Dziś postanowiłem odwiedzić Douglasa. Na regale z NOWOŚCIAMI, jako pierwsze rzuciły mi się w oczy porośnięte mchem i paprocią flakony, jedynie powierzchownie obtarte z grubej warstwy kurzu. Pamiętacie te sceny z filmów o Indiana Jonsie, gdy Indie odgarniał dłonią resztki piasku z jakiegoś starożytnego artefaktu, by lepiej przyjrzeć się tajemnym znakom? Tak samo się czułem, widząc te nie do końca odkurzone flakony z Michaelem Korsem, który nowością był w 1732 roku… Kolejną nowością, która przykuła moją uwagę był Lancome Hypnose, którego używał podczas bitwy pod Grunwaldem, Wielki Mistrz Ulrich von Jungingen. Pozostałe nowości to nieco młodszy niż węgiel Tom Ford Noir, Bentley Azure oraz świeższe o jakieś tysiąc lat – Armani Acqua di Gio Profumo, Ermenegildo Zegna Uomo i pięcioraczki Mercedesa, o których wspomniałem jakieś 4 miesiące temu. Chyba wiem co mi na to odpisze miła pani z Douglasa (merchandising rulez!) – ale mam to gdzieś, bo nie lubię jak się robi z ludzi idiotów!.
A teraz na poważnie, jako pierwszy poszedł na skórę (postanowiłem sobie podarować blotery, bo zniekształcają, wypaczają i nienaturalnie wydłużają brzmienie perfum) Paco Rabanne – 1 Milion Cologne. Czyżby nowy trend, prowadzony równolegle do linii Intense/Extreme?. W każdym razie podobne to to do niczego, a już najmniej do serii 1 Milion. To raczej niezobowiązujący i totalnie bezjajeczny casualowiec, pokroju nowego Jimmy Choo, Givenchy Casual Chic i Kenzo L’Eau Intense – niż zapach w choćby minimalnym stopniu nawiązujący do stylistyki Cologne (zero cytrusów i powiązanej z tą tematyką świeżości). No ale nie ważne, że nie na temat – grunt że mogą się pochwalić czymś nowym…
Prada – Luna Rossa Sport – jak na sportowca więcej niż nietypowa, ale ciekawa i elegancka jak na perfumy tej marki przystało. Jak na zapach sportowy jest bardzo słodka i bardziej przypomina Luna Rossa Extreme, niż klasyczne i miętowe Luna Rossa. Zaskakującym jest, że zapach bynajmniej nie kipi świeżością, ani nawet agresywniej zaaranżowanym wątkiem ziołowo przyprawowym. To bardziej stonowana, nieco zawiesista słita na wieczór, więc prawdopodobnie pomieszały im się próbki, gdy wybierali aranżację lub pomyliły im się nazwy flakonów. Ale nie zmienia to faktu, że choć zapach rozmija się ze swą segmentacją o całe mile morskie, pachnie bardzo poprawnie i przyjemnie, wręcz uroczo. Będę musiał zdobyć próbkę i wziąć go na szybką wyprawę rowerową, to zweryfikuję, czy czasem wraz ze zwiększeniem ciepłoty i wilgotności – nie zmieni swoich właściwości na bardziej drapieżne.
Karl Lagerfeld – Private Klub – całkiem nieźle i bardziej podobnie do 1 Milion niż nowy 1 Milion Cologne we własnej osobie. Słodkawy, elegancki, ciepły i dyskretny, zupełnie wyzbyty natarczywości i wybujałej projekcji 1 Milion, ale emanujący jego pociągającą i esencjonalną głębią. Nie sugerujcie się wykazem nut tych perfum, bo ten ma się nijak do uroczego zjawiska, które powstaje na skórze z udziałem tych prawdziwie pociągających perfum. Szkoda, że ich premiera przypadła na lato, bo to naprawdę interesująca propozycja na jesień/zimę, a już na pewno na wieczór. Jeśli lubicie klimaty Teda Lapidusa Black Soul i wspomnianego Paco, ale nie przepadacie za jego wybujałą, wręcz ordynarną fizjonomią – Prywatny Klub Lagerfelda, będzie jak znalazł…
Trussardi – Blue Land, to chyba najbardziej pozytywne zaskoczenie dzisiejszego szybkiego przelotu. Wyraziste, aromatyczne, wytrawne, świeże zioła oraz przyprawy – przedstawione na iście śródziemnomorską modłę. Z początku rześkie i żwawe, by w akordzie dojrzałym zapach wyhamował i stał się bardziej stonowany i mniej inwazyjny. Dotąd uważałem, że Trussardi potrafi sygnować jedynie pozbawione polotu casualowce, dla szwajcarskich importerów aluminium, ale te perfumy to naprawdę kawał zgrabnie skleconego pachnidła i są jak najbardziej na lato. Co więcej nie zioną na kilometr syntetyczną chemią, udającą konotacje z morską bryzą – a ich dźwięczny i wyrazisty bukiet to miła odskocznia od rutyny letniego świeżaka, którą odnajdziecie w co drugim flakonie na półce.
p.s. a nagrodę „zacinający się atomizer” w kategorii najbrzydszy i najbardziej obciachowy flakon roku zdobywa: Police, za flakon perfum TO BE The King… gdy go zobaczyłem, zacząłem krwawić z oczodołów i pośpiesznie odwróciłem głowę. No powiedzcie sami, widzieliście kiedyś większe szkaradztwo i tandetę?
Tagged: blog o perfumach, Douglas, Karl Lagerfeld - Private Klub, nowe zapachy, nowości zapachowe, o perfumach, opis perfum, Paco Rabanne - 1 Milion Cologne, perfumeryjne nowości, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, Police TO BE The King, Prada - Luna Rossa Sport, recenzja perfum, recenzje perfum..., Trussardi - Blue Land
