Ponoć kto raz zobaczy na własne oczy garnitur od Toma Forda, już nigdy nie uzna garniaków Diora czy Armaniego za kwintesencję elegancji. Tom Ford to w świecie mody i perfum postać wybitna – choć jako aktor i reżyser, wykazał się nie mniejszą kreatywnością i talentem. Słowem multiinstrumentalista i prawdziwy człowiek renesansu. Wpierw uratował przed niechybnym bankructwem i wyprowadził na prostą domy mody Gucci i YSL, po czym rozkręcił własny biznes. Za jego kadencji powstały dwa lub cztery (jeśli liczyć Envy i Rush) najlepsze zapachy od Gucciego (pozostałe dwa to PH i PH II) oraz M7 u YSL i aż przykro mi było patrzeć, jak jego robotę zniweczyła jego następczyni na stanowisku dyrektora kreatywnego Gucci, Frida Giannini. No cóż, to już nie Tomka brocha, wszak swoje zrobił i niech się teraz Gucci* samo martwi, jak posprzątać po „kreatywnej” Fridzie… Zresztą YSL też olało ścieżkę sygnowania wybitnych i niebanalnych kompozycji – co widać po brzmieniu ich flagowej linii L’Homme. Gdzie te czasy gdy YSL wyznaczało trędy, kreując zapachy pokroju M7? Tom, błagam wróć!
*wszakże pisałem, że ponoć wygasły im umowy na rzeczone zapachy, ale przykład Diora, któremu również wygasły prawa do produkowania Homme i Homme Intense dowodzi, że jak się chce – to się takie zapachy odtwarza i zachowuje w ofercie, choćby za pomocą wynajętego nosa.
Kto wąchał kultowego nad Wisłą (lub innymi słowy, w stolicy kebsa) Tobacco Vanille, czy Black Orchid – ten wie, że Ford podochodzi do sygnowania swym nazwiskiem bardzo poważnie i treściwie. Jego brzmienia są głębokie, kunsztowne i bogate (acz nieprzeładowane) i bije od nich iście niszowa aura. Wąchając perfumy Toma Forda po prostu czuć, że nie bawi się w półśrodki i udawanie – bo wie, że na reputację i renomę pracuje się latami, a klienci nie lubią popeliny (Gucci i YSL uczcie się, choć prawdopodobnie jest już za późno). Uważam, że żadne pieniądze utopione w reklamie i pozycjonowaniu produktu, nie przebiją prestiżu i profesjonalizmu wyzierającego z samych perfum. Ponadprzeciętny zapach obroni się sam, a żeby go sprzedać, wystarczy mieć go na półce. Dlatego śmieszy mnie polityka Douglasa, umieszczającego zapachy Forda w jedynie wybranych (w swym mniemaniu najbardziej prestiżowych) perfumeriach – co by niewyrobiona gawiedź z prowincji nie wąchała, bo i tak nie doceni… No cóż, dalej polegajcie na swym „scentralizowanym” wyczuciu prestiżu, zaporowej polityce cenowej i chybionym merchandising’nie – efekty tego widać po wynikach… Ale nie mój cyrk i nie moje małpy, więc wróćmy do Toma.
Noir to kompozycja tylko pozornie klasyczna i jednocześnie zadziwiająco androgeniczna – jak na zasadniczo „męską” aranżację Forda. Jest szykowny i elegancki, choć w niezbyt narzucający i bardzo dyskretny sposób. Aż się prosiło, by niniejszy wpis zilustrować kadrami z filmu Samotny Mężczyzna, w (a jakże) reżyserii Toma Forda. Świetny, równie niejednoznaczny i dający do myślenia film – ale warto zwrócić uwagę, że aktorzy noszą tu klasycznie eleganckie i nienagannie skrojone garnitury i koszule, od (a jakże) Forda. Tyle, że Noir taki nie jest… Znaczy się, nie jest zbyt męski (jego początkowa, dość klasyczna męskość jest jedynie powierzchowna i czasowa) – ponieważ jego zasadniczą treść, wyartykułowano w raczej kobiecym, kremowo pudrowym stylu. To bez wątpienia zasługa irysa i kremowo „kosmetycznego wypełnienia”, przez co zapach nie wypada jednoznacznie męsko, choć w tym przypadku powinien.
