Quantcast
Channel: perfumomania
Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

jestę kierowcom, rowerzystom i piszym, czyli o tym co boli każdą ze stron…

$
0
0

Dziś wpis ewidentnie offtopowy, ale mam nadzieję, że się nie obrazicie za odrobinę konstruktywnej żółci i jadu… Ponieważ sam jestem jednocześnie kierowcą, rowerzystą i pieszym, postanowiłem podzielić się z Wami pewnymi obserwacjami najbardziej irytujących lub uciążliwych zachowań na drodze i chodniku. Wychodzę z założenia, że by móc obiektywnie opowiedzieć się po każdej ze stron, trzeba trochę posiedzieć w każdym z „okopów„, zatem para na garść wniosków z autopsji… Uprzedzam, że wpis zawiera dość kontrowersyjne konkluzje, ale nie widzę powodu by pewnych kwestii nie poruszyć, bo może ktoś poczuje się dotknięty moim punktem widzenia.

Jestę kierowcom!

Trzeba nie mieć za grosz instynktu samozachowawczego, by wleźć/wtargnąć/wjechać pod koła jadącego samochodu – tylko dlatego, że jakiś idiota bez wyobraźni, dał pieszym i rowerzystom takie bezwzględne prawo. Ja rozumiem, że ludzie byli tu szybciej niż samochody i to oni powinni mieć pierwszeństwo, ale odrobina myślenia i przewidywania nie zaszkodzi. Widać jakiemuś liberałowi, ślepo zapatrzonemu na Holandię – wydaje się, że wystarczy pomazać farbą ulicę (wytyczając tym samym ścieżkę rowerową, albo pasy w dowolnym miejcu), by zmienić tym przyzwyczajenia i mentalność polaków. Niestety na to trzeba dekad oraz wzajemnego poszanowania i racjonalnego myślenia, po każdej ze stron. Nie potrafię zliczyć przypadków, gdy jakaś szczebiocząca przez telefon niunia, albo pędzący na złamanie karku młodzieniec na rowerze – nawet nie patrząc czy coś jedzie, śmignął mi przed maską, akurat w miejscu – gdy nie miałem prawa go zobaczyć i odpowiednio wcześniej zareagować.

01

Jak byłem mały, to mnie uczyli, że najpierw patrzę w lewo, potem w prawo i znów w lewo i dopiero gdy nic nie jedzie, mogę iść. Szkoda, że ta zasada przestała obowiązywać, bo przecież teraz pieszy i rower ma pierwszeństwo, więc ludzie wyłączyli myślenie. A wystarczy mieć choćby mierny z fizyki, by wiedzieć, że samochód (zwłaszcza ciężarowy), nie zatrzyma się w miejscu – gdy jedna łajza z drugą, wkroczy nie oglądając się, bo takie ma prawo? Ale pewnie jakiemuś politykowi wpierw jakiś 40 tonowy zestaw musi rozsmarować kogoś z rodziny na drodze – by uświadomił sobie, że jadący ulicą samochód nie przeleci cudownie nad pieszym lub rowerzystą, który wjechał/wszedł mu bezmyślnie pod koła, bo przecież samochód ma obowiązek przepuścić…

