Quantcast
Channel: perfumomania
Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

Hermes – Un Jardin Sur Le Nil, czyli Nilu, Nilu Nilu…

$
0
0

Cytując Otisa z Asterix & Obelix Misja Kleopatra (notabene genialna Polska lokalizacja) przytoczę Wam poemat o Nilu… a leci on mniej więcej tak: „Nilu, Nilu, Nilu„… nie będę owijał w bawełnę, że jestem ździebko rozczarowany, swoistą wtórnością brzmienia ogródka nilowego – na tle innych dzieł geniusza minimalizmu, Jean Clauda Elleny… jest diabelnie zdolny, jest absolutnym mistrzem i niedoścignionym wirtuozem blotera – ale widać nawet żywe olfaktoryczne bóstwa ulegają ciągotom, do swych ulubionych motywów… stop!, wróć!…

Otis z Asterix & Obelix Misja Kleopatraprawdopodobnie właśnie Otis wynalazł windę… ;)

Źle to ująłem, albowiem Nil, który chronologicznie powstał jako pierwszy, poznałem na samym końcu – gdy wcześniej zachłysnąłem się cytrusową zwiewnością Hermesa d’Orange Verte, później Eau de Mandarine Ambree i całkiem niedawno Terre d’Hermes Eau Tres Fraiche…  a przecież gdybym zgłębiał kompozycje nadwornego perfumiarza Hermesa jak należy – co najwyżej wytknąłbym mu schematyczność i powtarzalność, gdzieś na wysokości Mandarine AmbreeNil to wybitnie cytrusowa aranżacja, spłodzona w iście Ellenowym stylu – czyli prosta, zwiewna i urzekająco piękna w swej lekkiej, diabelnie precyzyjnej i szlachetnej sugestywności… sam nie wierzę, że to piszę (popełniam świadome świętokradztwo), ale gdy wącha się kolejny zapach osnuty na lekkich niczym mgiełka, porażająco przyjemnych i naturalnie brzmiących cytrusach – zaczyna się dostrzegać pewną seryjność i twórczą stagnację… tudzież dochodzi się do wniosku, że Mistrz Ellena pasjami kocha grejpfruta i mandarynkę… podobnie jak Mugler ubóstwia paczulę, a Nasomatto niemiłosiernie eksploatuje kult haszyszu – co przekłada się na pewną swoistość i powtarzalność, którą jedni twórcy przekuwają w zaletę (Mugler), zaś inni w wadę (Nasomatto)… przy którymś tego typu dziele, entuzjazm towarzyszący jego odbiorowi maleje i nawet przebłysk niedoścignionego artyzmu w kreacji, jakim niewątpliwie jest ogródek Nilowy – przestaje zachwycać tak jak powinien…

tyle tytułem wstępu do Nilu

Hermes - Un Jardin Sur Le Nil

Nie potrafię pastwić nad auto odgapiostwem Elleny, bo w obliczu porażającej finezji i wirtuozerii, z którą Jean Claude komponuje – byłbym skłonny wybaczyć mu nawet identycznie pachnące np. samą mandarynką trojaczki, jedynie dla niepoznaki nazwane 1, 2 i 3… i jestem pewien, że każdy klon z osobna, nieodmiennie zachwycałby wiernością, jaką tchnął weń warsztat ich twórcy… Ellena posługuje się (wręcz bawi) cytrusami (w kontekście Nilu, pozwolę skupić się tylko na tej grupie zapachowej) z tak daleko posuniętą precyzją, perfekcją, autentyzmem i gracją – iż od strony technicznej, nie sposób zarzucić jego dziełom najmniejszego potknięcia… owszem można dyskretnie ziewnąć, dodając sarkastycznie „o cytrusy!?, cóż za zaskakująca inwencja„, ofukać niezbyt wyrywającą z sandałów trwałość i nośność ogródków – ale w obliczu doskonałości, z którą zostały zaserwowane, trzeba zamknąć gębę w kubeł i paść na kolana (wciąż obolałe po zachłyśnięciu się Cartier Declaration i Hermesowymi Terre, Voyage oraz serią Colognes) i ukorzyć się przed majestatem ich architekta… oczywiście jeśli jest się miłośnikiem tego rodzaju stylistyki – bo zwiewność, minimalizm i chwilami granicząca z homeopatią lekkość wysublimowanych dzieł Elleny, nie porwie każdego…

reklama Hermes - Un Jardin Sur Le Nil

ale dość o podobieństwach, postaram się spojrzeć na Nil tak – jakbym dopiero co go poznał, jako ten pierwszy (tak jak Ellena przykazał)…

W późniejszej fazie otwarcia i wczesnego serca, Nil dość mocno przypomina mi Terre d’Hermes Eau Tres Fraiche i Eau de Mandarine Ambree – głownie przez wzgląd na specyficzne cytrusy, zaaranżowane na wybitnie Ellenową, minimalistyczną modłę… niby rześkie i soczyste, diabelnie sugestywne cytrusy, ale wąchane jakby od wewnętrznej strony, pokrytej bielmem skórki… sądzę, że w bukiecie tych perfum zawarto nie pomidora, a kardamon i kminek, które wyczarowują tę mogącą kojarzyć się z zapachem liści pomidora woń – obecną zresztą przez raptem kilkadziesiąt sekund od aplikacji…  niewątpliwie zapach, szczególnie w swej dojrzałej fazie jest piękny, ale wtórny – szczególnie w kontekście tych dwóch wymienionych, a które są w prostej linii rozwinięciem ogródka nilowego…

