Już nie raz piałem z zachwytu przy okazji recenzowania pachnideł o włoskim rodowodzie i dziś zapieję ponownie… jeśli chodzi o wyczucie dobrego smaku i nienaganny szyk, Włosi nie mają sobie równych… co tu dużo mówić, zapach jest urzekająco śliczny, po prostu rozkoszny i nie mam najmniejszych skrupułów, aby bezwstydnie i z premedytacją się nim zachwycać… rozważam też napisanie hymnu, albo przynajmniej eseju o tytule: „opisz doskonałego kawiarnianego casualowca i dlaczego jest nim Valentino Uomo„* – choć mam świadomość, że poza garstką koneserów, absolutnie nikt tych perfum nie kupi… dlaczego? jeśli potencjalnego nabywcę nie odstraszy wymuskany, kunsztownie frezowany flakon – to i tak nie doceni delikatnego, nieziemsko wyrafinowanego brzmienia samych perfum – nazbyt wyszukanego na plebejskie gusta przeciętnego klienta rodzimej sieciówki… ekhm nie chcę nikogo obrażać, ale po tym co się tam najlepiej sprzedaje, nie mam najlepszego zdania o gustach zapachowych polaków…
*parafrazując anegdotę z czasów głębokiego PRL, o temacie wypracowania klasowego, pt.: „Opisz swojego ulubionego bohatera i dlaczego jest nim Lenin„…
Valentino Uomo to pełen polotu i finezji, wykwintny, wyrafinowany, najwyższych lotów koncept i ten wymuskany artyzm naprawdę czuć… tego rodzaju perfumiarstwo, lekkie, ale z klasą i polotem można powąchać jeszcze u szanujących się marek z włoskim rodowodem, a w szczególności piję tu do Laury Biagiotti… wprawdzie na widok flakonu Uomo ścisnęło mnie w dołku (poczułem nieprzyjemny powiew Las Vegas, Moskwy oraz salonów Swarovskiego i Versace w jednym) – ale na szczęście ten stylizowany na karafkę flakonik nie okazał się nazbyt przesadnym i pompatycznym przerostem formy nad treścią… w przypadku tych perfum flakon jest jedynie dopełnieniem samych perfum, a nie główną atrakcją – co wręcz szokuje, gdy się spojrzy kto tę kompozycję stworzył… Olivier jest synem słynnego Jacquesa Polga i dotąd zasłynął raczej z sygnowania swym nazwiskiem (a raczej szargania nazwiska swego utytułowanego ojca), następującymi gniotami: Burberry Rhythm, Van Cleef & Arpels Midnight in Paris, Gianfranco Ferre In The Mood, Paco Rabanne Invictus, Viktor & Rolf Spicebomb i całą serią nieporozumień dla Salvatore Ferragamo… z drugiej strony popełnił całkiem niezłe Kenzo Eau de Boisee, kultowego już Diora Homme, Diesla Only The Brave i Burberry The Beat, a więc gdy mu pozwolić, potrafi wyczarować prawdziwe cudo – via Valentino Uomo… jak dla mnie, pełna rehabilitacja…
Valentino Uomo to małe olfaktoryczne arcydzieło, porównywalne jakościowo (mam na myśli jakość kroju) jedynie z najgłośniejszą zeszłoroczną premierą, czyli Bottegą Venetą, (że o innych ubiegłorocznych perełkach, czyli Essenza di Roma Laury Biagiotti i Eau de Nuit Armaniego nie wspomnę) notabene również marką włoską… a więc nie Francuzi (zwłaszcza po niedawnym stoczeniu się/upadku domu Guerlain), tylko Włosi stoją obecnie na straży wysokich lotów perfumiarstwa*… przesadzam? parę dni temu opisywałem również WŁOSKIE Bvlgari, które zaprezentowało równie pięknie skrojonego Men In Black (notabene wcale nie tak odległe stylistycznie od Valentino, zwłaszcza w fazie dojrzałej)… te perfumy sa jak wizyta w niewielkiej, przytulnej kawiarence, gdzie skubiąc wyborne ciastko i popijając kawę, słucha się z winylu Wiedeńskiego Kwartetu Smyczkowego…
*dokonania Gucci, Trussardi i Roberto Cavalli pozwolę sobie litościwie przemilczeć…