02

Tyle, że ja się nie ryję samochodem na chodnik i tego samego oczekuję od pieszego lub rowerzysty, by nie wjeżdżał/wchodził mi pod maskę w ostatniej chwili (bo jest na prawie) – tylko pomyślał i zatrzymał się, bym ja również mógł bezpiecznie przejechać. Kierowca samochodu ponosi największe koszta utrzymania dróg (akcyza w paliwie), płaci za przeglądy, winiety, parkowanie i obowiązkowe haracze w postaci ubezpieczenia OC – gdy rowerzysta nie ponosi żadnych opłat. A powinien, bo byłoby z czego budować mu bezpieczne trasy rowerowe i miałby uzasadnione prawo awanturować się o swoje przywileje. Dlaczego to kierowców najbardziej się nęka mandatami i zmusza nierzadko kuriozalnymi przepisem, by przepuszczał pieszego i rowerzystę – albo wlekł się w myśl absurdalnego lub nieuzasadnionego ograniczenia prędkości (rzekomo w trosce o ich bezpieczeństwo)? Sorry, ale ulice są dla samochodów, więc to pieszy i rowerzysta, chcąc z niej skorzystać – powinien dostosować się do sytuacji na drodze. Czasem owo ograniczenie egzekwowane jest przez pojazdy nauki jazdy (L-kę), które z upierdliwą wręcz konsekwencją wloką się i 30 km/h oraz zatrzymują przed każdymi pasami, bo w promieniu pół kilometra od przejścia, kursant zwietrzył pieszego. Sam mieszkam w pobliżu takiego WORD’owskiegomałpiego gaju” i szlag mnie trafia, bo gdy stoją przede mną 3-4 L’ki, już wiem że przejadę skrzyżowanie dopiero za 3-4 zmianą świateł. A nie da się rozpuścić tego po całym mieście i dla odmiany nauczyć tych ludzi jeździć – zamiast uczyć kursantów tylko tras obowiązujących na egzaminach?…

03

Ileż to razy widuję, jak sznurek kilkunastu samochodów zatrzymuje się, by przez pasy przeszła jedna osoba – gdy logika podpowiada, by to pieszy poczekał, aż te auta przejadą (i powtórka co 200-300 metrów). Ile razy nie mogłem odjechać sprzed jakichś szczególnie uczęszczanych pasów, bo sznurek pieszych nie miał końca?. Żaden nie wpadł, że skoro ja stoję i ich przepuszczam od 2-3 minut – to może wypadałoby (na zasadzie wzajemności) też stanąć i pozwolić przejechać sznurowi 50 pojazdów, który się za mną utworzył? Żeby nie było, jestem za przestrzeganiem przepisów i ograniczeniami prędkości w miastach oraz jeszcze surowszym karaniem za jazdę na podwójnym gazie* – ale dlaczego prowadząc samochód, coraz częściej czuję się jak zaszczuty i zniewolony pies?

*natychmiastowa i bezwarunkowa konfiskata pojazdu na rzecz Skarbu Państwa. I guzik mnie obchodzi, czy auto należy do kierowcy, jego żony, szwagra, firmy, leasingu czy wypożyczalni – jako potencjalne narzędzie zbrodni i w rękach potencjalnego mordercy, powinno zostać mu zabrane. I niech się później martwi jak spłacić stronę, do której należał ów pojazd. No bo co z tego że zabiorą mu prawko, skoro dalej będzie jeździć, bez niego i prędzej czy później kogoś zabije?

04

No i małolaty w dużo za szybkich i stanowczo za mocnych samochodach. Zwykle są to mocno przechodzone eM-ki, RS’y i GTI, liczące minimum tyle lat, co ich dumny właściciel. Oczywiście w tym wieku zamiast mózgu mają szarlotkę z kruszonką – więc nie dziwota że szarżują, wymijają na trzeciego i pokonują ronda bokiem. Zatem co się dziwić, że zawijają się potem na drzewach, albo co gorsza zabierają ze sobą przypadkowych, niewinnych ludzi. Ale nie tylko młodzi powodują wypadki, dlatego jestem za obowiązkowymi badaniami lekarskimi dla kierowców po 65 roku życia. To samo tyczy się motocyklistów, oczywiście nie mam nic do nich samych (sam mam słabość do ścigaczy), ale szlag mnie trafia gdy „na lusterka” mija mnie pędzący grubo ponad 200 km/h pocisk. Oczywiście patrzę w lusterka, ale co mogę poradzić na martwą strefę i jego prędkość?. No i amatorzy tych wszystkich, absurdalnie głośnych chopperów. Jak coś tak małego, relatywnie lekkiego i wiozącego zwykle jedną osobę, może generować tak irracjonalną ilość hałasu? I jeszcze strzelają z wydechu, gazują wkręcając silnik na arcy pierdzące obroty – zagłuszając wszystko wokół i autentycznie wzbudzają tym u mnie agresję. Lubisz to? spoko, ale czy pół miasta musi o tym wiedzieć i słuchać napierdzielania po uszach twoim wydechem?

05

Do tego dochodzi problem z parkowaniem i „miszczami” parkowania. Sam nie wiem co bardziej irytujące, brak nawet płatnych miejsc parkingowych – czy niemożliwość zaparkowania, bo jakiś kretyn zaparkował na dwóch miejscach naraz, albo tak niedbale (rozrzutnie), że obok wciśnie się jedynie skuter. Jak nie potrafisz opanować parkowania SUV’a, to są jeszcze inne i mniej kosztowne metody, na przedłużenie sobie penisa :) Wcale się nie dziwię, że naklejki „karne prącie” cieszą się na allegro tak wielkim wzięciem i chyba sam sobie takie sprawię. Czasem i kwadrans krążę, szukając na moim osiedlu wolnego miejsca parkingowego i szlag mnie trafia, jak widzę takie parkowanie. No i te strefy płatnego parkowania, zaczynające się niemal na rogatkach i na rogatkach kończące. Ja rozumiem, że u nas drogi i parkingi powstawały w nieco innych realiach politycznych, gdy auto miał tylko pierwszy sekretarz i paru prominentów – ale znam rodziny, mieszkające w bloku, gdzie na cztery osoby, są cztery samochody. Ale zamiast budować parkingi wielopoziomowe i zarabiać na miesięcznym abonamencie (sam chętnie bym zapłacił, by mieć jedno, stałe miejsce pod dachem), lepiej postawić parkomaty i pozastawiać wszystkie ulice samochodami.

06

Najpierw pobudujcie drogi i obwodnice, a potem stawiajcie znaki ograniczeń i fotoradary. W Polsce zdecydowanie brakuje dróg, a te które istnieją co kilka kilometrów (zwłaszcza krajowe i wojewódzkie) wyhamowują pobudowane wzdłuż nich wioski – obstawione nieśmiertelnymi znakami, teren zabudowany. Po drodze osiedlowej w mieście, mogę jechać i 20/h, ale 50/h po drodze wojewódzkiej? Pobudujcie tym ludziom przejścia nad i podziemne, albo zróbcie im przejścia na „guzik„, ale błagam – przestańcie spowalniać co chwilę tranzyt (droga krajowa!) absurdalnymi limitami!. Ja rozumiem, że mieszkańcy też mają prawo czuć się bezpiecznie, ale od czego są progi zwalniające przed przejściami i barierki wzdłuż chodnika? Skoro pobudowaliście się w ciągu drogi krajowej, po której dziennie sunie kilkadziesiąt tysięcy samochodów – to nie dziwcie się, że macie hałas i duży ruch. Pewnie zaraz mi się oberwie od autochtonów zamieszkujących takie miejscowości, ale prosty rachunek matematyczny dowodzi – iż 500-3000 mieszkańców takiej wioski, utrudnia życie kilkudziesięciu lub kilkuset tysiącom podróżujących taką drogą.

07

Ktoś kiedyś dał ciała, wydając zgodę na wybudowanie każdej możliwej chałupy w ciągu głównej drogi (to jakiś punkt honoru czy jak?), gdy wystarczyło zrobić jedno skrzyżowanie i wybudować boczne odnogi po każdej ze stron i to wzdłuż nich pobudować te wszystkie domy (tak jak ma to miejsce w Anglii i w Stanach). Wówczas teren zabudowany miałby góra 500m, a nie ciągnął się przez kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów. Więc jak ludzie mają nie łamać przepisów, nie wyprzedzać na trzeciego – skoro na takiej trasie DK94, z Opola do Wrocławia, częściej jadę 50-ką (droga krajowa!), niż przepisowe 90? Mi nie przeszkadza jazda i do Warszawy z taką prędkością – ale pozwólcie mi tę prędkość w miarę utrzymać! Bez wleczenia się 50/h przez większość drogi, nawet gdy wokół po horyzont nie ma ani jednej chałupy… No ale takie niczym nieuzasadnione 50-ki, to nic innego jak punkty poboru opłat i haraczy. To patologia, skoro nasze państwo odgórnie zakłada, ile organy ścigania powinny rok w rok ściągnąć mandatów – z już i tak drakonsko ciemiężonych opłatami kierowców. Ale tu oczywiście chodzi o bezpieczeństwo… :)

08

Po tzw. „autostradach” też się normalnie jeździć w tym kraju nie da. Bo albo muszę się wlec 87-92km/h za jakimś tirem na prawym pasie, albo skakać na chwilkę na lewy i go wyprzedzić – nim jakiś debil w pędzącym 200 km/h Audi nie zacznie mi mrugać długimi, że mam mu zjechać… Ewidentnie brakuje tu trzeciego pasa, bo jak tu jechać te 120-140/h bez spowalniania przez jednych i poganiania przez drugich? No i te wyprzedzające się co chwila ciężarówki. Trwające 1 nanosekundę błyśnięcie migacza (albo i wcale) i hyc na lewy pas, bo przecież on potrafi wycisnąć ze swego ciągnika aż kilometr więcej, niż zamulacz przed nim – a ty se człowieku hamuj z dymem lecącym z pod kół, latającą na boki dupą, albo uciekaj na barierki, bo przecież on wyprzedza… Jazda polską autostradą to męczący, stresujący i nie mający nic wspólnego z ekonomią i bezpieczeństwem slalom – na dodatek sromotnie przepłacony. Że o odcinku A4 od Katowic do Krakowa nie wspomnę, bo za ten przekręt (9 zł za wjazd i 9 zł za wyjazd z bramek i tyle samo z powrotem) ktoś powinien zgnić w pierdlu – albo zostać prewencyjnie rozstrzelany, jak w Chinach.

09

Ja się pytam gdzie jest policja, gdy prawie wpadłem do rowu, odbijając w ostatniej chwili, bo mi jakaś babina na „Ukrainie” w technologii stelth (zero oświetlenia), starszej niż ona sama – wyrosła mi na drodze po zmroku? Oczywiście zero światełek (bo po co), skoro ona tylko do kumy w sąsiedniej wsi jedzie?. Skoro samochody mają rokroczne przeglądy, to czemu nie wymaga się tego samego od innych uczestników ruchu, mam na myśli rowery? To znaczy teoretycznie są kontrole, ale w praktyce niezbyt skutecznie się to egzekwuje. Gdybym ją potrącił, to jutrzejsze nagłówki Faktu donosiłyby o piracie drogowym, który potrącił staruszkę – ale nikt nie pomyśli, że to nie wina kierowcy lecz nieudolności i rażącej niekonsekwencji naszego prawa!

10

Gdzie jest policja, gdy rowerzysta wjeżdża mi pod maskę, przejeżdżając na rowerze przez pasy? Ja mam mu ustąpić na ścieżce rowerowej przecinającej drogę – a nie po pasach, przez które on ma obowiązek ten rower przeprowadzić!. Do tego dochodzą rowerzyści jadący w parach, albo środkiem pasa (nijak takich wyminąć), albo debilni rodzice, puszczający dzieci jadący na rowerach, za sobą!. I niech mi teraz taki smark wykona gwałtowny manewr, albo się przewróci i tragedia gotowa. Skoro prawo tak surowo traktuje kierowców (rowerzysta to też kierowca), to czemu prawo nie jest równie konsekwentne w karaniu gapowatych pieszych i cyklistów? Gołym okiem widać, że w tym narodzie nie może być stron wyraźnie uprzywilejowanych – bo te nie potrafią racjonalnie i z rozmysłem z tych swobód i wyróżnień korzystać.

Jestę rowerzystom!

