Quantcast
Channel: perfumomania
Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

Yves Saint Laurent – La Nuit de L’Homme L’Intense Eau de Parfum, czyli pierwsze L’ coś tam, które pachnie!

$
0
0

To miał być murowany pewniak do wyśmiania, zwłaszcza gdy spojrzeć na cały ten zamysł okiem chemika, a nie marketingowca. Wpierw pojawia się La Nut EdT, po nim pojawia się La Nuit w wersji Le Parfum (czyli w teorii najmocniejszy) – by na końcu wypuścić La Nuit L’Intense EdP i jak na ironię, dopiero teoretyczny „średniak” pachnie!… Zauważcie, że w zasadzie każdy nowy L’Homme to zapach, po którym można się w ciemno przejechać, niczym po łysej kobyle – wyszydzić go i zmiażdżyć w recenzji, ponieważ stojąca za nim marka już dawno temu przyjęła strategię i postawiła sobie za punkt honoru, by dogonić/osiągnąć pułap Gucci i JPG. JPG rzecz jasna w sztuce odcinania kuponów od własnego sukcesu, zaś Gucci poprzez sygnowanie koszmarnie nijakich, nieadekwatnych i przereklamowanych gniotów. Trzeba im też przyznać, że w dziedzinie fabrykowania arcy rozbudowanego, iście francuskiego oraz zaiste imponującego nazewnictwa perfum – YSL nie ma sobie równych… :)

Yves Saint Laurent - La Nuit de L'Homme L'Intense Eau de Parfum

Przyznacie, że widząc równie rozbudowaną frazę, co: Yves Saint Laurent La Nuit de L’Homme L’Intense Eau de Parfum, podświadomie zaczynamy się bać o zwichnięcie języka i czy starczy nam flegmy – aby równomiernie opluć wszystkich wokół, nim doczytamy ową nazwę do końca… ;) Tyle, że poza ryzykiem oplucia i metaforycznego połamania sobie języka, absolutnie nie ma powodu do obaw. I nie dlatego, że „z dużej chmury mały deszcz„, co zapach jest naprawdę przyjemny, udany i odnoszę wrażenie, że mamy tu do czynienia z pierwszym przypadkiem, gdy YSL rzetelnie przyłożyło się do spłodzenia któregoś ze swoich licznych „L’Homme„. Paradoksalnie, dotąd za najciekawszy i jednocześnie niestety najmniej wyczuwalny zapach z całej serii L’Homme – uważałem klasycznego La Nuit Le Parfum. Stąd ucieszyłem się, że wreszcie doczekałem się jego wersji, która rzeczywiście pachnie (którą dostatecznie czuję, bo wreszcie konweniuje z deklarowaną koncentracją)!.

Yves Saint Laurent - La Nuit de L'Homme L'Intense Eau de Parfum reklama

Co tu dużo mówić, TEN L’Homme pachnie naprawdę nieźle i to nie jest okrutny żart, ani szyderstwo z mojej strony… Bałem się, że ten zapach okaże się klasycznym przerostem formy nad treścią – marketingową atrapą, mającą na celu wycisnąć z portfeli klientów ich ostatnie pieniądze… Takim produktem wydmuszką, wycyzelowanym wyłącznie na użytek mody i trendu na intensyfikowanie wszystkiego co pachnie (Intense Extreme, EdP, Parfum)… Tyle, że te perfumy naprawdę pachną jak na Intense i EdP przystało!. Klękajcie narody, piekło zamarzło, a parówki same pękają – YSL WRESZCIE STWORZYŁ NAPRAWDĘ DOBREGO L’Homme! Powtórzę raz jeszcze, to nie jest sarkazm ani ironia (Roquort odłóż już te widły!). Daruję sobie szczegółowy opis jak to pachnie, bo jak pachnie L’Homme i La Nuit wie chyba każdy* – nakreślę jedynie iż mowa o powłóczystym casualowcu, skąpanym w miękkiej i diabelnie pociągającej słodyczy bobu tonka, wanilii i subtelnie weń wplecionych nut irysa i fiołka. Tę wysmakowaną szlachetność i wysublimowaną głębię, najlepiej jest powąchać i ocenić na własnej skórze – co oszczędzi Wam przeczytania pierdyliona moich słów…

*ponoć gdzieś w Warszawie ukrywa się klient, któremu konsultantka w Douglasie, przez roztargnienie nie zaprezentowała L’Homme, jako „murowanego pewniaka”, ale to tylko legenda… ;)

Yves Saint Laurent - La Nuit de L'Homme L'Intense Eau de Parfum box

Jest naprawdę piękny, pachnie dojrzale i diabelnie elegancko – co szokuje, gdy sobie uświadomić jak prosta (utkana z raptem kilku nut) jest to kompozycja. Jest La Nuit L’Intense (kurcze trochę za dużo tych „L’ coś tam” w nazwie, nie sądzicie?) dyskretny i powściągliwy – ale jest to powściągliwość majestatyczna, szlachetna i wyszukana – jakby arystokratyczna. Niewymuszona, naturalna, zniewalająca, wzniosła, imponująca i zarazem równie wysublimowana, co u (trzymajcie się) Dior Fahrenheit Le Parfum. To nie sarkazm, ani szyderstwo, naprawdę jestem mile zszokowany nadspodziewanie wysokim poziomem i dojrzałością tych perfum!. Nawet wiele godzin po aplikacji, wciąż wyraźnie czuć jego subtelną i pieszczotliwą, ale przy tym doskonale wyczuwalną obecność (choć głównie zawężoną do subtelnie benzoesowo waniliowego i pieszczotliwego filmu, ale jednak). Zarówno od strony kompozycji jak i parametrów technicznych, nie sposób zarzucić temu konceptowi wad – więc zestawienie L’Homme L’Intense EdP z Diorem Fafarafą Le Parfum, bynajmniej świętokradztwem nie jest.

