Płowe i niezbyt przekonywujące to indygo (uwielbiam ten kolor), ale nie dajcie się zwieść pozbawionemu głębi i niezbyt klarownemu kolorowi tych perfum, albowiem prawdziwa głębia tych perfum, tkwi w samym zapachu… to bez wątpienia jeden z najciekawszych, najbardziej intrygujących swą odmiennością, najbardziej fascynujący zapach, z jakim się ostatnio spotkałem – i srogi kandydat do zapachu roku (w moim subiektywnym rankingu), tuż obok Kilianowego Sacred Wood… nie każdy pokocha nietypowe, wręcz monochromatyczne brzmienie tych oszczędnych i dość monotonnych perfum… nie mają też w sobie przepychu, którym rozpieszczał me nozdrza wspomniany Sacred Wood, ale mają w sobie coś niesłychanie pociągającego…
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Ombre Indigo jest jak znajomy, z którym mile spędza nam się czas i gawędzi – ale sami nie możemy określić dlaczego… jego osobowość ma w sobie coś magnetycznego, czujemy się u jego boku dobrze – a godziny spędzone w jego towarzystwie umykają szybciej, niż paliwo ze zbiorników pokonującego Atlantyk Concorde… jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, czy perfumy mogą wywołać olfaktoryczny orgazm – to tym z Was, którzy go jeszcze nie doznali, donoszę, że owszem… nie potrafię ocenić obiektywnie tych perfum, tak jak zakochany nie dostrzega wad ukochanej osoby… siedzę teraz w fotelu i przewracam w ekstazie gałami, zaciągając się zachłannie wonią tych nieziemskich, boskich, porażająco pięknych perfum… przesadzam? pewnie tak, gdyż gusta są subiektywne, ale nie potrafię inaczej…
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Początek ma obfity, przydymiony, przesycony, dosłownie ociekający ze wszech miar pieszczotliwą ambrową rozwiązłością – choć przez cenę prawdziwej ambry, raczej symbolicznie (ambrette) niż dosłownie… tytułową ambrę i klimaty ambrowe emuluje tu cały wianuszek, misternie splecionych ze sobą nut – układając się w efekcie na kształt i podobieństwo nader obficie zaserwowanej „ambry”… „ambry” na bogato, przepysznej, kształtnej, pełnej i intensywnej, choć wciąż ujmująco delikatnej… jej otulająca, finezyjna, delikatna, uwodzicielska, dosłownie porywająca w swym lekko chropowatym niezdefiniowaniu słodycz, aż ściska za serce… wprawdzie to nic specjalnego, ot hojnie, jowialnie, acz wciąż minimalistycznie wyrażona skromność i ale właśnie tym te perfumy złapały mnie za ja.., tfu serce… na swój sposób to ekstrawaganckie, awangardowe i bezsprzecznie niszowe perfumy – mam też świadomość, że ich wysublimowany bukiet nie porwie każdego, ale ja przepadłem z kretesem… tym razem Olfactive Studio pokazało mi coś autentycznie nowego, nietuzinkowego i absolutnie niepowtarzalnego…
Image may be NSFW.
Clik here to view.
W otwarciu czuć piękny, półwytrawny petitgrain, zmiękczony szafranem oraz bujnym ambrette i heliotropem… zapach jest ni to słodki, ni to gorzki, przesiąknięty obłą, szlachetną głębią przydającego lekkiej szorstkości szafranu, przydającego brzmieniu eleganckiego i stonowanego charakteru… wzniosłość, delikatność i otulającą kształtność brzmienia Ombre Indigo można porównać jedynie z Durbanowym Heliotropem i to w sumie jedyny zapach, który ośmieliłbym się wskazać w kontekście podobieństwa do najnowszego dziecka Olfactive Studio… nieco przydymiony miękkim, dymnym kadzidłem środek, czarujący i otulający jak najdelikatniejszy kaszmir, doprawiony sowitą ilością ambrette i przydającym wytrawności petitgrain – okrywa nosiciela swą ciepłą i przyjazną fakturą, jak szal z angory… uwielbiam perfumy, których spolegliwe, wyrafinowane i niepozorne brzmienia sprawiają, iż mam ochotę przytulić się do własnej ręki i mruczeć z zadowolenia… finisz z udziałem delikatnego białego piżma, równie delikatnie objawionego co niewinna reszta – dopełnia wciąż wybrzmiewające echo spłowiałego, szarego i purystycznego petitgtain i odrobina woskowego benzoesu…
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Wprawdzie skromnemu, wręcz nudnemu zwieńczeniu tych perfum daleko do rozbrajających swą inkantacją finiszy CK Dark Obsession, Beckham Homme – jest skąpe, oschłe, płytkie i koszmarnie nijakie, ale who cares?… nim do niego docieram, znów aplikuję zapach na skórę, pławię się i przewracam gałami – rozpływając się z rozkoszy, nad rozkosznym brzmieniem otwarcia i serca… i tu ciekawostka, jeśli szukacie bardziej powściągliwej, roślinnej (ambrette, szafran, heliotrop i petitgrain) odsłony dla niebiańsko skórzanego Cuir Ottoman od Parfum d’Empire, tudzież lżejszej odsłony wspomnianego Heliotropu Oliviera Durbano, ten zapach pachnie w bardzo podobnej tonacji… wprawdzie trwałością nie powala (około 6 godzin, nim popada w smętną bazę) – ale do tego czasu można pławić się w jego nadspodziewanie głębokim błękicie do woli, replikować i tak w kółko…Image may be NSFW.
Clik here to view.
2014
Mylene Alran (Robertet)
Głowa: petitgrain, absolut tuberozy, szafran, śliwka,
Serce: esencja wetiweru, esencja papirusa, skóra, kadzidło,
Baza: żywca benzoesowa, ambra, piżmo,
Tagged: absolut tuberozy, ambra, ambrowo heliotropowe perfumy, blog o perfumach, ciepły zapach ambrowy, esencja papirusa, esencja wetiweru, kadzidło, o perfumach, Olfactive Studio - Ombre Indigo, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, petitgrain, piżmo, recenzja perfum, recenzje perfum..., skóra, subtelne i otulające perfumy w nucie ambrowej, szafran, zapach podobny do Heliotrop Olivier Durbano, śliwka, żywca benzoesowa Image may be NSFW.
Clik here to view.