Nic mnie tak nie irytuje jak podjeżdżam do jezdni, gdzie ścieżka rowerowa krzyżuje się z ulicą i żaden burak się nie zatrzymuje. Ani nie wjeżdżam na chama, wyskakując z zawrotną prędkością zza węgła, tylko dotaczam się powoli do krawężnika i czekam jaka będzie reakcja kierowców. Szczęśliwie coraz więcej zatrzymuje się (choć tu ja jestem na pierwszeństwie), ale nie brakuje też takich, którzy mają mnie w dupie… Aż by się chciało ruszyć i wjechać takiemu pod koła i przerysować mu pedałem to śliczne, nowe BMW (szkoda mi roweru i zdrowia), a potem złośliwie wezwać policję… Albo gdy jeden z drugim mijają mnie na centymetry na ulicy. Owszem jest wąsko, dlatego staram się jechać możliwie blisko krawężnika – bo samemu szlag mnie trafia, gdy widzę buraka na rowerze, jadącego środkiem drogi. I jak taką zawalidrogę wyminąć, skoro po środku podwójna ciągła i z naprzeciwka ciągnie sznurek samochodów? Tyle, że by na to wpaść, trzeba być i kierowcą i rowerzystą, bo tylko w ten sposób można wiedzieć jak takie zachowanie jest irytujące dla drugiej strony…

11

Dojeżdżam do skrzyżowania ze światłami i czekam razem z innymi autami na zielone. W końcu jadę ulicą, więc nie rozumiem dlaczego niektórzy rowerzyści nagle wjeżdżają na chodnik i przejeżdżają przez pasy (a powinni przeprowadzić!) – wraz z pieszymi, a tuż za skrzyżowanie, hyc z powrotem na ulicę?… No ale takich spryciarzy i cwaniaków nie brakuje, więc czemu nie spróbować takiego manewru samochodem? Muszę kiedyś ruszyć za takim i trąbiąc na pieszych, przejechać autem przez pasy – omijając w ten sposób niekorzystną dla mnie sygnalizację i jakże przyśpieszyć mój przejazd!. Ciekawe jaki dostałbym za to mandat i dlaczego policja nie wlepia podobnych, tak właśnie zachowującym się cyklistom? Co to ma być, hybryda jakaś? No jak jedziesz tłuku ulicą, to stosuj się do zasad ruchu, który obrałeś – a nie skaczesz z kwiatka na kwiatek, bo tak ci akurat wygodnie!…

12

Jestem istotą rozumną, wiec analizuję i przewiduję sytuację na drodze. Moje tkanki nie mają większych szans w konfrontacji z kilku, kilkudziesięciu tonowym żelastwem i mam tego pełną świadomość. Dlatego gdy widzę, że ktoś jedzie szybko, lub gdy nie ma szans bezpiecznie się zatrzymać – sam przepuszczam auta, pomimo iż na ścieżce rowerowej, to ja mam pierwszeństwo. Mnie te kilkanaście sekund nie zbawi, ale przynajmniej dojadę do celu. Nabyłem rower w technologii stelth. Za cholerę nikt by go nie zobaczył z włączonym fabrycznym oświetleniem, bo przecież oświetlenie do roweru, podobnie jak błotniki, uchwyt na bidon i stopka, to obecnie dodatki, które trzeba sobie dokupić. W zasadzie kupuję ramę i koła, więc producenci jednośladów szybko się uczą, od producentów drukarek (brak kabelka USB).

13

Widoczność na drodze może uratować mi życie i zdrowie, więc jak dla własnego dobra, mógłbym jechać po zmroku bez sprawnego oświetlenia? W końcu sam klnę jak szewc, hamując ostro przed jakimś starym dziadem, który jedzie w nocy – nawet bez głupich odblasków. No cóż, osobiście jestem zdania, że takie jednostki powinny po prostu ginąć (i wcale mi takich nie szkoda), a kierowcę w tej sytuacji powinno się uniewinnić. A może sam powinienem zaczaić się w nocy bez świateł na poboczu i pozwolić dla hecy – najechać na mnie paru nieoświetlonym rowerzystom? W końcu to byłaby ich wina, nieprawdaż? Tyle, że rowerzysta nie płaci OC, więc nie ma z kogo ściągnąć odszkodowania za uszkodzenie pojazdu…

Jestę piszym!

