Quantcast
Channel: perfumomania
Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

Jean Paul Gaultier – Le Male Essence de Parfum, czyli koniec Le Male!…

$
0
0

Koniec, to może nie najlepsze określenie, bardziej schyłek serii Le Male – jej zwieńczenie, za to zaserwowane w naprawdę pięknym stylu… Owszem czuć, że zapach powstał z myślą o byciu ukoronowaniem serii, ale jest coś jeszcze… Naprawdę czuć, że te perfumy stworzył inny nos niż Francis Kurkdjian i pewnie zaraz zostanę za to co powiem ukamienowany bezglutenowymi babeczkami z otrębów (twardość porównywalna z diamentem) – ale osobiście postrzegam to w kategorii zalety… Ok, Francis jest zdolny, nawet bardzo, stworzył genialnego w swej prostocie Le Male, stworzył też arcy porywającego w swym wysublimowanym kroju Fleur Du Male – ale swoista klęska urodzaju flankierów Le Male, sprawiła, że koncept zdążył mi już konkretnie zbrzydnąć. Winą za taki stan rzeczy obarczam samo JPG, którego upierdliwa nadgorliwość, w lansowaniu niezliczonej ilości klonów Le Male (gdzie każdy kolejny był łudząco podobny do przedniego i niewiele sobą wnosił) – sprawiło, że cała seria nudzi się i dewaluuje.

Owszem Essence wciąż nawiązuje do stylu i ducha Le Male, tyle, że jest jego kwintesencją – poniekąd wybornie zaanonsowaną wcześniejszą premierą Ultra Male. Ultra Male, które jest niczym innym jak zręcznie przemyconym flankierem w wersji Intense – lecz czyni to o wiele wykwintniej i na temat niż konkurencja. Ultra Male postrzegam też jako swoiste preludium, zapowiedź nadchodzącego (wreszcie!, bo ile można to ciągnąć) końca, anonsujące ostatnie brakujące ogniwo. Essence de Parfum to wyrafinowane i finezyjne zwieńczenie całej serii, przysłowiowa kropka nad i jednocześnie wzorzec tego jak powinno pachnieć Parfum, stanowiące idealne zwieńczenie dla całej serii i niekoniecznie mam na myśli serię Le Male

klasyczny i niezatapialny JPG LE Male w jednym z najbardziej charakterystycznym na rynku flakonie

Mam oczywiście świadomość ze seria Le Male to dla JPG kura znosząca złote jajka, marka w marce, od której odcinanie kuponów przynosi firmie krocie. Ale myślę, że ktoś u Gaultiera dostrzegł, że kolejne premiery, które wypuszczają szybciej niż strzela karabin półautomatyczny – nie spotykają się z większym zainteresowaniem i podobną estymą co klasyk. Oczywiście nie wątpię, że nie odpuszczą i nadal będą powstawać edycje limitowane i letnie, wszak na Le Male zawsze będą klienci… Tym niemniej nadpodaż flankierów Le Male i rynkowa moda na tonkę sprawiła – iż ta konwencja, częściowo już się klientom przejadła. Przejadła zarówno ze względu na ideę upierdliwie słodkiego i chwilami ordynarnego killera, jak i porażającą wtórność kolejnych flankierów. Dlatego ktoś u JPG podjął słuszną decyzję, by tym razem pokazać coś naprawdę wyjątkowego – a dla pewności zatrudnili innego perfumiarza…

mający swą premierę w 2015 roku JPG Ultra Male, będący Intense pełną gębą i preludium dla Essence w jednym

Le Male jest specyficzny, jego chwilami ordynarny, drapieżny, nadpobudliwy, ulepkowaty i daleki od współcześnie lansowanych trendów charakter – nie każdemu się spodoba, a w ekstremalnie zintensyfikowanej formie Parfum, jego słodycz musiałaby być nieznośnie upierdliwa i skrajnie męcząca. Quentin Bisch miał tego pełną świadomość, dlatego postanowił pójść w nieco innym kierunku – wybornie łącząc tradycyjne brzmienie tytułowego Le Male, ze swoistą i bynajmniej wcale nie rewolucyjną świeżością, w którą pchnął cały koncept. Uczynił to za pomocą zręcznie wplecionych w bukiet przypraw, skóry i owoców, które wzbogaciły, uszlachetniły i co najistotniejsze urozmaiciły i jednocześnie wydelikaciły, nieco skostniałą konwencję klasycznego Le Male, popychając go w stronę 1 Million i Burberry London

ciężko byłoby skojarzyć i pogodzić, tym razem wysmakowany flakon i bukiet Essence z prostą i prowokacyjną serią Le Male – ale szczęśliwie Ultra Male okazał się naprawdę dobrym łącznikiem pomiędzy serią, a jej Essencjonalnym zwieńczeniem