Yves Saint Laurent - La Nuit de L'Homme L'Intense Eau de Parfum foto

Tym razem YSL naprawdę się przyłożyło (tudzież sążniste parametry pachnidła, sprawiają że nie dało się tego schrzanić) i zapach chcąc nie chcąc, „daje czadu” i „godnie reprezentuje„. To pierwszy L’Homme który „pachnie” i nie trzeba go ścigać z nosem przy skórze lub reaplikować co 4 i pół minuty. Kurcze i pomyśleć (taki paradoks), że u takiego Muglera nawet owocowy świeżak pachnie wyraziście (Ultra Zest) – gdy u YSL, pachnieć zaczyna dopiero najbardziej wypasiona wersja perfumowana!. ;) To trochę dziwne, że z całej palety L’Hommów, satysfakcjonujące parametry ma dopiero wersja zwieńczająca (nieformalnie, ale tak to wygląda) całą kolekcję. Teoretycznie wszystko jest ok, L’Homme L’Intense pachnie najgłębiej, najmocniej i najbardziej okazale – ale z kolei nie grzeszy oryginalnością. To brzmienie i krój już było i bynajmniej nie podobieństwo do pierworodnego La Nuit mam tu na myśli. To dość specyficzne brzmienie (korelacja nut i sposób aranżacji tuż po aplikacji) można od kilku lat zaobserwować na przykładzie co najmniej kilku innych kompozycji.

Yves Saint Laurent - La Nuit de L'Homme L'Intense Eau de Parfum solo

To co najbardziej mnie zastanawia – to nie tyleż mentalne, co fizyczne, podobieństwo do perfumowego Fahrenheita Le Parfum oraz Armaniego Eau de Nuit i Paula Smitha Man 2 – w kontekście sugestywnego połączenia irysa, fiołka, tonki, wanilii i paczuli oraz artykulacji jako całość. Przy czym nie doszukuję się tu na siłę podobieństwa, ani odgapiostwa – ale gwoli formalności wypadało o nim wspomnieć. Pod względem parametrów jakościowych jest skrojony fantastycznie, a sam zapach prezentuje się i nosi nadspodziewanie dobrze – ale umówmy się, jak na tę cenę, nazewnictwo i segmentację to żaden wyczyn… Tak już mógłby pachnieć klasyczny L’Homme Parfum, albo niemal w ogóle nie pachnący, pierworodny La Nuit. Wystarczyło, by YSL bardziej się przyłożyło, wykazało dobrą wolę, zamiast wypuszczać niekończącą się epopeję, złożoną głownie z potknięć i pomyłek – by dopiero na końcu, błysnąć czymś naprawdę wyjątkowym i wartym grzechu (oraz żądanych zań pieniędzy). No ale wtedy nie mogliby wypuścić kilkunastu trendsetterskich zapachów, więc sami rozumiecie… Ale sprawiedliwie trzeba im oddać, że zwieńczenie serii wyszło im zaiste królewskie!

Yves Saint Laurent - La Nuit de L'Homme L'Intense Eau de Parfum + box

Jeśli odrzucić cały ten lingwistyczny patos i niechlubne brzemię, ciągnące się za linią L’Homme – to jest z tych perfum naprawdę miłe w noszeniu i przy tym wybornie skrojone pachnidło. Rozpatrywany solo, z pominięciem „bagażu” serii, naprawdę szczerze cieszy nozdrza i zadowala. Niedosyt poczujecie wyłącznie wtedy, gdy spojrzeć na to pachnidło przez pryzmat YSL, L’Homme, La Nuit, Intense i Parfum (sporo tego było) – i wówczas zapach rzeczywiście wypada wtórnie i nazbyt skromnie, jak na taką ilość pompatycznych, groźnych i wiele obiecujących przedrostów, przyimków i tytułów z tymi francuskimi „L’kami” na cze… No ale po co psuć sobie dobry odbiór i samopoczucie? Te perfumy naprawdę pachną zacnie i imponująco – choć nie tak imponująco, rozwiąźle, wręcz groteskowo, jak je nazwano. Tu wystarczyłoby proste La Nuit EdP, ale wtedy nie można byłoby użyć wciąż modnego i jakże medialnego Intense w nazwie – co jak wiemy dodaje +50 do afiksów marketingowych i pozwala podnieść cenę o dalsze 100%… :) Domyślam się, że zapach jest koszmarnie drogi, ale broni się krojem i parametrami, więc pomimo wyżyłowanej ceny i rozbuchanego nazewnictwa – jest to pierwszy L”Homme na którego warto w mym mniemaniu wydać swoje ciężko zarobione dublony…Yves Saint Laurent - La Nuit de L'Homme L'Intense Eau de Parfum mini

rok powstania: 2015

nos: niestety nikt się nie przyznał

projekcja: wyśmienita, wyborna i w pełni adekwatna

trwałość: bardzo dobra

Głowa: fiołek, irys,
Serce: wanilia, szałwia,
Baza: paczula, fasolka tonka,


Tagged: blog o perfumach, fasolka tonka, fiołek, irys, L'Homme, L'Intense, La Nuit, o perfumach, opis perfum, paczula, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, recenzja perfum, recenzje perfum..., szałwia, wanilia, YSL, Yves Saint Laurent - La Nuit de L'Homme L'Intense Eau de Parfum

Viewing all articles
Browse latest Browse all 427