Quantcast
Channel: perfumomania
Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

Viktor&Rolf – Spicebomb Extreme, czyli nareszcie ekstremum z prawdziwego zdarzenia…

$
0
0

Dziś dam Wam odpocząć od ekstremalnej niszy, choć bohater wpisu jest nie mniej ekstremalny i bynajmniej nie chodzi mi o jego nazwę. Co więcej jest też jednym z nielicznych ostatnimi laty przypadków komercyjnego mainstreamu – w którym zadeklarowany przez producenta wykaz nut, tak obszernie pokrywa się z rzeczywistością. Tak, w dzisiejszych czasach to ewenement. Ponadto jestem mile zaskoczony faktem, że owo Extreme w nazwie, nie jest tylko pustym frazesem, wysnutym dla potrzeb marketingu. Jesień i zima na tej szerokości geograficznej jest depresyjna, zimna, mokra i ponura. Dlatego gdy nastają chłody i zwiększa się nasz apetyt na endorfiny – wyciągamy przykurzone i zapomniane przez resztę roku flakony, z nieco cięższą artylerią zapachową. Do łask wracają ociekające głęboką słodyczą Muglery, ciężkie kadzidlaki, esencjonalne piżmowce i sążniste killery, od których stronimy gdy ciepło. Łakniemy słodyczy, głębokiej, upojnej i masywnej, chcemy się w niej pławić i otulić nią jak ciepłym szalem…

Viktor&Rolf - Spicebomb Extreme

Czy da się zintensyfikować coś, co już jest intensywne? Pierwszy Spicebomb był owszem głośny, ale wydał mi się swoistym przerostem formy nad treścią. Jest przerysowany, napaćkano w nim wszystkiego co się nawinęło, no i powstał wybitnie pod publiczkę. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy w zintensyfikowanym sequelu, odnalazłem solidnie zintensyfikowaną moc i brzmienie znane z pierwowzoru – ale całość uporządkowano i uwolniono od wad protoplasty. A więc da się i to jak się okazuje z zaskakująco spektakularnym, więcej niż poprawnym i nadspodziewanie przyjemnym skutkiem… Oryginalny Spicebomb jest koniunkturalnym i chaotycznym naśladownictwem, nazbyt mocno wpisanym w pogoń za „króliczkiem„. Miał potencjał, ale był też ordynarny, wtórny i rozchwiany, więc wówczas i przy tej konkurencji kariery nie zrobił. Ale dziś ma szansę, bo wielka sława „króliczka” za którym gonił przed laty, już przebrzmiała – a tym razem u V&R naprawdę się wysilili, by sklecić coś dojrzalszego, jeszcze okazalszego i wreszcie wykwintnego. Spicebomb Extreme to nie tylko pierwszy, naprawdę dobry V&R, ale i nareszcie wysoce adekwatny Spicebomb w jednym.

Viktor&Rolf - Spicebomb Extreme reklama

Czy można chcieć więcej niż pełnej zgodności z sugestywną nazwą, która dodatkowo przekłada się na wysoką jakość kompozycji i nienaganne parametry jakościowe? Poprzednikowi, pomimo jego niekwestionowanej nośności – brakowało prostoty formy, harmonii, czytelności i głębi Extreme. Pomimo potężnej artykulacji wersji Extreme, sprawia dużo bardziej pozytywne i wykwintniejsze wrażenie, a z jego skromnego wianuszka nut, wyciśnięto absolutnie wszystko. Faktycznie Extreme jest bardzo podobny do swego poprzednika, ale odnoszę wrażenie, że ten zapach skomponowano zupełnie od podstaw – kładąc wysoki nacisk na jakość zarówno składników, jak i nienaganny krój kompozycji. To już niemal level Tobacco Vanille Toma Forda, choć bujna projekcja i wyzierające z obu bukietów bogactwo, to nie jedyne cechy wspólne tych dwóch pachnideł.  Jest nim bogata, obfita, rozwiązała, soczysta, wręcz tłusta wanilia. Również nieco ospała, masywna i esencjonalna, acz jej słodycz przełamuje pięknie osadzony w koncepcie, czarny pieprz – przy akompaniamencie skromnie wyartykułowanej lawendy oraz powściągliwego tytoniu. Extreme, na swym „pieprznym etapie” jest nie mniej esencjonalny, wyrazisty i arogancki jak u Marca Jacobsa (Bang!), ale jego ostre krawędzie, pięknie rozmywa wspomniana wanilia. Razem prezentują się pięknie, okazale, wykwintnie i nader harmonijnie, a umiarkowane dopełnienie z jakże męskich i zgrabnie zaserwowanych przypraw i tytoniu – jedynie podkreśla piękno, dojrzałość i wysmakowany majestat, który bije od bukietu tych perfum.