Essence nie jest rewolucją, ponieważ ten zapach wciąż czerpie garściami z idei i konwencji oryginalnego Le Male – ale chyba najmocniej przypomina wspomnianego wcześniej Ultra Male, którego jest odważniejszą i wykwintniejszą kontynuacją. Abstrahując od ich wzajemnego podobieństwa, jak i podobieństwa Ultra Male i Essence De Parfum do V&R Spice Bomb, PR 1 Million, CK The One Shock i Burberry London – osobiście uważam, że wcześniejszy Ultra Male i Essence są najbardziej dojrzałymi, najlepiej dopracowanymi i reprezentującymi najwyższy poziom aranżacji, przedstawicielami całej rodziny Le Male. Zresztą tak samo ewoluował 1 Million od Paco Rabanne, którego odsłona Intense, a ostatnio Prive okazała się najwybitniejszą odsłoną całej serii… Essence to wciąż gęsta i niesamowicie esencjonalna słodycz tonki i kwiatu pomarańczy, ale jak wiemy diabeł tkwi w szczegółach…

Le Male jest monotematyczne i niezbyt skore do ewolucji na skórze i pod tym względem Essence również rewolucji nie czyni. Natomiast już stopień i wyrafinowanie z jakim odświeżono, ubogacono, rozświetlono, wydelikacono i urozmaicono jego wykwintny, elegancki i finezyjny jak na takiego mocarza, bukiet – mile zaskakuje. Urozmaicenie i wygładzenie bukietu EDP, uczyniło go dyskretniejszym, bardziej przystępnym – zdecydowanie popychając formułę w stronę arcy szykownej kompozycji na wieczór. Paradoksalnie, pomimo iż jest to Parfum, zapach wydaje się delikatniejszy i bardziej powściągliwy (nie mylić z projekcją) w epatowaniu swym esencjonalnym bukietem niż EdT – co czyni z nieznaną dotąd klasą i lekkością. Ponadto zapach zyskał na bogactwie detali, jego słodycz uszlachetniły korzenne przyprawy, a oblicze złagodzono poprzez dodanie owoców (coś ala konfiturowa porzeczka, wiśnia, śliwka), które zauważalnie pchnęły koncept w stronę nie mniej przyjemnego w odbiorze, The One Shock od Calvin Kleina i Burberry London. Ale mimo to, nadrzędną i najmocniej wyczuwalną ingrediencją, jest niepodzielnie panująca we wszystkich stadiach bukietu, tonka.

Paco Rabanne 1 Million Intense, to przed pojawieniem się wersji Prive, najdoskonalej skrojona i najwykwintniejsza odsłona całej serii i poniekąd zapach do którego Essence całkiem mocno nawiązuje stylem i charakterem.

Tutejsza głęboka i miękka tonka, niemalże przypominające migdałowo wiśniowe amaretto ścieli się i lepi powłóczyście do skóry – a towarzyszą jej kardamon, pieprz, cynamon, lawenda, szałwia, muszkat i wanilia. Co ciekawe dobrze wyczuwalny w klasyku kwiat pomarańczy, tu występuje w ilości śladowej. Jest więc bogato i treściwie, zauważalnie inaczej – ale wciąż zaskakująco lekko i niemalże balsamicznie. Te perfumy nie mają w sobie za grosz drapieżności ani agresji pierwotnych odsłon Le Male, Spice Bomb, czy 1 Million. Essence przypomina ich styl, ale wyartykułowano je z ogromną dozą delikatności, wyczucia i ciepłej miękkości. W sumie sam nie wiem czy te perfumy to jeszcze Le Male, czy już odejście w stronę stylistyki 1 Million? Hmmm jeśli mam być szczery, to wolę ucieczkę w bogatszą i bardziej dopracowaną konwencję PR 1 Million Intense – niż kolejną niewiele wnoszącą wariację na temat Le Male

Stylistycznie to właśnie do The One Shock i 1 Million Intense jest Essence De Parfum najbardziej podobne, choć osią kompozycji jest ta sama, masywna i głęboka tonka, którą znajdziemy zarówno w sercu oryginalnego Le Male, jak i Bogarta Pour Homme oraz w nieco złagodzonej formie, u Thierrego Muglera. Na upartego, niemal lejące się po skórze Essence, pachnie równie przytulnie i apetycznie, co bardziej zintensyfikowana wersja Burberry London, choć zaznaczam iż jest to raczej powierzchowne podobieństwo – oparte głównie na wspomnianych konotacjach przyprawowo owocowych, które stanowią klejnot w koronie i „smaczek” wszystkich tak zaaranżowanych kompozycji. Essence jest bardzo udanym mariażem klasycznego Le Male z wybitnie orientalizującym i bogatym w detale 1 Million i klimatami gourmand. Pomimo obranej konwencji i złożoności bukietu Essence, nosi się te perfumy zadziwiająco lekko – zwłaszcza że mowa o zwieńczającym całą serię, Parfum… Wprawdzie zapach nie posiada równie miażdżącej projekcji i trwałości co tradycyjne Le Male, ale spokojnie – nie znika ze skóry od groźniejszego spojrzenia, no i nie zawiera glutenu!. 😉

rok powstania: 2016

nos: Quentin Bisch

projekcja: bardzo dobra, acz jak na standardy Le Male dyskretna

trwałość: dobra

Głowa: kardamon, bergamotka, dzięgiel, pieprz,
Serce: lawenda, skóra, cynamon, szałwia,
Baza: kostowiec, drzewo bursztynowe, kumaryna, wanilia, piżmo,

 


Viewing all articles
Browse latest Browse all 427

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra