Jaguar choć wytwarza solidne i prestiżowe samochody, w branży perfum kariery nie zrobił. Może dlatego, że ich nie wytwarza, a jedynie licencjonuje. Albo więc ktoś zawalił segmentację ich produktów (że sięgnęła poziomu Pierra Cardin, Ferragamo lub Playboya i nie chce się odbić) – albo klienci wolą inne brzmienia lub bardziej rozpoznawalne marki. Poniekąd w obliczu brzmienia tych konkretnie perfum, absolutnie mnie to nie dziwi… Usłyszałem kiedyś opinię, że zapachy Jaguara, podobnie jak Ralpha Laurena i Chanel – to kompozycje dla starych dziadów. Słysząc o zapachu dla starego dziada, oczyma wyobraźni widzę zmurszały flakon Aspena, Warsa lub innego Brutala – chociaż byłbym daleki od wystawiania im tak radykalnej noty. Po pierwsze co kto lubi i co komu pasuje. Wiecie to tak jak z garniturami, nie każdy lubi je nosić i nie każdemu one pasują – choć to bardziej kwestia dyskomfortu związanego z formalną okazją i złego dopasowania fasonu/kroju/koloru samego stroju. Inna sprawa, że Jaguar, podobnie jak Krizia, Caron, Bentley oraz swego czasu Guerlain i Chanel (nim wpadli na pomysł z liniami Ideal i Bleu), sygnowali po prostu zapachy klasyczne. A od uniwersalnej klasyki do bezpiecznej zachowawczości, a następnie przesadnej stateczności i ostatecznego zramolenia – już tylko maleńki kroczek… Te perfumy nie trącą starym dziadem, one mają temperament, ledwo powłóczącego nogami tetryka…
Ten zapach chwilami jest tak nijaki, lakoniczny, beznamiętny i powściągliwy, że aż mnie tym irytuje. Jego oszczędność i powściągliwość oraz stosunkowo niewielka trwałość – bez wątpienia wstrzeliłaby się w gusta amerykanów. Ale wedle gustów i preferencji mieszkańców starego kontynentu, pozostawi już co najmniej niedosyt. Dyplomatycznie rzecz ujmując, bo już bardziej kolokwialnie – pod adresem tak skrojonych i wybrzmiewających perfum, najpewniej poleciałoby kilka soczystych fucków, dotyczących ich kiepskiej projekcji i trwałości. No niby jest przyjemny, ale przy tym pusty (mało detali) i nudny – zwłaszcza, że jego faza dojrzała to wysoce monotonna, wręcz męcząca faza szałwiowa*, skąpana w ultra wysublimowanej słodyczy i koniec. Podobne to to, do stylistyki bądź co bądź, bardzo dobrego Jaguara Fresh Verte, Loewe Solo (ogólnie, a już bardziej precyzyjnie, do Eau de Cologne), Fcuk for Him i Próchnika Grom – ale powyższe, to przy nim prawdziwe killery… Jest aż za bardzo delikatny i oszczędny, pachnie tak bardzo od niechcenia, że aż tym drażni… Jego na wskroś ascetyczna baza aż się prosi, aby dodać doń cokolwiek – dzięki czemu wątły, rachityczno smętno lakoniczny bukiecik, zyskałby choć odrobinę życia i nośności!. W końcu perfumy powinny pachnieć, czyż nie?
*gdyby zintensyfikować to brzmienie powiedzmy stu krotnie – wyszedłby z tego bukiet całkiem podobny, do sążniście szałwiowego Cartier Santos Concentree.