Jako pieszego najbardziej mnie irytuje, że idąc chodnikiem co chwilę chce mnie rozjechać jakiś rower, albo muszę wymijać stojącą grupkę ludzi. O ile jestem w stanie zrozumieć rowerzystów bojących się jeździć po zatłoczonej ulicy, ale szlag mnie trafia gdy spaceruję sobie po Bolko (taka rekreacyjna wyspa z parkiem w Opolu), albo idę deptakiem lub chodnikiem i co chwilę ktoś na mnie plumka dzwonkiem rowerowym. Sam nie wiem, czy rower może jechać po takiej alejce, gdzie nie wyznaczono pasa dla rowerów?. Oczywiście na niektórych ktoś wymalował przez środek alejki linię i stosowne znaki, ale piesi i rowerzyści mają to serdecznie gdzieś. Jestem światkiem nieustannego, męczącego i szczególnie irytującego slalomu. Jedni fukają na drugich, dzwonią dzwonkami, ostro hamują i balansują na rowerze niemal w miejscu – czekając aż jakaś rodzinka idąca tyralierą, łaskawie zejdzie na bok. Albo idę sobie lub jadę rowerem, a tu na środku drogi stoją z wózkami dwie mamuśki i wymieniają się cennymi uwagami, o dzisiejszej „kupce” swoich dzieci. Bezmyślne krowy, stańcie sobie z boku, albo zaparkujcie tyłki na ławeczce, zamiast blokować ruch!…

14

Albo spaceruję sobie nieśpiesznie i nagle wuuuuusz! – z prędkością bliską nad świetlnej, mija mnie rozpędzony do 30-50 km/h rower, niemal ocierając się o mnie! Aż czuję pęd powietrza i strach pomyśleć, co by było gdybym sekundę temu postanowił nieznacznie zmienić kierunek… Staranowałby mnie i połamał jak nic, a przecież mam prawo iść po chodniku i ze słuchawkami w uszach? Mam się oglądać za siebie podczas spaceru, za każdym razem jak mam zamiar skręcić, w obawie przez rozjechaniem przez idiotę na jakimś wyczynowym bajku? Do tego służą alejki w parku i chodniki, by poganiać spacerujących dzwonkiem – albo przepędzać ich na boki, bo jakiś oszołom chce adrenaliny? A gdyby mu tak jakiś dzieciak albo pies wyskoczył? Sądzę, że mandacik w wysokości 500 zł i konfiskata roweru na 2 miesiące, byłaby nader skutecznym narzędziem prewencyjnym, że o sporym zastrzyku gotówki dla budżetu nie wspomną. I w ten jakże pożyteczny dla społeczeństwa sposób, można by dla odmiany – mniej intensywnie ściągać haracze z kierowców…

15

Widzę też, że Polacy mają problem nawet z korzystaniem z chodnika, albo wchodzeniem do sklepów i komunikacji miejskiej. Przypominam, wpierw wypuszczamy tych co chcą wyjść/wysiąść, a dopiero potem sami ładujemy się do środka – i generalnie na chodniku też obowiązuje ruch prawostronny. Najbardziej mnie irytują pasażerki (zwykle nobliwe matrony) z siatami rozłożonymi na siedzeniach – więc zwykle podnoszę i rzucam takiej tą siatę na kolana i siadam. A jak pyszczy, albo krzywo się patrzy – to pytam, czy za te „zmęczone toboły” też bilet skasowała?. Albo stanie sobie jakiś idiota z potężnym plecakiem ze stelażem w przejściu i krzywi się, że co chwila ktoś mu każe się przesunąć. A wystarczyło zdjąć z plerówpagodę i postawić koło siebie lub stanąć w miejscu do tego w każdym autobusie przeznaczonym?. No ale myślenie boli… Nie rozumiem też fenomenu słuchania muzy na telefonie, zmuszając do tego resztę autobusu, albo głośnych rozmów przez telefon. A od czego są słuchawki i kultura osobista? No ale jak ktoś wrzuca na fejsa swoje słitfocie w kiblu i informuje znajomych o kondycji swojego porannego stolca – to co się dziwić, że lubi uprawiać auto ekshibicjonizm w autobusie?

16

I to by było na tyle, mam nadzieję, że nie znienawidzicie mnie za mą dosadność i szczerość – ale naprawdę uważam, że wystarczy pomyśleć o innych, by wszystkim korzystało się z dróg i chodników lepiej…


Viewing all articles
Browse latest Browse all 427