No i wykrakałem… :) w ostatnim wpisie poświęconym przedostatniej premierze zapachowej, sygnowanej przez Radka Majdana, zastanawiałem się, czym też zaciąga najnowszy Vabun Sport… A i owszem zaciąga czymś co już na rynku jest, acz jest o wiele mniej rozpoznawalne niż One Milion. Kojarzycie Christophera Columbusa 1492 i wariacje na jego temat, w postaci Jacques Battini De L’ambre Shadow oraz Police The Sinner? No właśnie, nowy Radzio Sport, pachnie dokładnie jak powyższe, a więc tadaaaaaam!, ka bum tsssss…
Inna kwestia to określanie tego ekstremalnie esencjonalnego sandałowca, mianem kompozycji „sportowej„, co jest równie „trafne” – jak reklamowanie tabletek rozkurczowych Nospa, sloganem „nie zawierają glutenu„. Ja się pytam skąd ów gluten miałby się wziąć w tych tabletkach, podobnie jak w płatkach kukurydzianych – skoro kukurydza z definicji nie zawiera glutenu? Zatem nie pozostaje mi dodać, że bohater dzisiejszej recenzji również nie zawiera glutenu, konserwantów, jest koszerny i fair trade, ale ja nie o tym…
Vabun Sport to znów w moim odczuciu perfidna zrzynka i wtórność nad wtórności, ale podobnie jak w przypadku Vabun Gold Edition, zapach zaskakuje ponadprzeciętnymi parametrami trwałość/projekcja. Jest tak intensywny, że aż wybujały i śmiem twierdzić, że w tym aspekcie deklasuje oba powyższe o kilka długości. Trwałość jest tytaniczna, a projekcja miażdżąca, wiec pomijając aspekt ewidentnego powielania – parametry jakościowe są najmocniejszą stroną tych perfum. Są tak sążniste i nośne, że już jeden psik wystarcza, by szczelnie wypełnić nimi pomieszczenie (znów mamy do czynienia z koncentracją EdP) – więc strach pomyśleć co się stanie, gdy kogoś poniesie z atomizerem i pójdzie tak na siłownię… Już widzę oczyma wyobraźni, ludzi wyskakujących przez zamknięte okna i włączające się alarmy przeciwpożarowe…
Zasadniczo Vabun Sport nie odbiega treścią i składem od wspomnianych De L’ambre Shadow i Police The Sinner, ze szczególnym naciskiem na ekspresję tego drugiego. O ile The Sinner irytował swą nadpobudliwością tylko chwilowo, to Vabun Sport daje po nozdrzach od początku, do końca. Oba wybrzmiewają mocarnie wyartykułowanym sandałowcem, którego ekspresję można zestawić jedynie z Columbusem 1492 w wersji pierwotnej. Dosłownie wyciska łzy i powoduje pękanie terakoty w męskiej ubikacji… Pod względem siły oddziaływania na otoczenie, można go porównać do Joop! Homme, Le Male, Versace Dreamer i Eros – więc nawet psy szkolone do wykrywania narkotyków, nie zwietrzą, że zalatuje od Was potem… Powiem więcej, przebywając w niewielkim pomieszczeniu z osobnikiem pachnącym tak wylewnym i inwazyjnym zapachem – najchętniej przegryzłbym mu zębami tętnicę szyjną, byleby jego ciało szybko wystygło i przestał pachnieć… Jeśli więc narzekacie na brak podaży Krzysia Kolumba lub tęsknicie za jego porażającą trwałością i wybujałą projekcją – niemiłosiernie wtórny Vabun Sport, będzie dlań ciekawą i równie niedrogą alternatywą.
zdjęcia pochodzą ze strony vabun.pl i sklep.jacquesbattini.pl
rok powstania: 2015
projekcja: monstrualna
trwałość: bardzo dobra
Skład: kardamon, kolendra, sandałowiec, nuty piżmowe i ambrowe,
Tagged: bez glutenu, blog o perfumach, kardamon, kolendra, nospa, nuty piżmowe i ambrowe, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, perfumy podobne do Christopher Columbus 1492 Police The Sinner i J. Battini De L'Ambre Shadow, płatki kukurydiane, Radosław Majdan - Vabun Sport, recenzja perfum, recenzje perfum..., sandałowiec