Viktor&Rolf - Spicebomb Extreme box

Ale tu mała korekta. TO NIE JEST klon Tobaco Vanille, ani jego bezpośredni ekwiwalent – a zapach podobny do niego pod względem stylu aranżacji, artykulacji i jakości wykończenia. Jeśli więc lubicie bogaty, upojny i słodki sznyt ala TV od Tomka Forda, Black Soul Imperiale od Tadka Łapiducha, czy 3,14159 od Żiwęszi i im podobne – to już wiecie czego się spodziewać i prawdopodobnie będziecie bardzo zadowoleni. Extreme to nowy poziom jakości, wykończenia detali i brzmienia – to zupełnie nowe wcielenie zapachu (dosłownie, bo jest to EdP), który w oryginale wniósł sobą niewiele nowego i dobrego. Spicebomb Extreme wciąż pachnie jak klasyczny Spicebomb, tyle że jakość jego wykończenia, dojrzałość bukietu i parametry techniczne – deklasują protoplastę o kilka długości. Bez dwóch zdań, to jest naprawdę świetnie skrojone pachnidło i wręcz wyborny towarzysz na jesień i zimę.

tytoń i wanilia

Z początku rzeczywiście jest mocno przyprawowy, aromatyczny, z silnie wyczuwalnym pieprzem, lawendą i tytoniem – oraz odnoszę wrażenie, przydającym wilgotności alkoholem. Ta wylewna acz niesamowicie przyjemna waniliowa słodycz i świdrująca ostrość pieprzu przypomina jakiś zacny trunek (najpewniej likier), sączony leniwie z kieliszka. Nie przepadam za wódą w perfumach, ale ten niuans pachnie tak przekonywająco, sympatycznie, apetycznie i zarazem ujmująco, że nie sposób nań utyskiwać. To nie ordynarna gorzała jaką zioną niektóre Herrery, DKNY i Hugo Bossy, by wykręcać mordkę ze zniesmaczenia – a ciepło alkoholu, którym emanują niektóre wyszukane kompozycje niszowe. Zupełnie jakby to „waniliowe ciasto” nasączono jakimś ponczem na bazie wysokoprocentowego likieru lub koniaku. Zapach generalnie utrzymano w bardzo apetycznej konwencji gourmand, jest bardzo ciepły i diabelnie przyjemny w odbiorze. Z czasem gdy nadrzędny wątek przyprawowy zaczyna przebrzmiewać, bukiet Extreme redukuje się w zadzie do samej waniliowej słodyczy, bujnej, upojnej i obfitej jak we wspomnianym Givenchy Pi. Przy czym nie jest to blisko skórne kwilenie, a pełna rozmachu i ekspresji epopeja – o projekcji co najmniej, na rozpiętość ramion przeciętnego koszykarza.

reklama Viktor&Rolf - Spicebomb Extreme

Intensyfikacja wszystkiego co popadnie to aktualna moda i trend producentów, mający wyciągnąć z kieszeni klientów maksimum pieniędzy przy maksymalnie niskim wkładzie własnym. Ale ten zapach wyraźnie wyłamuje się, pachnąc autentycznie Extremalnie, wykwintnie i wprost wybornie, w każdym calu i aspekcie. Jestem wprost oczarowany miękkością, głębią i szlachetnością wersji Extreme, podobnież jego jakością i parametrami użytkowymi. Nie sposób przyczepić się do jakości użytych składników, a trwałość i projekcja tych perfum jest w stanie zawstydzić nie jedno niszowe EdP. Jeśli więc szukacie naprawdę wybornie zaserwowanego rozpraszacza jesiennej chandry, Spicebomb Extreme będzie doskonałym wyborem…Viktor&Rolf - Spicebomb Extreme EdP

rok powstania: 2015

projekcja: okazała

trwałość: wyśmienita

Skład: kminek, lawenda, czarny pieprz, tytoń, wanilia,


Tagged: blog o perfumach, czarny pieprz, Extreme z prawdziwego zdarzenia, kminek, lawenda, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, przepiękne i głębokie perfumy pachnące tytoniem i wanilią, recenzja perfum, recenzje perfum..., tytoń, Viktor&Rolf - Spicebomb Extreme, wanilia, wyborne perfumy na jesień i zimę, zapach zbliżony do klimatów Tobacco Vanille

Viewing all articles
Browse latest Browse all 427