No i co ja biedny żuczek mam napisać o tym zapachu? Nie chcę kolejny raz marudzić, że wtórny, że podobny do wszystkiego, że niknie w tłumie sobie identycznych klonów, bo i mnie to nudzi… No kuźwa, zmówili się wszyscy na wzajemne kopiowanie jednego jedynego kroju brzmienia, czy jak? Mam już tego dość i nie będę katował Was i mojej wątroby, kolejnym z rzędu utyskiwaniem na wtórność i banał!. Dlatego ten wpis ,w założeniu poświęcony Paradise Bay, przekształciłem na swoiste mini dossier o Karlu Lagerfeldzie. Jest na tyle ciekawą, barwną i zasłużoną postacią w świecie mody i sztuki, że w mym odczuciu jego osoba zdecydowanie bardziej zasługuje na przybliżenie, niż te perfumy, dupsko Kim Kardashian, tudzież najświeższe ploteczki o Lewym i jego żonie – znanej głównie z tego, że jest żoną swego męża… Męża, który wystąpił w bodaj każdej reklamie telewizyjnej, po 1988 roku…
Dlatego niniejszy wpis postanowiłem zilustrować fotografiami Karla, przedstawiającymi jego mniej posągowe, a bardziej ludzkie oblicze. Chciałem pokazać Wam Lagerfelda jako człowieka z krwi i kości, a nie wyniosłą i śmiertelnie poważną figurę woskową, z wyrazem twarzy wskazującym na przedłużające się zatwardzenie. Moim zdaniem Karl jest sam w sobie dużo ciekawszym materiałem na wpis, zaś jego najnowszy zapach postanowiłem przemilczeć. Po co szarpać sobie wątrobę i jątrzyć jad, pastwiąc się nad jego niewybrednym bukietem, skoro można by ten spis przekształcić na mini hołd – dla jednej z najbardziej malowniczych i charakterystycznych postaci w świecie mody?. Oczywiście trzeba jasno zaznaczyć że Karl ma tyleż wspólnego z komponowaniem swych perfum, co majonez light z produktem dietetycznym – choć zapewne ostatecznie zatwierdza je osobiście.
Patrząc na Lagerfelda jako postronna osoba, widzimy totalnie ekscentrycznego dziwaka, wyglądającego trochę jak sędzia Anna Maria Wesołowska, tudzież zasuszona mumia i karykatura Michaela Jacksona (gdyby Majkel dożył swej emerytury w ZUS’ie). Wyalienowanego dziwoląga, w tych swoich charakterystycznych okularach, ze starannie zaczesanym kucykiem i retro outfitach – jakoby żywcem wyjętych z przedrewolucyjnej Francji Robespierre’a. I nagle ta jakże specyficzna, groteskowa i niezmienna niczym nepotyzm w rodzimych urzędach persona – wyskakuje z wizerunkowo wakacyjnym zapachem, skierowanym (pierwsze skojarzenie) do surferów – a pod względem brzmienia do potencjalnie absolutnie wszystkich mężczyzn, w przedziale wiekowym 18-30. Mający ponad 80 lat Karl, raczej nie przypomina wysportowanego młodzieńca, śmigającego po plaży w samych bermudach i deską do surfingu pod pachą – a i jego dorobek nie przypomina tego, co ów młodzieniec chciałby na siebie włożyć*, więc WTF?
*no zapytajcie Waszego dorastającego syna, czy chciałby coś od Lagerfelda – a gwarantuję, że jego pierwszą myślą będzie, czy to nazwa jakiegoś nowego dodatku do CS’a… a Wy drogie Panie, zapytajcie o Lagerfelda swego świeżo poślubionego męża, a prędzej pomyśli, że chcecie mu sprezentować body kita, albo sportowe zawieszenie do jego E36…
Nie da się ukryć, że limitowana edycja Paradise Bay, pasuje do stylu Karla jak kwiatek do kożucha. Czyżby Lagerfeld chciał się tym zapachem odmłodzić, a może jest zakochany i spłodził PB pod impulsem? Bo raczej nie podejrzewałbym kogoś, kto już 20 lat temu pierdzielnął fochem na haute couture i w ramach protestu wyjechał z Francji, by szukać inspiracji we Włoszech, o schlebianie modzie i trendom. Zresztą wystarczy spojrzeć na jego wdzianka i niezmienną od miliona lat fryzurę (ale jakże charakterystyczną), by zrozumieć, że Karl jest wielkim indywidualistą, ekscentrykiem i nie lubi zmian (poza facetami, których zmienia jak rękawiczki). Dlatego wątpię, by porzucił swą wypracowaną stylistykę (Foto i linia Kapsule) dla czegoś tak błahego i infantylnego jak Paradise Bay…
Moje dotychczasowe doświadczeniami z sygnowanymi jego nazwiskiem zapachami wskazują, iż Karl preferuje wonie ostre, wyraziste, mocno kwiatowe, wręcz drapieżne, więc jego nagły odwrót w stronę słitaśnego casualowca adresowanego do wszystkich – należy postrzegać albo w kategorii performance, żartu lub pierwszych objawów demencji u kreatora**… No kuźwa, ktoś kto projektuje haute couture dla Chanel, nie przerzuca się z dnia na dzień, na szycie ortalionowych dresów dla Nike… Nawet ja, antytalent i ignorant modowy to wiem!
