkową i wysublimowaną stylistykę Guerlain oraz Diora też był klient (w dodatku płacił za to i stojącą za tymi markami jakość), a teraz wszystko zrównano i wrzucono do jednego mainstreamowego worka…
Po ekskluzywnych i dopieszczonych perfumach Diora zostały tylko nazwy historyczne i niebotyczne ceny – ale słabo mi się robi jak sobie przypomnę, jak nędznymi popłuczynami okazał się niedawno przeze mnie wąchany Dior Fahrenheit!. Uwierzycie, że prawie serce mi pękło z żalu na myśl, że już nigdy nie będę nim pachniał? (bo to jak pachnie teraz nawet nie przypomina zacnego oryginału z przed ledwie dekady)… Zresztą ostatnimi czasy intensywnie ciosałem na łbach Diora i Guerlain kołki – utyskując na żałosny, wręcz żenujący poziom ich najnowszych perfumeryjnych nowości i coraz gorszą jakość. Zwłaszcza w kontekście wyjątkowo słabej linii Guerlain Ideal oraz nowego Diora Sauvage i zmasakrowanego ostatnią reformulacją Diora Homme Sport 2017. Ten ostatni jest tak denny, że śmiać mi się chce, ale o zgrozo – jednak są osoby, które wystawiły tym miałkim popłuczynom pozytywną cenzurkę… Tym niemniej, gdy spojrzeć na właściciela tych marek, wielkiego i napuszonego LVMH, epatującego na każdym kroku ekskluzywnością, prestiżem, dbałością o jakość i elitarność – ponownie śmiać mi się chce, gdy pomyślę o jakości zapachów Gueriali Ideal i Diora Homme Sport oraz Sauvage i zestawię ją z „wydumanymi ambicjami” brandu matki… Ha ha ha, serio z tym chcecie walczyć o portfele najbardziej wymagającego klienta w którego celujecie?
Nosz kuźwa, jak chcecie być ekskluzywni i dbacie o jakość, to dlaczego serwujecie swoim klientom takie szczyny? Czy pójście w stronę tandetnej masówki to wasza metoda na pozyskanie i zatrzymanie przy sobie klienta? Przecież konkurencja oferuje dokładnie to samo, z tym że tańsze i lepiej rozpoznawalne – więc czym chcecie kupić jego lojalność?!… Tylko idiota pomyśli, że ludzie ceniący sobie jakość i elegancki krój perfum, z którego ongiś słynęły oba ikoniczne brandy – zatrzymają tandetne, nijakie i bezpłciowe zapaszki, konweniujące jakością i treścią z najpodlejszym massmarketem. Sądzicie że wasi klienci są nieobeznanymi idiotami i te sromotnie przepłacone wydmuszki – zatrzymają przy was wymagającego klienta o wyrobionych gustach?… Powiem tak, zwolnijcie wasz nieudolny zarząd, który próbuje sabotować działania i wizerunek tych dwóch marek i co najgorsze z rozmysłem dewaluuje ich prestiż i wartość w oczach klientów!. Zresztą wystarczy popatrzeć co się stało z Gucci, której niefrasobliwy zarząd, oddał markę pod władanie nieudolnej Fridy Giannini i do czego to markę Gucci doprowadziło, po paru latach jej rządów. Firma znów stanęła u progu bankructwa, z którego została lata temu odratowana, dzięki umiejętnością Toma Forda, na szczęście w porę się ocknęli i wywalili panią Giannini z roboty, na powrót sygnując ambitne brzmienia z których słynęli.
Czy Dior i Guerlain mają skończyć i skończą podobnie, w rękach nieudolnych dyrektorów generalnych? Czy też poderżną gardła tym kurom dotąd znoszącym złote jaja, bo zarząd ma apetyt, by te kury znosiły strusie jaja – a gdy padną z wycieńczenia lub rozpruje im kupry, to co, zawołacie Toma Forda na pomoc, niech je jakoś pozszywa? Wybaczcie mą frustrację i złość, ale szlag mnie trafia, gdy widzę jak banda nieudaczników z zarządu tych brandów, niszczy i obraca w perzynę marki legendarne, ikoniczne, ponadczasowe – zamieniając je w synonim komercyjnej rynkowej tandety… Po pierwsze, tym markom takie prostytuowanie się o gusta klienta masowego po prostu nie przystoi, a po drugie nie mają szansy w konfrontacji z brandami które mają w tym temacie ugruntowaną pozycję rynkową. Bo ktoś kto kupuje niezobowiązujące casualowce i świeżaki od Hugo czy Lacoste, za powiedzmy 150-200 zł nie da za te same perfumy 300-500 zł, bo są od jakiegoś tam Diora czy Guerlain. Sorry ale przysłowiowy Seba, śmigający w ortalionowych dresach nie wie co to Guerlain lub Dior – on ceni Armaniego, Hugo, CK i Lacoste, bo pasują mu pod jego sportowy look i kojarzy je z prestiżem – bo nosi na dupie ich konfekcję, obok butów i dresów Adidasa czy Nike… Kuźwa czy tylko ja widzę, że obecna polityka tych brandów to linia pochyła w dół? A tak na serio, to co zrobili z Diorem Fahrenheitem zakrawa o bestialstwo i profanację!…
Zatem za obecną, coraz gorszą kondycję obu marek i ich powolny upadek i postępującą dewaluację, obwiniam ich obecny zarząd i politykę aktualnego właściciela obu brandów. Gdyby te marki wciąż były w rękach ludzi, którym zależało na pięknie, prestiżu, jakości i sztuce perfumeryjnej przez duże S, a którą kultywowano tam z pasją – to nie wątpię, że jakość sygnowanych ich logo perfum stałaby na o wiele wyższym poziomie. Oczywiście powiecie, że realia rynkowe się zmieniają, że czasy zwalistych śmierdzielów i rozpasanych kompozycji minęły, że dziś liczy się niezobowiązująca prostota i neutralny minimalizm – owszem, ale czy patrząc na wykwintne i wciąż finezyjne kompozycje Cartiera, Lalique, Hermes, Bentley, Loewe, Prady, Biagiotti, czy Muglera – ktoś ma jeszcze wątpliwości, że da się pogodzić jakość z nowoczesnym i świeżym brzmieniem? Jestem pewien, że gdyby za krój perfum Diora (wątpię by Demachy miał tam jeszcze coś do gadania) odpowiadał ktoś kto kocha perfumy, taki Fahrenheit wciąż pachniałby jak należy, zamiast profanować nazwę nieodżałowanego klasyka – a Dior Homme Sport nie byłby tak tragicznie dennymi popłuczynami… ufff trochę mi ulżyło…
p.s. wpis ilustrowany zdjęciami w moim odczuciu najgorszymi ostatnimi laty porażkami i niekwestionowanymi postrzałami w stopę, u obu marek…
p.s.2 po prostu trzeba się pogodzić z tym, że pod tymi rządami (i w tym modelu zarządzania) nie będzie już ambitnych i wysokiej jakości premier, od tych dwóch marek i tyle…
Tagged: blog o perfumach, dlaczego Dior i Guerlain robią tak złe i słabe zapachy, LVMH, najgorsze zapachy Diora i Guerlain, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, recenzja perfum, recenzje perfum
