Na pierwszy rzut oka oryginalny, klimatyczny, a wręcz złowieszczy flakon Bad przekonuje, że mamy do czynienia z nietuzinkowym zapachem, dla prawdziwych zakapiorów – tudzież Emo Gotów na odwyku, po przedawkowaniu prozdrowotnych koktajlów na bazie z jarmużu, cieciorki i szpinaku, a którzy wciąż chcą się czuć macho. Ok, a tak na poważnie to wedle (pobożnych) założeń twórców, jest to kompozycja wieczorowo klubowa, którą zaserwowano (moim zdaniem) w najgorszym możliwym wydaniu. Już miałem nadzieję, że koszmarki pokroju Davidoffa The Game, Armani Code, Paco Rabanne Ultrafiolet, Boss Bottled Night i CH 212 VIP, odpłynęły już w stronę „zakazanej” historii perfumiarstwa – a jednak okazał się, że ktoś postanowił tę niechlubną stylistykę wskrzesić…
Serio? pomyślałem sobie, tuż po zaaplikowaniu Bad na nadgarstek, gdy do mych nozdrzy dotarły pierwsze takty tej specyficznej, siermiężno syntetycznej serenady… Serenady wybrzmiewającej pompującym basem imprezy techno, lamp ultrafioletowych, stroboskopów i laserów przecinających gęsty dym i ciężką atmosferę klubowego wnętrza, którego fluorescencyjne barwy mają tyleż wspólnego z naturalnością, co wyalienowane brzmienie tych upierdliwych perfum. A może tu chodzi o jakąś modę, by pachnieć takim syntetycznym i przejaskrawionym, ozonowo morsko, ziołowo słodkawo alkoholowym „wyziewem” i wtedy jest się cool i w ogóle laski lecą na kolesi pachnących jak przepity i przećpany balangowicz o 5 rano?…
Czy czuję tu wspomniany w wykazie nut kawior? Na szczęście nie, ale też osobiście uważam za „wątpliwą” przyjemność używania perfum, pachnących rybią ikrą. Również za dyskusyjne uważam perfumy „jadące tanią gorzałą” tudzież innej maści „alkoholowymi wyziewami„, którymi zapach atakuje mnie tuż po aplikacji i męczy jeszcze co najmniej godzinę po. Oczywiście to kwestia gustu i pewnie nawet taki siermiężny i irytujący Bad znajdzie swego amatora, zwłaszcza jeśli pani konsultantka puści mu oczko, mówiąc że „laski lecą na ten zapach„… tia… Paradoksalnie najmocniej wyczuwalną nutą jest tu prawdziwie irytujący kardamon, lawenda, sandałowiec oraz niewiadomego pochodzenia inkantacje cytrusowo morskie. Przerysowane brzmienie Bad nie tylko mnie irytuje i drażni swą syntetyczną fizjonomią, co obcowanie z zapachem budzi we mnie niepokój. Ale pomijając jego drażniący wpływ na moje samopoczucie, wynudziłem się na śmierć, wąchając kolejne wcielenie nieśmiertelnych riffów, znanych mi już z wcześniej wymienionych zapachów „klubowych„. Tandetnych, siermiężnych i wręcz wulgarnych, bo ultra syntetyczne akcenty ozonowo morskie, dodatkowo wzmocnione arcy esencjonalnymi ziołami i przyprawami – raczej kiepsko łączą się z mdłą słodyczą i odpychającą wonią trunków wyskokowych (jakiś gin, albo wódka)… zresztą pewnie nieważne co, byle sponiewierało, prawda?
Zupełnie serio, czuję tu „wczorajszego” kolesia, odzianego w niezbyt świeżą już koszulę i zmęczony garnitur, próbującego zatuszować odór gorzały, która ulatuje z niego poprzez wszystkie pory na ciele – poprzez wylanie na siebie nieprzyzwoitej ilości jakiegoś ozonowo, ziołowo morskiego casualowca (taki przejaskrawiony mix Boss The Scent i Bvlgari Aqua). Zabieg ten miał w założeniu „odświeżyć i ożywić” zwłoki tego wciąż nietrzeźwego jegomościa, ale efekt końcowy jest iście opłakany – bo przekrwione oczy, nieświeża cera oraz alkoholowy chuch i tak zdradzają, że chlał całą noc… Moje pytanie brzmi, kto chciałby tak pachnieć? To brzmienie nie ma nic wspólnego z tematyką wieczorową, a jego „skórzasty” layuout jest wręcz epickim przerostem formy nad totalnie nieadekwatną treścią.
impreza była w roku: 2016
melanż rozkręcili: Anne Flipo i Carlos Benaim
projekcja: dobra
trwałość: dobra
Głowa: bergamotka, lawenda, kardamon,
Serce: kawior,
Baza: tytoń, korzeń irysa, nuty drzewne,
Tagged: bergamotka, blog o perfumach, Diesel bad, fatalne perfumy, kardamon, kawior, kiepski zapach klubowy na wieczór, korzeń irysa, lawenda, nowe perfumy Diesel, nuty drzewne, o perfumach, opis perfum, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, recenzja perfum, recenzje perfum, tytoń