jak na ironię ma bardzo ładny flakon, o przepięknie poprowadzonych krzywiznach – płynnie przechodzących w korek, niestety plastikowy, naj otaczające butelkę chromowane listwy…
W teorii (względem oficjalnego wykazu nut), jego bukiet dosłownie ugina się pod naporem całkiem solidnych ingrediencji, ale w praktyce niewiele z tego czuć. Jest coś ala sandałowiec (bardzo zwietrzały), choć osobiście określiłbym ten niuans mianem „anonimowej nuty drzewnej” i słodkawe oraz wątłe akcenty balsamiczne (coś ala żywica bursztynowa i ambra), smagnięta homeopatyczną ilością benzoesu, lawendy, imbiru i piżma ambrowego. Ale tak lakoniczne, zwietrzałe, suche i bezkształtne, że wszystko co rejestruje nos – to sucha i pylista szałwia muszkatołowa, w subtelnie balsamicznej osnowie. Nawet w teoretycznie najbardziej soczystej fazie otwarcia i najokazalszej fazie serca – próżno szukać deklarowanych cytrusów, aromatycznych przypraw i esencjonalnych ziół. Tu wszystko jest jałowe, lakoniczne i symboliczne. Tak powściągliwe i umowne, że aż homeopatyczne, bezkształtne i zupełnie bez polotu. Szkoda, bo gdyby zapach był nieco żwawszy, głośniejszy i bogatszy w detale, byłby… no właśnie, trudno powiedzieć… ehhh, daruję sobie wróżenie z fusów i hipotetyczne dywagacje…
W obecnej formie Jaguar Classic, jest tak ostrożny, zachowawczy, powściągliwy i tak bardzo nieobowiązujący (krój), że aż nudny. Pachnie niby przyjemnie, jest przy tym ultra dyskretny – wręcz arcy powściągliwy, w epatowaniu swym skrajnie oszczędnym bukietem, iż nie sposób ocenić czy jest to kompozycja dobra, albo zła. Trudno nawet określić czy brzmi poprawnie, bo już kilka godzin od aplikacji jest tak bardzo oszczędny i powierzchowny, jak inny zapach, po prawie lub przeszło kilkunastu godzinach na skórze. Wiecie, trudno mówić o kolorach, gdy mowa o czymś tak przygaszonym, że niemalże transparentnym. Jego ascetyczne brzmienie, pozbawione kantów i jakichkolwiek specyficznych detali łatwo zignorować, przeoczyć i pominąć – i zdecydowanie nie jest to zapach, który zapamiętacie i za którym zatęsknicie.
Jeśli więc poszukujecie niezobowiązującego, ultra bezpiecznego i niemalże transparentnego casualowca na co dzień, będziecie zadowoleni – nie mniej, niż z nowego i wielokrotnie droższego Bossa The Scent i YSL L’Homme. Przy czym zarówno Hugo i YSL, będą tymi bardziej złożonymi i obficiej projektującymi. Napisałem to, piekło zamarzło… ;) To nie jest zabawne (no dobra jest), ale wyobraźcie sobie jak oszczędnie i powściągliwie to musi pachnieć, skoro YSL L’Homme – król powściągliwości i niewymuszonej zdawkowości, wypada przy tym Jaguarze srogo… W tym wykonaniu skromność i ascetyczność tych perfum postrzegam w kontekście wady. Za tak zaserwowane pachnidło i o tak przeciętnych, wręcz rozczarowujących parametrach – nawet równie skromna cena jaką trzeba zań zapłacić, to i tak stanowczo za dużo…
rok powstania: 2001
projekcja: umowna i słabowita
trwałość: przeciętna
Głowa: pomarańcza, jagody jałowca, lawenda, mandarynka, bazylia, anyż gwiazdkowaty, bergamotka,
Serce: imbir, kwiat pomarańczy, lotos,
Baza: drzewo sandałowe, benzoes, białe piżmo,
Tagged: anyż gwiazdkowaty, bazylia, benzoes, bergamotka, białe piżmo, blog o perfumach, drzewo sandałowe, imbir, jagody jałowca, Jaguar - by Jaguar aka Jaguar Classic, kiepski i wyjątkowo oszczędny zapach, kwiat pomarańczy, lakoniczne i nietrwałe perfumy, lawenda, lotos, mandarynka, nietrwały i słabo projektujący zapach, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, pomarańcza, recenzja perfum, recenzje perfum..., wyjątkowo słabe perfumy