rzadko się zdarza, by piękne zewnętrze tak wybornie korespondowało z równie wyszukaną zawartością flakonu…
W początkowej fazie jest kremowo mleczny, taki trochę toffi, dopiero później robi się kawowo czekoladowy i przez to kawiarniany… pachnie jak gorąca czekolada lub cappuccino z toffi i odrobiną koniaku, słodko i delikatnie, ale ten wątek „koniakowy” dodaje Valentino niesamowitej głębi i polotu… niektóre nadziewane likierem praliny pachą podobnie, a w tle rzeczywiście da się wyczuć orzechy laskowe… jest tu sporo sporo benzoesu, mirry i czekolady, całkiem zgrabnie emulujących delikatne i dyskretne klimaty kawiarniano skórzane… co do kawy, to jest jak najbardziej wyczuwalna w akordzie środkowych – ale pachnie jak syntetyczna, lakoniczna i wyjątkowo lurowata kawa rozpuszczalna… najlepiej ten wyjątkowo słaby akcent zignorować i niewiele na tym tracąc, skupić się na bardziej okazałych i przyjemniejszych meandrach kompozycji… a tych pomimo delikatnego i kameralnego nastroju panującego w fazie dojrzałych kompozycji, nie brakuje… im bliżej schyłku, tym zapach robi się delikatniejszy, „skórzane” a w praktyce benzoesowo alkoholowo kawiarniane klimaty łagodnieją, tonizują się i zapach przeistacza się w delikatną woń czekoladowo orzechowego cappuccino, nieznacznie tylko słodkiego i wyraźnie przestygłego…
Teoretycznie to męskie perfumy, ale mianem samczych bym ich nie nazwał… byłby to daleko posunięty eufemizm i co więcej – pokuszę się o tezę, że byłby to całkiem zgrabny i wyważony uniseks, czyli zapach dla dwojga… owszem w swej początkowej fazie, zapach nawiązuje treścią do wątków wybitnie męskich (pomimo dominującej, kawiarnianej słodyczy, w tle jest koniakowo skórzasty), ale nie są to ujęcia na tyle zdeklarowane jako samcze, by dama lubująca się w klimatach Angel Les Parfums de Cuir, Thierrego Muglera i generalnie a’la Muglerowych słodkościach (acz w tym przypadku wyraźnie delikatniejszych), nie mogła z powodzeniem nosić tych diabelnie uwodzicielskich perfum… w końcu na damskiej skórze będą wybrzmiewać delikatniej i jeszcze bardziej zjawiskowo… jest to więc kompozycja delikatna i o wysoce neutralnym charakterze, stąd nosić ją można przez cały dzień, choć ze wskazaniem na chłodniejsze pory roku… miłośnicy delikatnej kawiarnianej stylistyki w rodzaju Rochas Man, Must Cartiera, czy nawet ostatnio opisanego Bvlgari Man In Black, będą łagodnym, ciepłym i otulającym brzmieniem Valentino Uomo wprost zauroczeni… jeśli szukacie niebanalnego, dyskretnego i przy tym szalenie szykownego zapachu na dzień i pół oficjalne okazje, nowy Valentino będzie doskonałym wyborem… oczywiście pomijając drobny szkopuł w postaci baaaardzo przeciętnej trwałości i kameralnej projekcji…
2014
Olivier Polge
Głowa: bergamotka, mirt,
Serce: palone ziarna kawy, czekolada, orzech laskowy,
Baza: skóra, cedr,
Tagged: bergamotka, blog o perfumach, cedr, czekolada, mirt, o perfumach, opis perfum, orzech laskowy, palone ziarna kawy, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, perfumy pachnące czekoladą i orzechami laskowymi, perfumy pachnące delikatną kawiarnianą słodyczą, perfumy podobne do Rochas Men i Bvlgari Man in Black, recenzja perfum, recenzje perfum..., skóra, słodkości i kawiarnia, Valentino Uomo, wyborne i dyskretne perfumy na jesień, wyrafinowane i dyskretne perfumy z delikatną nutą kawiarnianą, zapach pralin i cappuccino
