Tylko jedne kadzidło zrobiło na mnie większe wrażenie, pod względem czystości, rozmachu i jakości. Epicki Rock Cristal (Kryształ Górski), z tym że Durbano stworzył monoscent tak piękny, ascetyczny i doskonale skończony, że jedynym klejnotem w jego koronie jest królewskie olibanum. Tu dodatkowo uzupełnia je jeszcze czarny pieprz, ale Black to wzniosła, homerycka epopeja – opowiedziana głównie kadzidłem, więc nie zawracajcie sobie głowy oficjalnym wykazem nut… Kryształ Górski to dla mnie (obok Black Tourmalina) absolutna doskonałość i świętość – i dotąd nie poznałem zapachu, który mógłby się równać z RC, jeśli chodzi o charakter i rozmach ujęcia olibanum… Do dziś*…
*no dobra, trzy tygodnie temu, ale dopiero teraz zabrałem się za dokończenie wpisu…
No cóż, dla miłośników kadzidlaków – Black, to pachnidło orgazmistyczne… Ma tylko dwie wady, pierwsza to trwałość, a druga, że (jak dowiedziałem się od Klaudii z Sabbath of Senses) niestety został wycofany… Zresztą w kwestii jego trwałości, też jesteśmy jednomyślni… Pojęcia nie mam cóż skłoniło CdG do zamknięcia projektu Black – bo nie wątpię, że ten zapach się sprzedawał. Przecież ta marka kocha, czci, hołubi i wielbi kadzidło pasjami, więc czemu zabili jedno ze swych najmłodszych i najbardziej wdzięcznych pachnideł?. Może był solą w oku, albo przez jego pojawienie się, tąpnęła sprzedaż innych wonności? Nie wiadomo, a gdy nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Nie oszukujmy się, olibanum tak przedniej jakości jak tu – musi kosztować fortunę, więc obawiam się, że poszło o koszta produkcji… Tym niemniej jestem zauroczony, ba zachłysnąłem się i zakochałem po uszy, w szlachetnej głębi tego zniewalającego pachnidła i pragnę pławić się w nim bez końca…
Prześliczne i absolutnie zniewalające brzmienie Black, ma w przyrodzie tylko jeden precedens (chodzi o połączenie pieprzu z kadzidłem). Jest nim Bois d’Encens z linii Prive od Armaniego – ale śmiem twierdzić, że Armani zrobił to gorzej i w dodatku drożej. Pieprzne kadzidło Armaniego jest piękne i wzniosłe, a ludzie truchleją czując jego majestat – ale Black jest jeszcze bardziej epicki… Wąchany tuż po aplikacji, po prostu rozwala system. Jest tak zniewalająco urodziwy i sugestywny, że łzy same nabiegają do oczu i bynajmniej nie z powodu pieprzu. Wąchaliście kiedyś coś tak porażająco pięknego i autentycznego, że chciało Wam się płakać? Diabelnie piękne, urzekająco szlachetne olibanum (kadzidło frankońskie), pospołu z wyrazistym, acz umiarkowanie aromatycznym, czarnym pieprzem. I koniec. Tylko dwa składniki, ale wierzcie mi – więcej nie trzeba. Wprawdzie oficjalny wykaz nut wymienia obszerniejszą paletę składników, ale w praktyce czuć tylko te dwa…
Truję o tym bez przerwy, więc powtórzę raz jeszcze. Minimalizm w perfumiarstwie jest najszlachetniejszą i najtrudniejszą formą kreacji i bezwzględnym sprawdzianem dla kunsztu i warsztatu perfumiarza. Tu nie ma czym przypudrować i zamaskować niedociągnięć bukietu, ani złej jakość składników. Wszystko jest jak na dłoni, każde potknięcie i najmniejszy dysonans i niedomaganie składników, ujawnia się od razu – więc nie jedno uznane nazwisko poległo sromotnie, próbując silić się na wyszukany minimalizm. Nawet czcigodne i wyrafinowane Bois d’Encens posiada drobne defekty i pozostawia pewien niedosyt, gdy CdG Black jest niemalże doskonałością. Jego sekretem jest prostota i połączenie dwóch niesamowicie szlachetnych ingrediencji – kadzidła frankońskiego i czarnego pieprzu. Co więcej, użyto tu składników najwyższego sortu i czuć to (dosłownie), jak na dłoni… Czystość i jakość tutejszego kadzidła może równać się z tym, którego użył Olivier Durbano w Rock Cristal – a osobiście nie znam lepszego, które w swej czystej, ultra ascetycznej postaci, robiłoby większe wrażenie na wąchających…