delta Nilu

Nie będę ściemniał, że w otwarciu czuję wymienione w wykazie nut warzywa, bo ich nie czuję – czuję za to grejpfruta, różowy pieprz i szczyptę kardamonu… to dość swoisty dla Elleny zestaw nut – zaś bardzo szybko uaktywniająca się piwonia, przydaje bukietowi niesamowitej mięsistości… wyraźnie czuć płatki tego kwiatu, więc padam na twarz – korząc się przed producentem tego diabelnie naturalnie brzmiącego olejku, a który posłużył do stworzenia bukietu tych perfum… jak mawiają piękno i istota tkwi w detalach, a te Ellena uchwycił jak zwykle perfekcyjnie… paradoksalnie, to nie cytrusy przydają brzmieniu Sur Le Nil tej jędrnej świeżości – lecz wspomniana piwonia, której delikatnie popadająca w brzmienie geranium woń – czyni bukiet głębszym i bogatszym w skrzące się detale… no jak w mordkę jeżyka strzelił, podobny manewr Maestro Ellena zastosował w przypadku zjawiskowego Terre d’Hermes… o pardon, miałem nie wspominać o powtórkach i trickshot”ach

Hermes Un Jardin Sur Le Nil

Następnie powinna ujawnić się pomarańcz, lecz czuję przepiękną mandarynkę, ujętą podobnie jak w przypadku Eau de Mandarine Ambree od wewnętrznej strony jej skórki… wciąż kwilący od otwarcia grejpfrut, wypełnia pustkę ze strony mandarynki – objawionej od wewnętrznej strony swej skórki, tworząc całkiem autentyczny obraz przekrojonego nożem, świeżego owocu hybrydy… wkrótce cytrusowa soczystość zostaje zakłócona wyzierającą z głębi, przypudrowaną bielą kwiatów, zielonych kłączy i łodyg roślin, których delikatna woń łagodnie wypełnia pozostałe spektrum bukietu…. jest więc lekko, świeżo i orzeźwiająco, więc na dobrą sprawę można tę wysublimowaną won podciągnąć pod porośnięty sitowiem brzeg Nilu, tudzież bujny ogród, usytuowany na jego żyznym brzegu… i jeszcze w kontekście połączenia cytrusów z przyprawami, zapach przypomina mi na tym etapie Cartiera Declaration Cologne i Declaration E’au - a nawet Banana Republic Classic, czyli zapachy o lekkim, acz wyraźnie kolońskim zacięciu…

Hermes - Un Jardin Sur Le Nil reklama

Z czasem, gdy cytrusy wypełniające sobą otwarcie przygasają, zapach robi się nieco bardziej kwiatowy – z tym, że to kwiecie jest wręcz przezroczyste i symboliczne… nie ma w sobie nic z pudrowo wodnej agresji, z jaką potrafi wybrzmiewać lotos… owszem z czasem pojawia się specyficzna purystyczna nutka, za którą odpowiada zręcznie wpleciony w kompozycję irys – ale wciąż jest to niesamowicie dyskretny, cofnięty w głąb akcent… dojrzałe serce, stopniowo pozbawiane wyrazistego cytrusowego wsparcia – to w zasadzie zwiewna, mieszanina delikatnych kwiatów, z rzadka rozświetlana wciąż dobijającym się z tła, cytrusowym otwarciem… nieco żwawiej robi się dopiero przy finiszu, gdy na salony znów wkracza głębia, podsycona kameralnym dodatkiem piżma i kadzidła – zagęszczającego blednący wątek roślinno kwiatowy… wprawdzie nie znam jeszcze wszystkich, ale ten jest bez wątpienia najbardziej Ellenowym z wszystkich OgródkówUn Jardin Sur Le Nil to jego popis – wykaligrafowana w nurcie Nilu sygnatura Elleny

zachód slońca nad deltą Nilu

Pomimo rozlicznych podobieństw i głębokich zapożyczeń, których istnienie uświadomiło mi dopiero poznanie Nilu – uważam Sur Le Nil za przepiękny klejnot perfumeryjnego jubilerstwa… nie przeszkadza mi, że Ellena tak chętnie kopiuje samego siebie, bo za każdym razem wychodzi mu porywający brzmieniem majstersztyk, prawdziwa olfaktoryczna perełka – stworzona z tak porażającym pietyzmem i tak szlachetna w odbiorze, że aż trudno dobrać słowa – aby wyrazić wrażenie, jakie niesie noszenie tych perfum w taki dzień jak dziś… ciepły wieczór u schyłku lipca, jest nieco duszno, zbliża się burza – ale z tymi perfumami na sobie, wciąż potrafię oddychać i sprawia mi to niewymowną przyjemność… projekcję Nil ma umiarkowaną, jak przystało na ogródki, a trwałość oscylująca w granicach 5-6 godzin – z powodzeniem wystarczy od prysznica, do prysznica…Hermes - Un Jardin Sur Le Nil EdT

2005

Jean Claude Ellena

Głowa: marchew, grejpfrut, pomidor i zielone mango;
Serce: pomarańcza, piwonia, sitowie, hiacynt i lotos;
Baza: labdanum, irys, cynamon, piżmo i kadzidło.


Tagged: blog o perfumach, cynamon, grejpfrut, Hermes - Un Jardin Sur Le Nil, hiacynt, irys, Jean-Claude Ellena, kadzidło, labdanum, lekkie perfumy cytrusowe na lato, lotos, marchew, najbardziej Ellenowy z ogródków, Nil, o perfumach, ogródek nilowy, ogródki Hermesa, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, piwonia, piżmo, pomarańcza, pomidor, recenzja perfum, recenzje perfum..., sitowie, zielone mango

Viewing all articles
Browse latest Browse all 427