W sumie cykl opowieści o Wiecznym Mieście, powinienem zacząć od zagłębienia się w pierwszą Romę Uomo, ale zawsze coś stanęło na przeszkodzie… jak już dorwałem gdzieś tester, to nie miałem przy sobie pustego samplerka – albo nim zrobiłem próbkę, zużyłem ostatnią epruwetkę na coś innego… klasyczna Roma Uomo od Laury Biagiotti, to zapach bardzo szczególny i bezwzględnie wart poświęcenia mu szerszej atencji… ale w tak zwanym międzyczasie, trafiła mi się próbka nowszej odsłony klasyka z 1995 roku, czyli Mistero di Roma Uomo…
Lustrując imponującą listę zabytków Wiecznego Miasta, jedną z kluczowych pozycji zajmuje na niej Rzymski Panteon… a patrząc na flakony męskiej linii Roma – nie sposób nie zauważyć, że w kształt flakonu ewidentnie wpisano fronton bryły Panteonu… ta ongiś poświęcona bogom rzymskim świątynia, obecnie jest kościołem – ale pomijając charakterystyczną kolumnadę części frontowej, warto szepnąć słówko o jej imponującej kopule – wykonanej w technologii znacznie redukującej masę całości, dzięki czemu budowla jest w stanie utrzymać jej i własny ciężar… stanowiące zdobienie sklepienia, charakterystyczne ażurowe kasetony – to miejsca z których usunięto nadmiar materiału, w celu zredukowania jej masy… a to wszystko 2000 lat temu i wciąż stoi… w sumie nie dziwię się, że dla perfum noszących nazwę Roma, wybrano tę właśnie budowlę…
Zapach zaczyna swój bieg wyraźnie cytrusowym otwarciem, z królującym grejpfrutem i bergamotką na pierwszym planie, doprawionymi nieznacznie subtelną słodyczą… po chwili w szeregach nut dochodzi do wyraźnej roszady i zapach staje się wyraźnie słodki i kwiatowy za sprawą heliotropu i geranium… odniosłem też wrażenie, że czuję tam delikatną nutkę anyżku, nadającemu sercu odrobinę wykwintnej głębi, upodabniając tym samym kameralny bukiet Mistero di Roma, do Cartier Must i Mont Blanc Presence… pod tym względem bukiet tych perfum jest wyraźnie delikatniejszy, niż w przypadku klasycznej Romy, ale z nawiązką rekompensuję tą cechę wyrafinowanym i pieczołowicie wypełnionym bukietem… jest lekki, ale jednocześnie wytworny, szykowny i bardzo przyjemny w odbiorze…
Z powodzeniem można te perfumy przywdziać na każdą bez wyjątku okazję, nawet ciepłą wiosną i na elegancką kolację – gdyż ich wyszukany, zaaranżowany z niesamowitą klasą bukiet, wstrzeli się i z łatwością obroni się w każdych okolicznościach… Mistero di Roma to łagodny, szarmancki i uwodzicielski słodziak, bardzo pociągający i magnetyczny – więc nie wątpię, że jego bardzo przy tym oryginalny bukiet, zrobi na kobietach niesamowite wrażenie… w nieco bardziej dojrzałej fazie, stylistycznie i aranżacyjnie przypomina mi też Illusions Noires Au Masculin Eau de Minuit od Lolity Lempickiej, a więc przychylność niewieścich serc niemal gwarantowana…
Kolejna poważna zmiana, a właściwie dość raptowne zredukowanie bukietu, następuje po dobrych kilku godzinach od aplikacji… wraz z definitywną migracją bukietu do akordu bazowego, zapach wytraca niemal zupełnie tę swoją uwodzicielską, anyżkowo heliotropową słodycz – przybierając zdecydowanie prostszą choć nie mniej finezyjną kreację drzewną… nie rozpisując się zbyt wiele, bo pomijając ledwie wyczuwalny niuans drewna sandałowego z odrobiną cedru, nie bardzo jest nad czym – więc od razu napiszę, że obficie posiłkowano się tu magią ISO E Super… tak naprawdę to ISO wyczarowało i podrasowało sobą ten zniewalający i niesamowicie przytulny finisz tych perfum…
Lekki i czarujący finisz z delikatnie objawionych drewienek i z rzadka przebijającym się echem serca kompozycji, szwenda się na skórze przed kilka kwadransów – aby koniec końców zredukować się wyłącznie do samego ISO… stosowane w perfumach ISO to trick i poniekąd pójście na łatwiznę – ale uzyskany tą metodą efekt, jest po prostu urzekający… szykowny i ujmujący bukiet tych perfum, w połączeniu z bardzo dobrą projekcję i przyzwoitą trwałością, stanowi wyborną, intrygującą i daleko bardziej subtelną alternatywę dla tabletek gwałtu i wybujałych łamaczy niewieścich serc – pokroju One Milion i równie tandetnych co w zestawieniu z Mistero di Roma Uomo ordynarnych, zapachów “klubowych“…
reasumując: szykowny, elegancki, uwodzicielski, wyrafinowany i dyskretny słodziak, który sprawdzi się w każdych okolicznościach – a przy odrobinie finezji i urokowi osobistego nosiciela, z pewnością pomoże zakończyć miły wieczór wspólnym śniadaniem do łóżka…
przypomina mi: Cartier Must, Mont Blanc Presence oraz Illusions Noires Au Masculin Lolity Lempickiej, Guerlain L’Instant pour Homme, a nawet klasycznego Old Spice Oryginal…
2010
Głowa: bergamotka, grejpfrut, mandarynka,
Serce: piżmo, heliotrop, jałowiec,
Baza: drzewo sandałowe, paczula, cedr Virginia, ambra,
Tagged: ambra, bergamotka, blog o perfumach, cedr Virginia, delikatny i szykowny zapach, drzewo sandałowe, eleganckie i zmysłowe perfumy, grejpfrut, heliotrop, jałowiec, Laura Biagiotti, mandarynka, Mistero di Roma Uomo, niesamowicie uwodzicielskie perfumy, o perfumach, opis perfum, paczula, perfumowy blog, perfumy, perfumy męskie, perfumy podobne do Cartier Must, perfumy podobne do Illusions Noires Au Masculin Lolita Lempicka, perfumy podobne do Mont Blanc Presence, perfumy podobne do Old Spice, piżmo, piękne i wyrafinowane perfumy na każdą okazję, pozdrowienia z Rzymu, recenzja perfum, recenzje perfum..., Roma Uomo, rzymski Panteon, Wieczne Miasto, zniewalający zapach