Wiecie, tak jak oud najlepiej komponuje się z różą, wanilia z tytoniem, a kawa z paczulą – tak i kadzidło, wybornie łączy się z pieprzem. Wynikową jest spektakularne, majestatyczne, po prostu porywające i absolutnie zniewalające misterium – rozbrajające wąchającego, swą głębią i wyrafinowaną szlachetnością. Oczywiście biorę poprawkę, że w naszej kulturze kadzidło w ogóle kojarzy się z czymś wzniosłym, odświętnym i mistycznym (obrządek religijny) – ale tu wybrzmiewa absolutnie powalająco, nawet dla zatwardziałego ateisty (i uprzedzając pytania, wcale nie kojarzy się z kościołem)… A jeśli dołożyć do tego umiarkowaną pikanterię, aromatycznego, świeżo mielonego pieprzu – otrzymujemy zapach, który zasługuje na miano kwintesencji Black i wzorzec kompozycji wieczorowej. Tak, jestem oczarowany, stąd powyższa egzaltacja i peany na cześć tego pachnidła, ale zasługuje na to, jak mało które… To nie pierwsze zachłyśnięcie, bo zlewam się nim od paru tygodni (Pawle dzięki za hojną odlewkę, zrobiłeś mi niekończący się dzień dziecka) i wciąż mi nie przeszło… Złamałem własną żelazną zasadę nie perfumowania ubrań i uperfumowałem nim czapkę i szalik, rękawiczki, kołnierz kurtki, polar w którym chodzę po domu, a nawet psikam się nim do poduchy… Zrobiłbym wszystko, byleby móc czuć i pławić się w nim ździebko dłużej, – ale o dziwo, na tkaninach pachnie tylko symbolicznie dłużej, więc Da Faq?…
Zrobiło się trochę nostalgicznie i smutno, bo czemu piękno Black musi przedwcześnie umierać? Kylie Minogue coś o tym wie…
Najbardziej ubolewam, że przy całym swoim wdzięku i urodzie, jest tak skandalicznie nietrwały. Już w 2-3 godziny od aplikacji, jego projekcja staje się umiarkowana i z czasem niemal zupełnie zanika – przez co nie można sycić nim nozdrzy, w nieskończoność. To dziwne bo olibanum jest ingrediencją zaliczaną do mocnych, nośnych i trwałych, podobnie pieprz, więc wyjąwszy nawet kameralną projekcję – kilkugodzinna trwałość Black, wydaje się paskudnym psikusem od losu. Prztyczkiem w nos, bo jest to pachnidło z gatunku tych, z którym chciałoby się obcować bez końca. Niby Black dorównuje Durbanowemu Kryształowi, a zwłaszcza przez pierwszą godzinę, oba kadzidła idą krok w krok – po czym Black zaczyna blacknąć, tfu bleknąć… Niby Black jest dwukrotnie tańszy niż Rock Cristal i niemal trzykrotnie od Bois d’Encens Armaniego, ale oba deklasują go w kwestii trwałości i projekcji, o kilka długości. Wprawdzie Armani i Durbano to EdP, gdy Black to EdT, ale mimo wszystko… Szkoda, bo miał szansę nieźle namieszać w szeregach kadzidlaków i sięgnąć po laur za jeden z najpiękniejszych i najlepszy olibanowiec, w kategorii brzmienie-cena. Więc może dlatego CdG usunął ten swoisty niewypał, by wkrótce wrócić z Black 2, o tym razem nienagannych parametrach użytkowych? Oby…
rok powstania: 2013
nos: Guillaume Flavigny
projekcja: dobra z czasem umiarkowana
trwałość: słaba
Głowa: czarny pieprz, kadzidło, olibanum,
Serce: skóra, lukrecja, brzoza, maczuga herkulesa, (da faq?)
Baza: cedr, wetyweria,
Tagged: Armani Prive Bois d’Encens, blog o perfumach, brzoza, cedr, Comme des Garcons Black, czarny pieprz, kadzidło, kadzidło frankońskie Rock Crystal olivier Durbano, lukrecja, maczuga herkulesa, nisza, o perfumach, Olibanum, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, perfumy z nutą kadzidła i pieprzu, przepiękne perfumy pachnące zniewalającym kadzidłem i czarnym pieprzem, przśliczny zapach, recenzja perfum, recenzje perfum..., skóra, wetyweria