**albo kolokwialnie rzecz ujmując skoku na kasę – wszak na czymś trzeba zarabiać, a na niezobowiązującym mainstreamie zarabia się najlepiej…
Perfumy Lagerfelda są równie specyficzne co on sam, są jednocześnie wyraziste i bezsprzecznie kwiatowe, niespokojne, chwilami wręcz drapieżne, ale niewątpliwie posiadają swój charakter i charyzmę. O Paradise Bay powiem tylko tyle, że również jest zapachem całkiem wyrazistym, aromatycznym i wybrzmiewającym dość bujnie, ale na tym superlatywy się kończą. Wita nas mocne, wręcz gorące, dźwięczne, bardzo wyraziste i aromatyczne otwarcie osnute wokół jabłka, ziół i fiołka. Pomijając że jakiś milion innych zapachów pachnie podobnie (w tym czołówka Hugo Bossa i DKNY), powiedziałbym że to całkiem przyjemny i dobrze skrojony zapach na dzień. Ale dość o wtórnym niczym Kevin na święta Paradise, które możecie przy okazji gdzieś tam powąchać – choć uprzedzam, że niczym nowym, ani szczególnym Was nie zaskoczą. Dlatego dziś skupimy się na dużo ciekawszej osobie Karla Lagerfelda.
Lagerfeld, choć nie słyszymy o nim codziennie i nie ma tak wyrobionej marki jak choćby Armani, Dior, czy Calvin Klein, jest swoistą ikoną, w świecie kultury i popkultury. Ale czy któryś z powyższych może się poszczycić własną linią butelek Coca Cola Light, za którą zresztą Lagerfeld przepada (to pewnie ta cola, niczym formalina tak dobrze go konserwuje ). Ten urodzony w 1933 roku Niemiec, na co dzień pracuje w Paryżu. Poza prowadzeniem własnego domu mody i rozpieszczaniu swojej kotki, w branży modowej znany jest przede wszystkim jako dyrektor artystyczny domu mody Chanel. Szczęki opadły? i słusznie.
Karl znany jest też z tego, iż w 2000 roku schudł przeszło 40 kg, by móc włożyć na siebie rurki i marynarki typu slim, do których jak słusznie zauważył, trzeba być szczupłym (i być gotowym na trepanację jąder). Ale jeszcze bardziej znany jest z desperackich prób ukrywania swego wieku. Siwy niczym gołąbek i pomarszczony niczym pomarańcza Karl wierzy, że noszenie ciemnych okularów i rękawiczek ukrywa przed innymi ludźmi jego sędziwy wiek – albowiem po dłoniach i oczach najbardziej to widać… srsly Karl? No coś w tym jest, ale równie dobrze Sasha Grey mogłaby zacząć chadzać w niewinnej bieli, udając niepokalaną dziewicę, ale ja nie o tym… Jakby Lagerfeld nie był kontrowersyjny i przerysowany wizerunkowo, jego nazwisko i marka – choć nie tak popularne i pożądane jak Chanel, Gucci czy Prada, jest na stałe wpisane w krajobraz hi fashion i ma większy wpływ na zawartość naszych szaf, niż nam się wydaje… zresztą poniższa scena o niebieskim swetrze z Devil Wears Prada, stanowi kapitalną kwintesencję owej zależności…
(niestety nie znalazłem tego fragmentu po polsku)
Nim Lagerfeld sięgnął po główne nożyce u Chanel, jednocześnie dłubiąc przy włoskim Fendi – jego ścieżka kariery zawodowej wiodła przez domy mody Balmain, Jean Patou, Krizia, Valentino i Chloe. Sądzę że świecie mody i sztuki jest niewielu multiinstrumentalistów pokroju Lagerfelda, no może jeszcze Tom Ford, a wcześniej Yves Saint Laurent są równie wszechstronni i opiniotwórczy w tej branży. Lagerfeld wsławił się jako kreator mody i fotograf, zaś prywatnie jest wielkim miłośnikiem książek i uwaga iPodów, których zgromadził kilkadziesiąt egzemplarzy, ale kto bogatemu ekscentrykowi zabroni? Swego czasu powstała nawet lalka Barbie, stylizowana jego wizerunkiem i przyznacie, że z białym kotem na rękach – wygląda jak doktor Evil, geniusz zła planujący podbić świat jeszcze tej nocy…
rok powstania: 2015
nos: Jean-Christophe Herault
projekcja: dobra
trwałość: dostateczna
Głowa: bergamotka, mięta, jabłko,
Serce: liść fiołka,
Baza: wetyweria, drzewo kaszmirowe,
Tagged: bergamotka, biały kot, blog o perfumach, ciekawostki o dyrektorze artystycznym domu mody Chanel, Coca Cola Light, drzewo kaszmir, iPod, jabłko, Karl Lagerfeld, Karl Lagerfeld - Paradise Bay for Men, liść fiołka, mięta, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, recenzja perfum, recenzje perfum, wetyweria