Ponoć w tle czai się róża (nie stwierdziłem, a zwłaszcza bułgarskiej), za to występuje niedające się zignorować, dość dźwięczne geranium – więc męskość Noir jest kwiatowa i wcale nie jest taka oczywista. Z drugiej strony ten ujawniający się w fazie dojrzałej, irysowy puryzm – wspaniale koresponduje z bielą wykrochmalonej koszuli od (a jakże), Toma Forda… Tak jak purystyczno mydlana świeżość Prady Infusion d’Homme, kojarzy się ze świeżo wypraną w mydle i wykrochmaloną koszulą faceta, który przed chwilą wyszedł spod prysznica – z tym że Noir pachnie nie jak czysta bielizna, a balsam do ciała… Ale nim zaczniecie się niepokoić bogactwem wyzierających z tego konceptu kwiatów – spokojnie, Noir nie pachnie jak ciocia Irenka, na herbatce u babci Bożenki. Tutejsze kwiaty są lekkie i kameralne, a przyprawy nazbyt dyskretne i równie nieoczywiste co sam zapach – ale powiedzmy sobie wprost, nie będziecie tym pachnieć, jak kipiący testosteronem samiec alfa.
To trudne (i zależne nie od perfum, a od osobowości nosiciela), gdy macie na sobie zapach pachnący jak krem lub balsam do ciała – nieznacznie muśnięty subtelną wonią kwiatów i śladową ilością przypraw (głownie w dwóch pierwszych akordach). Zapach dość szybko traci tego kwiatowo (irys, geranium) przyprawowego (muszkat, pieprz) pazura i po około godzinie od aplikacji – staje się cielisty i niemalże kobiecy, niźli „skórzano piżmowy” na męską modłę. Wprawdzie Noir pachnie też balsamicznie i nader delikatnie zaaranżowanymi żywicami, ale podobnie pachnie „skórzany” i sygnowany jako damski, Skin on Skin od L’Artisan Parfumeur… Czuć też, że projekcja i trwałość nie jest na poziomie Fordowych EdP, w tych specyficznych i jednolitych dla całej serii flakonach. To w sumie też daje do myślenia, zupełnie jakby Tom chciał ten wątek wyraźnie i wymownie odseparować, od reszty swego portfolio…
Zupełnie jakby Noir de Noir (uniseks z 2007 roku) okazało się zbyt niszowe – a Tomkowi zależało na uczynieniu ukłonu w stronę mainstreamu. Tu uniseksy nie cieszą się takim wzięciem, co kompozycje bezpośrednio dedykowane paniom lub panom. Wprawdzie nie wąchałem damskiego Noir, ale, osobiście skłaniałbym się ku tezie, że premiera damskiego i męskiego Noir – to posunięcie bardziej pozorowane i wizerunkowe. Wątpię by nowe odsłony Noir powstały zupełnie od podstaw – prędzej kompozycję zaadoptowano, by bardziej przekonywająco odgrywała swa nową rolę. Oczywiście dywaguję, ale męski Noir jest zbyt uniseksowy, by uznać tę teorię za bezzasadną. W każdym razie, nie kupuję takiego Noir – bo to nie jest poziom, do którego przyzwyczaił nas Tom Ford…
p.s. i prawie zapomniałbym… Noir nie jest choćby za grosz czarny, nocny, mroczny, ani wieczorowy…
rok powstania: 2012
projekcja: dobra
trwałość: dobra
Głowa: bergamotka, werbena, kminek, różowy pieprz, fiołek,
Serce: czarny pieprz, gałka muszkatołowa, toskański irys, geranium, róża bułgarska, szałwia muszkatołowa,
Baza: opoponaks, żywica bursztynowa, liść indonezyjskiej paczuli, wetyweria, cywet, wanilia, styraks, skóra, benzoes,
Tagged: benzoes, bergamotka, blog o perfumach, cywet, czarny pieprz, fiołek, gałka muszkatołowa, geranium, Gucci, kminek, liść indonezyjskiej paczuli, niejednoznacznie i niezdecydowanie męski zapach, o perfumach, opis perfum, opoponaks, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, róża bułgarska, różowy pieprz, recenzja perfum, recenzje perfum..., Samotny Mężczyzna, skóra, styraks, szałwia muszkatołowa, Tom Ford, Tom Ford Noir, toskański irys, wanilia, werbena, wetyweria, YSL, żywica bursztynowa
